Juan Diego Juan Diego
96
BLOG

Opowieść o staśku

Juan Diego Juan Diego Społeczeństwo Obserwuj notkę 0

Za kilka dni będzie 79 rocznica upadku Powstania Warszawskiego, największego obywatelskiego zrywu przeciwko „zjednoczonej” pod kierownictwem Niemców Europie. Tamtego pokolenia, które wolności broniło za chwilę nie będzie już wśród nas.

A sytuacja na dziś wygląda tak. Folksdojcze chodzą z dumnie podniesioną głową. Są bezczelnie prowokujący. „Uderz, no uderz!”. Mają świadomość, że za nimi stoi sfora psów. „Możesz mnie nazwać Niemcem”. Nie kolego, nie nazwę ciebie Niemcem. Ty jesteś dla mnie zwykłym folksdojczem. Luksusową dziwką sprzedającą Hansowi polskie, rodowe srebra. Za byle co. Za przysłowiową czapkę śliwek.

Nie chcę żadnej zjednoczonej pod niemieckim butem Europy. Nie chcę wprowadzania niemieckiego porządku w Polsce. Dlaczego? Dlatego, że aby budować coś w Europie trzeba dopuścić do głosu wszystkich, którzy mają coś do powiedzenia. To jest gwarancja, ze ktoś zauważy jakąś rysę na tamie i w porę i da innym sygnał zagrożenia. Niemcy tego nie posiadają. Oni przed cały wiek XX i początek XXI (a i dużo wcześniej) pokazują, że w ich życiu społecznym nie ma miejsca na jakikolwiek opór dla idiotyzmów, dla samowładztwa kolejnych Frycków, dla instynktu niszczenia, dla genu destrukcji. Stąd też ich fascynacja Rosją, od czasów dawnych, od Katarzyny Wielkiej, carycy Rosji, która była Prusaczką.

Przypomniała mi się anegdota, gdzieś w latach 80-tych ubiegłego wieku, w nocnym pociągu jadącym „across the country”. W pociągu konduktorem był niewielkiego wzrostu osobnik. Z delikatnie zaznaczonym wąsikiem. Na początku podróży był zwinny, sprężysty. W kółko powtarzał mantrę: „Q, tu brak Hitlera, on by tu zrobił porządek!”. Jednak z biegiem czasu jego ruchy stawały się coraz bardziej miękkie, głos stawał się rozmyty, melancholijny. Pod koniec podróży szedł już korytarzem jak marynarz na statku podczas sztormu, wbijając wzrok w podłogę, jakby szukał na niej oparcia. W pewnej chwili zatrzymał się, otworzył okno na oścież. Pomyślałem: może chce się orzeźwić, no przecież nie będzie wyskakiwał przez okno. Nie chciał wyskakiwać, ani orzeźwić się. On puścił wielkiego pawia wzdłuż pociągu. I tyle zostało z tego niemieckiego porządku wprowadzanego na ziemiach polskich.

Niemcy próbują od lat wprowadzać swój porządek w Europie. Europa (i cały świat przy okazji) jakimś cudem uniknęła całkowitej zagłady po takich porządkach.

Najpierw sobie wymyślili, że nie-aryjczyk to jest jakaś pod-istota. Wychowali na tej idei całą rzeszę młodych ludzi, którzy zabijali z przekonaniem, że zabijają jakieś szczury lub karaluchy. Był jakiś ruch oporu przeciwko temu? Nie, zero.

Potem było około 50 lat spokoju z nimi. Po tej przerwie, należało ich (zgodnie z myślą Churchilla) „zbombardować bez podania przyczyny”, bo jak mówił: „Niemca masz pod butem, lub na gardle”.

Potem sobie jedna taka wymyśliła, że przyjmie każdą ilość „inżynierów i lekarzy z Afryki”. Ktoś w Niemczech puknął się w głowę „co my najlepszego robimy?”. Był jakiś ruch oporu przeciwko tej paranoi? Nie, zero. Pełna akceptacja. Jak zobaczyli co zrobili i widzieli, że nie dają rady to wpadli na pomysł, ze wszyscy powinni „im bezwzględnie i bezwarunkowo pomóc”. Bez żadnego sprzeciwu. A niby z jakiej paki? Bo jak nie to co…

Potem wpadli na pomysł, że zielona energia to jest to. Zamykali elektrownie atomowe. Zamykali elektrownie węglowe. Bo zieloni się dorwali. Zamiast tego, wiatr, Słońce. Bez żadnego gadania. Aby zasilić całą gospodarkę w taką energię, nad Niemcami codziennie powinny szaleć huraganowe wiatry i Słońce powinno stać w zenicie 24h na dobę. A i tak byłoby mało. Był jakiś ruch oporu? Nie. Zero.

Wpadli na pomysł energii gazowej zamiast węgla i atomu. Gazowaja promyszlennost była obecna wszędzie. Na reklamach Ligi Mistrzów w futbolu. Udziały w klubach, fotele w radach nadzorczych, etc. Została otwarta furtka do podboju. Zbudowali dwa gazociągi z Rosji. Przez Bałtyk. Nie lepiej przez Polskę, lądem? Nie taniej? Nie łatwiej w utrzymaniu? Przecież Polska to członek UE. Nie, bo Polska miała być na straty, trzeba byłą ją zagłodzić. Pozbawiona energii miała się stać łatwym łupem.

Po Soborze Watykańskim II rozpoczęli systematyczną destrukcję Kościoła katolickiego. W imię czego? W imię chcieizmu. Wszystko co nie jest zabronione musi być dozwolone i pochwalone. Czy się ktoś temu sprzeciwiał? Tak, jedynie kardynał Ratzineger, który był w Niemczech znienawidzony.

Był sobie piękny projekt europejskiej wspólnoty gospodarczej, kontynuatorki Wspólnoty Węgla i Stali (EWG). Został rozjechany niemieckim czołgiem i przekształcony w projekcję ich widzi-mi-się. Für Deutschland.

Może kiedyś, gdy na gruzach tego potwora będzie się budować co normalnego, to historycy dotrą do dokumentów, w jaki sposób udało mi się zgwałcić wiele społeczeństw bez użycia Gestapo, Wehrmachtu, Luftwaffe i Kriegsmarine. STASI-ek?

Bardzo będę ciekawy „wątku polskiego” w takiej analizie.


Juan Diego
O mnie Juan Diego

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo