Jak informowały media szefowa KE Ursula von der Leyen chce wprowadzić na agendę PE dyskusję o zmianie unijnych traktatów prowadzącą do likwidacji pryncypialnej zasady jednomyślności, która do tej pory obowiązuje i jest zapisana w traktatach, a ma zastosowanie w Radzie Europejskiej (zgromadzenie premierów wszystkich unijnych państw), która zatwierdza najważniejsze decyzje podejmowane przez KE. Pretekstem do dyskusji za taką zmianą ma być, co paradoksalne, że akurat teraz, możliwość zapobiegania takim sytuacjom, jak ta, którą obecnie mamy, tj. niemożność uzyskania jednomyślności, co do zastosowania unijnych sankcji wobec Rosji. Powód niby słuszny i poważny, ale akurat to dziwne, że dyskusję o tak poważnej zmianie wywołuje szefowa KE, Niemka, a to właśnie Niemcy są głównie oporni wobec zastosowania skutecznych sankcji wobec Rosji. Rzekomo w tym pomyśle wspiera Niemcy Francja, drugi kraj, który też do sankcji wobec Rosji podchodzi bardzo niejednoznacznie.
W co zatem gra Ursula von der Leyen, wywołując teraz temat, który przewraca do góry nogami podstawową zasadę, na której opierał się pomysł powołania do życia UE? Czy to aby nie kłopoty z ujarzmieniem Polski i Węgier, a także jeszcze paru innych krajów, choć znacznie mniej w tej sprawie eksponowanych, niż dwa wymienione, są właściwym powodem, czy rzeczywista chęć pomocy Ukrainie, na co powołuje się szefowa KE? Czy taka zmiana nie jest potrzebna tylko po to, by już całkowicie podporządkować sobie mniejsze kraje, którym zabraknie wpływów i argumentów na walkę z decyzjami unijnych „elit”? Te „elity”, co powszechnie widomo, wybierają się same, a potem też same decydują np. o tym, co jest „praworządne”, a co nie jest i wykorzystując swoją siłę gospodarczą uprawiają na tej podstawie jawną korupcję finansowo-polityczną, podpowiadając wyborcom rzekomo niezawisłych państw, na kogo mają w swoich krajowych wyborach głosować, by unijnych decydentów zadowolić . Nie od dzisiaj wiadomo, że dla unijnych „elit” jedyne właściwe rządy niepodległych i samorządnych państw, to te lewicowo-liberalne i to takie, które są nad wyraz uległe wobec Niemiec. Trudno nie zauważyć, że Niemcy może i są siłą napędową UE, ale są też jej największym beneficjentem wyciągającym z Unii najwięcej korzyści, z finansowymi na czele. W UE ma być tak, żeby Niemcom przede wszystkim było dobrze?
To, że Niemcy, mniej lub więcej potajemnie kolaborowały z Rosją przeciwko UE, uzależniając UE od rosyjskiego gazu, co unaoczniła rosyjska inwazja na Ukrainę, to jedno, a, że Niemcy, tak przy okazji, próbują sobie gospodarczo podporządkować 26 unijnych państw, to drugie. Czy my mamy w tym jakiś interes, żeby Niemcom w tym zawłaszczaniu UE pomagać? Gdyby rządziła poprzednia koalicja PO-PSL pewnie nikt by nawet o to nie pytał, może dowiedzielibyśmy się z jakiegoś komunikatu, że Polska już zaakceptowała nowe zasady unijnego funkcjonowania. W obecnej sytuacji powinniśmy się przynajmniej tyle domagać, że, jeżeli do dyskusji na temat zniesienia wymogu jednomyślności w RE dojdzie, to zaakceptowanie takich zmiany, po uprzedniej akceptacji poszczególnych rządów, musiałoby być potwierdzone przez narodowe referenda, które by te ustalenia, albo przyjęły, albo odrzuciły. Państwa, które by wiadomą propozycję zmiany traktatów odrzuciły powinny mieć zapewnione prawo do dogodnego i rozłożonego czasie opuszczenia UE, i do późniejszej współpracy z tą organizacją prowadzonej na równych zasadach.
Niemiecka inicjatywa ogłoszona przez szefową KE Ursulę von der Leyen ponownie przypomina, że najważniejszą podstawą do pokojowej współpracy państw leżących w Europie powinna być jednak równoprawna współpraca gospodarcza i jednolita polityka zagraniczna wobec państw trzecich, a inne obszary, kultura, nauka, sądownictwo, wolności osobiste, itd. powinny zależeć od decyzji poszczególnych państw. To, o czym decyduje Unia, a co pozostaje do decyzji niezależnych państw, powinno być bardzo precyzyjne zdefiniowane, by nie dochodziło do takich sytuacji, jakie teraz doświadcza Polska, której wyraźnie daje się do zrozumienia, że ma niewłaściwy rząd, a z tego powodu ma utrudniony, a teraz wręcz zablokowany dostęp do unijnych funduszy, na które zresztą wnosi do unijnej kasy stosowne składki. Takiej Unii, która ściąga z nas haracz, a swoich obowiązków, także płatniczych, nie wypełnia, nam nie potrzeba. Tym bardziej, kiedy jej decydenci w tym trudnym czasie, jaki obecnie mamy, są o wiele bardziej wyrozumiali dla rosyjskiego agresora, niż dla Ukrainy i dla państw, które Ukrainie pomagają.
to tylko moje opinie, nie oceniam ludzi, opisuję ich publiczne zachowania _ komentarze: pisz co chcesz, ale bez inwektyw i wulgaryzmów, za to zalicza się wypady
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka