To zastanawiające, jak mało kto w Platformie zdaje sobie sprawę z tego, że ta partia stała się zakładnikiem Tuska w walce o jej miejsce na scenie polskiej polityki. Tusk, który z upadkiem znaczenia jego promotorki, A.Merkel, stał się zbędnym zawalidrogą w „elitach” UE uznał, że pora wracać do kraju. Rozdmuchane ego nie pozwalało Tuskowi na taki zwykły powrót do ojczyzny, więc postanowił wrócić na dawne miejsce, na bycie szefem partii, którą bez pardonu kiedyś porzucił dla „robienia” międzynarodowej kariery, której, mimo niesamowitej protekcji, zrobić się jednak nie udało. „Demokratyczne” i „praworządne” metody, jakimi Tusk swój plan zrealizował, są powszechnie znane, a o tym, jakie opinie są na ten temat, nawet w samej PO, to Tuskowi „dynda i powiewa”. On przecież bardzo dobrze wie, jak pozbywać się konkurentów do stanowisk, w swojej partii zawsze tak postępował, a, że teraz nie miał już gdzie rozpychać się łokciami, uznał, że w starej partii to jeszcze ujdzie. I uszło, choć przy tej miernocie, jaka opanowała zarząd PO wcale nie dziwi, że Tusk tak łatwo porozstawiał po kątach partyjnych decydentów. Pierwszy „sukces” już za Tuskiem, ale co dalej?
Donald Tusk postawił sobie „ambitny” cel, a może też i przed nim go postawiono, ma przepędzić PiS od sprawowania rządów w Polsce. Jego była partia wyraźnie tego celu nie mogła zrealizować, KE też opornie to idzie, TSUE się stara, ale ma zbyt duże obciążenia z bojkotowaniem jego wyroków, więc jakieś ważne gremia uznały, że jeszcze nie tak stary, „szczwany lis”, niestyrany pracą, który ma niespłacone długi wdzięczności powinien się wykazać i podjąć próbę utrącenia niewygodnego przeciwnika. Czy Tusk da radę? Na razie próbuje, jeździ po Platformerskim mateczniku, po Pomorzu, straszy PiS-em i roztacza wizje, od czego to chce uchronić Polskę. Tusk wchodzi w buty Wałęsy i pewnie już sobie wyobraża, jak za jakiś czas będzie mówił, „to ja, sam, uchroniłem was przed katastrofą, do której prowadził Polskę mój poprzednik, przeciwnik, prześladowca, J.Kaczyński”. Posługuje się sprawdzonymi w „socjalistycznej” Polsce metodami, insynuacjami, m.in. o wchodzeniu przez PiS na „Putinowskie tory”. Można by zapytać, „i kto to mówi”? Czy to nie ten sam człowiek, który uchodził za „przedstawiciela Putina” w Polsce, który niejednokrotnie obściskiwał się z nim i za którego, jako szefa RE, pełną parą budował się Nord Stream?
Nie obce też są Tuskowi metody wzbudzania nienawiści między różnymi grupami naszego społeczeństwa, czym przyczynia się do coraz wyraźniejszych jego podziałów. To Tusk dzieli nas na tych, którzy są za PO i za PiS, jakby już innych przynależności i żadnej neutralności politycznej w społeczeństwie nie było. Co więcej, to ten, który, mówił o swoim rządzie (cyt. z „Komu się kłania i przed kim klęka Tusk?”, Salon24, 12.06.’11): „Nasz rząd nie będzie się kłaniał bankierom, ani związkowcom, nie będzie klękał przed księdzem”, bo „ …księża? Bronią ciemnogrodu, cholernej homofobii, kołtuńskich tradycji i tego całego zaściankowego smrodku. Tusk mówi dość! Mamy pokochać „świeży, europejski powiew wolności”. I właśnie ten Tusk poucza nas, jaki teraz Kościół w Polsce mamy i jaki ten Kościół powinien być. To też ten sam Tusk, który twierdził kiedyś, że „polskość to nienormalność”, chce nas uczyć patriotyzmu. Ten jego patriotyzm każe nam klękać przed unijnymi decydentami, którzy UE zmieniają w „towarzystwo wzajemnej adoracji”, gdzie bożyszczem staje się genderowa ideologia, a pseudo „praworządność” wytrychem do podporządkowywania sobie niezależnych narodów, które mają przerodzić się w jedno super mocarstwo, zarządzane przez Niemcy z jakimś tam udziałem Francji. Tusk i jego unijni mocodawcy mają jeszcze odwagę nazywanie takiego podejścia do UE dotrzymywaniem wartości, jakie od dawna przyświecały pomysłowi integracji europejskiej. Ojcowie założyciele, dający kiedyś podwaliny pod UE, „przewracaliby się w grobach”, gdyby wiedzieli, co teraz ich następcy robią ze zjednoczoną Europą.
Donald Tusk robi z Platformą, co chce, bo w tej partii nie ma już nikogo, kto by sobie zdawał sprawę z tego, jakie konsekwencje taka działalność może przynieść. Patrząc na zajadłość Tuska, na jego zaciśnięte pięści, na oczy, w których, aż dziw, że nie pojawiają się „czerwone piorunki” ze strajku kobiet i słysząc jego podniesiony głos, którym zachęca do jawnego buntu przeciwko legalnie ustanowionemu rządowi, nikomu z członków PO, ani zwolennikom tej partii nie przychodzi do głowy pytanie, co będzie, jak Tusk tę konfrontację z PiS-em przegra? Odpowiedź jest oczywista, PO zniknie z kart naszej historii w niesławie, takiej samej, jaka okrywa teraz PZPR. Sam Tusk z tego jakoś wybrnie, może ostatecznie wyjechać z kraju, będzie go na to stać, ale co z tymi tysiącami zawiedzionych Platformersów, których gorycz porażki będzie prześladować po wsze czasy?
to tylko moje opinie, nie oceniam ludzi, opisuję ich publiczne zachowania _ komentarze: pisz co chcesz, ale bez inwektyw i wulgaryzmów, za to zalicza się wypady
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka