jspyrczak jspyrczak
929
BLOG

Odwołanie od odwołania

jspyrczak jspyrczak Polityka Obserwuj notkę 3

Sytuacja, chyba już typowa w Polsce. Prezydent miasta odwołuje dyrektora szkoły z zajmowanego stanowiska. Bo włodarz powołuje i odwołuje dyrektorów szkół, przedszkoli i placówek. Wynika to z przepisów prawa.

Sytuacja jest bezproblemowa, jeśli dyrektor traci stanowisko w wyniku przegranego konkursu. Sytuacja jest bezproblemowa, jeśli dyrektor traci stanowisko w wyniku zarzutów prokuratorskich. Jednak coraz częściej osoby zajmujące stanowisko dyrektorskie są odwoływane z błahych powodów. Prawdziwe przyczyny są ukryte.

Zapewne tylko nieliczni odwołani dyrektorzy nagłaśniają swoje problemy w mediach, próbują walczyć o powrót na stanowisko. Większość przyjmuje z pokorą decyzje władzy samorządowej. Tym bardziej, że tracąc stanowisko, nie tracą miejsca pracy. Nadal są nauczycielami, zwykle w tej samej szkole. Utrata stanowiska, nie oznacza utraty miejsca pracy.

Jenak zdarza się, że odwołany dyrektor nie zgadza się z decyzją władzy. Nie siedzi cicho, bojąc się utraty stanowiska uczącego nauczyciela. Zaczyna pisać odwołania do wyższych instancji.

W moim mieście także wydarzyła się historia; właśnie się toczy; historia jakich wiele w zakątkach naszej ojczyzny.

Dawno, dawno temu konkurs na stanowisko dyrektora szkoły wygrała kobieta. Może posiadała najwyższe kwalifikacje i odpowiednio prezentowała swoją osobę wśród innych uczestników konkursu? Może była jedyną kandydatką? Może była tą kandydatką, która miała wygrać? Ważne, że najwyższy rządzący w mieście powołał ją na stanowisko dyrektora.

Jednak lata lecą, ludzie zmieniają poglądy i opcje, a wtedy może zdarzyć się, że „nasz” dyrektor staje się „ich” dyrektorem. Czy wtedy powinien zmieniać miejsce siedzenia, bo stołek już mu się nie należy? Bo „swojemu” dyrektorowi władza gotowa jest wybaczyć błędy małe i duże. Lecz tylko „naszemu”. Błędy chowa się pod dywan lub tuszuje. Nawet malwersacje „naszemu” ujdą na sucho. Bo swoich trzeba chronić. Sytuacja zmienia się, gdy „nasz” to już „nie nasz”. Wtedy można wypunktować nawet niewielkie zaniedbania. Wszystkie chwyty dozwolone., aby na zacnym stołku zasiadł „nasz”. Można np. poprosić Sanepid o dodatkowe kontrole, aby dyrektor do znudzenia płacił z własnej kieszeni za brak ciepłej wody, mydła czy papieru toaletowego. Każdy konflikt, nawet nieistotny, można obrócić przeciw dyrektorowi.

Dyrektorka owej szkoły, jak każdy pracownik, popełniała błędy . Nie mnie decydować, czy były to błędy zasadnicze. W opinii prezydenta miały jednak tak wielką moc, że dyrektorka została odwołana . Chyba nawet w trybie natychmiastowym. Nie wnikam, czy były zasadne, bo nie o to tutaj chodzi.

I z dnia na dzień o osobie, o której mówiono, że jest opoką miejskiego szkolnictwa, że jest właściwym człowiekiem na właściwym stanowisku zmieniono opinię. Dawni pochlebcy stali się oskarżycielami. Nauczyciele, którzy prawili najwięcej komplementów, zaczęli wytykać błędy i wypaczenia byłej już pani dyrektorki. Chyba głośno było w pokoju nauczycielskim.

Odwołana dyrektorka odwołała się od decyzji prezydenta miasta do wojewody. Wojewoda zakwestionował decyzję prezydenta.

Dyrektorka odzyskała stanowisko. Na część ciała pedagogicznego padł blady strach. Jeszcze wczoraj głośno i stanowczo popierali odwołanie dyrektorki w trybie natychmiastowym. Bo oni od dawna wiedzieli, że należy odwołać dyrektorkę ze stanowiska. Ale nic nie mówili. O przepraszam! Mówili, ale tak cicho, że ich nikt nie słyszał. A teraz co będzie, jeśli ona wróci na stanowisko? A powinna, bo decyzja wojewody jest jednoznaczna. Jak oceni fałszywych pochlebców? Jak się do nich odniesie? Jakie kary dla nich wymyśli? Tak głośno popierali prezydenta, a przecież w szkole rządzi dyrektorka. To ona ocenia pracę nauczycieli, to ona decyduje o ilości godzin, to ona rozdaje płatne i bezpłatne godziny, to ona decyduje o nagrodach. A wreszcie to ona swoimi decyzjami, zgodnymi z obowiązującym prawem, może przymusić do zmiany szkoły lub przejścia na zasłużoną emeryturę.

Co czynią w walce o swój kawałek podłogi? Ano piszą list do Prezydenta Miasta. Zeskanowana treść listu znalazła się na miejskim portalu. Z niego wynika, że niżej podpisani nie zgadzają się z decyzją Wojewody, który unieważnił decyzję Prezydenta Miasta o odwołaniu ze stanowiska dyrektorki. Nie podano, kto w tak licznym gronie podpisał ów list. A szkoda...Nie podano nawet liczby podpisów...

Treść listu jest zdumiewająca. Wnioskodawcy w liście są zdziwieni? zaskoczeni? że wojewoda skupił się tylko na formie prawa i jego niuansach, a nie na dobru szkoły. Dla piszących dobro szkoły, uczniów i ich rodziców jest ważniejsze niż suche przepisy prawne. Dlatego proszą prezydenta miasta, by patrzył w szerszej perspektywie, że prawo można nagiąć dla dobra wyższego, że decyzja wojewody może nie powinna być brana pod uwagę. A ja naiwna myślałam, że decyzje władzy wyższej powinny być respektowane. Sądziłam, że to właśnie szkoła powinna wprowadzać młodzież w reguły państwa praworządnego. Wierzyłam, że nauczyciele mają obycie z normami i przepisami prawnymi, bo awans zawodowy to także znajomość prawa oświatowego. Nauczyciele powinni respektować zasadę, że żyjemy w państwie prawa i prawo stanowione przez wybrańców narodu jest najważniejsze.

Co ciekawe, pomimo, że w nagłówku listu jest napisane Rada Pedagogiczna Zespołu Szkół, wśród komentarzy na portalu są głosy, iż na Radzie Pedagogicznej nie omawiano takiego tematu. Z komentarzy wynika, że część nauczycieli z tej szkoły, po raz pierwszy z portalu dowiedziała się o liście do prezydenta.

Pikanterii tej sytuacji nadaje fakt, że po odwołaniu dyrektora szkoły, prezydent miasta ogłosił i przeprowadził konkurs na to stanowisko. Bodajże od sierpnia szkoła ma nową dyrektorkę, zwyciężczynię konkursu. Tak właściwie obecnie nie wiadomo już, która pani dyrektor jest właściwa do zarządzania szkołą. Może należałoby urządzić dwa gabinety, ale z jedną sekretarką?

Jeśli odwołana dyrektorka powróci na swoje stanowisko, to czy nowo wybranej należy się odprawa i odszkodowanie (chyba już inny nauczyciel zajął etat)?

Jaki będzie finał, czas pokaże.

Historyjka jakich wiele... Uczcie się dziatki, że w zdrowym systemie też trzeba zdrowo działać, tj. popierać tego, kto bezpośrednio ma władzę nad wami. Jemu służyć pochlebstwem, a gdy upada zamilknąć na jego temat. Bo może znów pojawić się nad wami. Swoje niekorzystne opinie wygłaszać tylko będąc na emeryturze, gdy nic wam nie zagraża.

jspyrczak
O mnie jspyrczak

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (3)

Inne tematy w dziale Polityka