Najpierw mieliśmy szumne zapowiedzi wprowadzenia ustawy badającej rosyjskie wpływy na polskie rządy w latach 2007-2015, którą opozycja nazwała ustawą „lex Tusk”, (bo z Tuskiem im się ta ustawa kojarzy?). Potem przez długi czas panowała medialna burza przeciwników badania rosyjskich wpływów, która dotarła do Niemiec, gdzie tamtejsze „elity” tak się wystraszyły, by taka „zaraza” nie dotarła do nich, że szybko zorganizowano debatę na ten temat, a KE wydała oświadczenie mocno krytykujące polską inicjatywę. Jak się okazuje nikt z europejskich „elit” nie popiera takich dociekań, choć wszyscy wiedzą, że ludzie Kremla korumpowali unijne elity i pewnie dalej to robią.
Wg ostatnich informacji posła PiS Marka Asta komisja ds. badania rosyjskich wpływów nie zostanie powołana w obecnej kadencji Sejmu. Można by zapytać, czy to już nie jakiś standard w działaniu partii rządzącej, narobić dużo szumu, zbadać nastroje, a jak oporu będzie za dużo, to (nie)zgrabnie się wycofać. Po co były te „Resety”, po co dyskusje nad tym, czego dowiedzieliśmy się z przedstawionych materiałów? Tusk ma radochę, wieszczy kapitulację swoich politycznych przeciwników, czy aby na pewno ma się z czego cieszyć?
Wkurzały mnie niektóre wcześniejsze inicjatywy PiS, które nie weszły w życie, chociażby pierwotna nowelizacja ustawy o IPN (szkoda, że aż tak „poprawiona”), piątka dla zwierząt (fatalny pomysł, dobrze, że upadł), i jeszcze inne. Ta ostatnia inicjatywa, „lex Tusk”, mimo, że teraz wstrzymana, może być, nawet po wyborach, jeszcze dobrze wykorzystana. Po pierwsze, zamknie się usta szefostwu KE, że PiS chce unicestwić przed wyborami ich pupila, po drugie, wytrąci się argument opozycji, że cały „cyrk” z „lex Tusk” przygotowano specjalnie przed wyborami, by, jw., po trzecie, Tusk nagle utracił aureolę „pokrzywdzonego”, która miała przysparzać mu dodatkowych głosów, ale … podejrzanym być nie przestanie. Faktem jest, że, jak Tusk zdobędzie mandat posła, a pewnie zdobędzie, to schowa się za immunitet, ale, jak już pewnie nie raz przekonaliśmy się, czasami lepiej gonić króliczka, niż go złapać. To, czy Tusk zdobędzie mandat, czy nie, nie jest aż tak ważne, jak to, czy jego partia po wyborach zdoła zgromadzić tyle głosów, własnych i „zaprzyjaźnionych” (także „wrogów” spacyfikowanych prze D.T.), które pozwolą Tuskowi na objecie urzędu premiera. A tak na marginesie, bycie podejrzanym w sprawie ulegania rosyjskim wpływom, ani kandydatowi na posła, ani na premiera, w niczym nie pomoże, zauroczeni Tuskiem i tak na niego zagłosują, i na niego postawią powierzając mu premierostwo, ale ci mający wątpliwości, będą je dalej mieli i mogą na Tuska nie zgłosować. Jak D.Tusk nie zostanie premierem, a jego partia nie będzie „przewodniczką narodu”, to samo posłowanie Tuskowi niewiele mu pomoże, dla KE będzie stracony, w kraju, nawet we własnym obozie, już o wiele mniej ceniony, a, jak mu zdejmą immunitet, to ….
Donald Tusk już oznajmił, że zna oświadczenia posła Arcta i, co oczywiste, wyraźnie się z tego oświadczenia cieszy, twierdząc, za: https://wydarzenia.interia.pl/ „że skapitulowali”. Czy aby nie przedwczesna ta radość?
PS. Już nie raz pytałem, czy prezes PiS na pewno ma dobrych doradców? Panie Prezesie, trzeba to towarzystwo dobrze przewietrzyć, częściowo wymienić, a przede wszystkim pamiętać, że pochlebcy najczęściej są kiepskimi doradcami
to tylko moje opinie, nie oceniam ludzi, opisuję ich publiczne zachowania _ komentarze: pisz co chcesz, ale bez inwektyw i wulgaryzmów, za to zalicza się wypady
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka