Wg wczorajszych informacji na stołach madryckiego szczytu, który m.in. miał dać odpowiedź Szwecji i Finlandii, czy zostaną przyjęte do NATO, znalazła się prosta ziemniaczana sałatka, zapisana w menu, jako „rosyjska sałatka”. Ta sałatka, różniąca się od naszej tradycyjnej ziemniaczanej dodatkami mięsnymi, rzeczywiście wywodzi się z Rosji, ale w wielu miejscach, gdzie jest serwowana, ze względu na dzisiejszą, oczywistą niechęć do Rosji w jej nazwie pomijane jest słowo „rosyjska”. Sałatka rosyjska, ale jej twórcą był XIX wieczny francuski kucharz, szef kuchni restauracji Ermitaż w Moskwie Lucien Olivier, stąd ta sałatka jest również znana pod nazwą „sałatka Olivier”, o czym madryccy organizatorzy nie pomyśleli, by tak ją w menu opisać. Oczywiście, ta mała niezręczność, to drobny i mało istotny szczegół madryckiego szczytu NATO, ale pokazujący, że nawet drobne szczegóły mają swoje symboliczne znaczenie, bo ich niedostrzeganie sugeruje, że wszystko da się jakoś usprawiedliwić, a marginesy błędu, czy nadmiernej tolerancji mogą być różnie rozumiane.
Z tą nadmierna tolerancją UE w odniesieniu do rosyjskiego agresora spotyka się aktualnie Litwa, która ośmieliła się zastosować do sankcji, jakie wobec Rosji zaleciła Unia. Litwa od jakiegoś czasu blokuje dostawę towarów z Rosji do obwodu kaliningradzkiego, co zarządziła Unia i z tego powodu naraża się na nieustanne zastraszanie ze strony Rosji. Znalazły się jednak takie głosy wśród unijnych komisarzy, które podpowiadają, że można do tych reguł, jakie sankcje narzucają, wprowadzić pewne wyjątki, bo trzeba być bardziej humanitarnym. Rosjanie oczywiście talie wiadomości wykorzystują i tym bardziej nalegają na Litwę, by odstąpiła od swoich decyzji, bo w przeciwnym wypadku będą musieli zbrojnie zabezpieczyć sobie tzw. korytarz transportowy, który umożliwi im dostarczanie różnych materiałów, w tym na pewno tez i strategicznych, do obwodu kaliningradzkiego. Pytanie, kto temu rosyjskiemu szantażowi ulegnie, Litwa, czy UE? A ponadto wcale nie jest powiedziane, że Rosjanom nie przyjdzie do głowy, by ten „korytarz” wyrąbać sobie przez polskie terytorium, co dla nas oznaczałoby otwarty konflikt z rosyjską federacją. Czy jesteśmy na taką ewentualność przygotowani?
Rosja od wielu już lat testuje wojska NATO, czy są czujne na ich prowokacje, szczególnie te w powietrzu, bo przecież rosyjskie samoloty wielokrotnie naruszały terytoria państw przez NATO chronionych. Raz zdarzyła się kategoryczna reakcja państwa, którego terytorium naruszył rosyjski samolot, Turcja nie zawahała się i obcy samolot zestrzeliła. Ale też Turcja jest takim członkiem NATO, który przede wszystkim dba o swoje interesy, o czy m.in. mogliśmy się przekonać, jak dochodzono do zaakceptowania zgłoszeń Finlandii i Szwecji, które aspirują do NATO. Turcja domaga się, szczególnie od Szwecji, uznania, że Kurdowie, mocno z Turcją skonfliktowani, którzy znaleźli w Szwecji schronienie będą taktowani, jak terroryści i będą poddawani ekstradycji, jeżeli Turcja z takim żądaniem wystąpi. Turcja, w końcu kraj należący do NATO, lawiruje w konflikcie, jaki toczy się na Ukrainie zajmując niezbyt jasne stanowisko wobec Rosji, przyjmując chociażby pod swoje skrzydła rosyjskich oligarchów, którzy niekoniecznie chcieliby stale przebywać w Rosji, ale, poza nielicznymi wyjątkami, nie mogą liczyć na gościnność zbyt wielu państw. Turcja zakupiła też w Rosji dużą ilość uzbrojenia, co zarządzającym NATO niezbyt się podobało, bo oznaczało współpracę wojskową kraju należącego do tej wojskowej organizacji, z krajem, który stoi po przeciwnej stronie niż NATO.
Rosja przez agresję na Ukrainie pokazała, że nie liczą się dla niej wcześniej zawarte układy, w który zaciągnęła pewne zobowiązania. Ostatnio spotkało to Norwegię, która stosując się sankcji nałożonych na Rosję odmówiła tej ostatniej dostępu do rosyjskich górników, fedrujących w kopalni znajdującej się na odległym archipelagu Svaldbard. Norwedzy po prostu obawiali się, że przez ich terytorium może być transportowana rosyjska broń, która będzie zagrażać całej Skandynawii, Rosja nazywa takie postępowanie niehumanitarnym, jakby sam humanitarnie się zachowywała, co szczególnie widać teraz na Ukrainie.
Te parę politycznych obrazków opisanych powyżej pokazuje nam, że polityczna sałatka, jaką serwują nam polityczne stoły i teraźniejsza rzeczywistość są nie mniej ciekawe i zagadkowe, niż ta rosyjska sałatka, która podawano na madryckich stołach. Politycy zasiadający za tymi stołami wsuwali sałatkę, nie zastanawiając się nad jej rodowodem, tak, jak nie bardzo zastanawiają się nad tym, w jakiej sytuacji znajduje się dzisiaj Ukraina, sąsiadujące z nią państwa, UE, Europa, a w zasadzie i cały świat. Mam takie wrażenie, że wielu z tych polityków bardziej utożsamia się z racjami agresora, a głównie z interesami, jakie ten agresor z nimi prowadzi, niż z zagrożeniem dla światowego pokoju, jakie wojna na Ukrainie ze sobą niesie.
PS. Kiedy kończyłem ten wpis, moje „ulubione” radio, czyli TOK FM podawało informację, że od dzisiaj madryckie restauracje zmieniły nazwę wiadomej sałatki z rosyjskiej na: ukraińska, kijowska, lub tradycyjna. Czy taka zmiana ma sens, to już całkiem inna sprawa.
to tylko moje opinie, nie oceniam ludzi, opisuję ich publiczne zachowania _ komentarze: pisz co chcesz, ale bez inwektyw i wulgaryzmów, za to zalicza się wypady
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka