Jozef1962 Jozef1962
172
BLOG

Opowieści antysemickie cz.III

Jozef1962 Jozef1962 Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 2

Pan Kazimierz  zwany panem „Kazikiem” pochodził ze wschodniej Małopolski. Znaczy przedwojennej wschodniej Małopolski. Nie pamiętam jakie to było województwo, nie pamiętam też nazwy wsi w której się urodził i wychowywał. Wiem, ze to raczej można by nazwać przysiółkiem, podobno 10, 15 domów, kilkadziesiąt osób. W latach 70 tego przysiółka już na mapie i w rzeczywistości nie było – tak mówił.

     Na skraju wsi dwa domy stały przy jednym podwórku. Mieszkali w jednym brat a w drugim siostra. Ich rodzice jakoś tak to wymyślili. Podobno rodzeństwo kiedyś dobrze, ze sobą żyło ale kiedy rodzice pomarli oni się zwaśnili. Tak, że od roku nie odzywali się do siebie. Pan Kazimierz, wtedy 10 letni Kazik przyjaźnił się z Włodkiem synem siostry. Razem chodzili na ryby, plątali się po okolicznych lasach. Pomagali sobie w różnych sprawach. Od Włodka, Kazik dowiedział się, że w jego domu ukrywa się dwoje Żydów. Facet i kobieta. Mężczyznę Kazik znał, był dwudziestoletnim synem sklepikarza, takiego dziwnego który objeżdżał konnym wozem okoliczne wioski sprzedając różne różności. Ten syn w ostatnich latach przed wojną jeździł z ojcem. Pewnego dnia we wrześniu 1943 gdy Kazik szedł rano  na grzyby dostrzegł właśnie tego Żyda jak szybkim krokiem w kapocie i  z jakimś zawiniątkiem szedł przez las byle dalej od wioski. Gdy spotkali się z Włodkiem  ten powiedział o nocnej kłótni. Żyd nie wytrzymywał w zamknięciu bo siedział w ukryciu już prawie dwa lata. Ktoś  powiedział, a on to usłyszał, że Sowieci zaczęli bić Niemców. Postanowił nie czekać i iść na wschód aby dostać się do Sowietów i u nich walczyć z Niemcami. Rodzice Włodka prosili aby jeszcze zaczekał, bo wieści niepewne, a i do frontu daleko. Ale on się uparł. Podobno dostawiał się też do matki Włodka, urodziwej niespełna trzydziestoletniej kobiety za co od ojca w pysk dostał.

     Przez tydzień, nie działo się nic. Kazik  prawie zapomniał o Żydzie.  Ponieważ w lasach sporo było grzybów codziennie rano,  chodzili je zbierać z Włodkiem. Tego dnia już wracali, trudno powiedzieć która była godzina, gdy weszli do wsi, zobaczyli dwie ciężarówki i kilkunastu Niemców stojących wokół domu Włodka . Ten przerażony pognał do swojego domu. Niemcy go przepuścili.  Kazik też chciał biec za nim ale coś go wstrzymało. Ukrył się w sąsiedniej chacie i ze strychu obserwował co działo się na podwórku.    Niemcy przeszukiwali oba domy i budynki gospodarskie. Na środku podwórka stały obie rodziny. Przerażone. Włodek ciągle w rękach trzymał kosz z grzybami. Ale już płakał ze strachu. Widać było, że Niemcy nie mogą nic znaleźć. Dwóch podbiegło do ciężarówki z pod plandeki wyciągnęło zmasakrowanego człowieka. Żył, ale widać było, że był potwornie bity, cały był zakrwawiony, ubranie było w strzępach. Doprowadzili go do starszego stopniem, ten coś powiedział. Kazik wtedy dopiero rozpoznał Żyda który wcześniej ukrywali rodzice Włodka. Ten wskazał na stodołę, weszli tam: Żyd, dwóch wlekących go żołnierzy i ten starszy stopniem, po chwili jeden z żołnierzy wyszedł ciągnąc za włosy kobietę. Kazik domyślił się, że to ukrywana Żydówka.......

      Niemcy spędzili przed te dwa domy wszystkich mieszkańców wsi. Jeden z Niemców łamaną polszczyzną powiedział, że za ukrywanie Żydów jest jedna kara: śmierć ! I ci co ukrywali zostaną zabici, ale i ci obok bo na pewno wiedzieli i nie powiadomili władz. Też poniosą taką samą karę.  Niemcy obie rodziny i żydówkę zapędzili do jednej chaty. Zapędzili też Żyda który darł się w niebogłosy, że przecież obiecali pozostawić go przy życiu. Jednak oficer się tylko śmiał. Żyd też wylądował w chacie. Wcześniej  Niemcy znaleźli trochę nafty. Oblali strzechę. Podparli drzwi. Do środka wrzucili granat. Chałupa zajęła się jak zapałka. Po godzinie został tylko murowany komin i piec. Po domostwie i ludziach nie było ani śladu, tylko popiół. Nie było co grzebać.

 

   Jakieś dwa miesiące później Kazik z ojcem szykowali drewno w lesie na zimę. Spotkali dwóch Żydów którzy błagali ich o pomoc i ukrycie. Ojciec Kazika dał im cały chleb który mieli ze sobą  ale kazał iść precz.......

     Tropiciele „polskiego antysemityzmu” wątpią w wyroki śmierci dla całych rodzin za ukrywanie Żydów, poddają to w wątpliwość lub w wersji łagodniejszej twierdzą, że takich wyroków było mało. Wystarczył jeden..... by przerazić całe województwo.....

   Tropiciele „polskiego antysemityzmu” to dziwnym trafem również w większości zwolennicy zabijania nienarodzonych, chorych dzieci. Ich koronnym argumentem jest aby nie zmuszać kobiet do heroizmu......

   Tropiciele „polskiego antysemityzmu”  siedzą wygodnie w fotelach, w ciepłych i bezpiecznych studiach telewizyjnych czy radiowych. Jedyne co im grozi to zakrztuszenie się serwowaną wodą mineralną . No może być jeszcze trzęsienie ziemi......  i dokonują ocen. Jak im nie wierzyć ?

    

Jozef1962
O mnie Jozef1962

nerwowy i uparty

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Kultura