Warsztat samochodowy mojego ojca w latach 70 to było ciekawe miejsce. W sobotnie wieczory do warsztatu przyjeżdżali różni znajomi transportowcy /którym tato naprawiał ciężarówki/ czy inni szczęśliwcy którzy posiadali samochody. W końcówce lat 70 zaczynało brakować wszystkiego. Części samochodowe to było coś czego brakowało znacznie wcześniej, bywało, że nawet coś komuś udało się zdobyć czy „załatwić” to jednak to nie działało. Tato miał opinie tego który potrafi naprawić samochód. Panowie stawali sobie na warsztacie i rozmawiali o wszystkim. Głównie o samochodach. Ale czasem o polityce i historii i przyszłości. Czasem ale rzadko wypijali jakąś flaszkę. Takie rozmowy ciągnęły się godzinami. Ja nastolatek lubiłem im się przysłuchiwać. Kombinowałem więc aby w sobotni wieczór coś mieć do zrobienia w warsztacie, coś naprawiać czy regulować. Bywali głównie rówieśnicy mojego ojca / wtedy prawie 50 letniego/ i młodsi. Ale bywali też i dużo starsi. Był pan B. dziś już nie żyjący a wtedy 80 letni zażywny staruszek, co to od kieliszka nie stronił a i historiami sypał jak z rękawa. Pochodził z Jadownik. Od niego pierwszy raz usłyszałem o Republice Jadownickiej......
Na początku listopada 1918 roku do Brzeska /miasteczko sąsiadujące z Jadownikami/ przybył liczący ponad siedemdziesięciu chłopa odział Legii Żydowskiej, umundurowany i dobrze uzbrojony /miał nawet karabin maszynowy/. Wezwali go z Tarnowa brzescy Żydzi. Obawiali się o swoje bezpieczeństwo, bo w Jadownikach pojawiło się około 20 dezerterów z batalionu armii Austriackiej którzy z frontu wschodniego przerzucanego na front włoski i w sile 2 plutonów zdezerterowali w okolicach słowackich Koszyc. Pochodzący z Jadownik dotarli do swojej rodzinnej wsi. Dezerterzy ci wraz z kilkoma innymi osobami ogłosili „Republikę Jadownicką”. Pan B mówił, że Żydzi mieli się czego bać. Byli doświadczeni przez wojnę. Rosjanie, gdy wkroczyli dokonali bowiem w 1914 roku pierwszego pogromu, rabując, bijąc, gwałcąc i zabijając kilka osób pochodzenia żydowskiego. Więc taki spory oddział „zielonych legionów” mógł budzić trwogę. Jednak był też inny powód. Kilkudziesięciu mieszkańców Jadownik a żołnierzy C.K. dostało się na początku wojny, gdy Rosjanie szli naprzód do niewoli. Cierpieli oni głód i zimno w obozach jenieckich podobno pod Lwowem. Cztery rodziny żydowskie z Brzeska dały znać rodzinom jeńców, że mogą im przez swoje żydowskie kontakty pomóc: podesłać żywność, czy ciepłą odzież. Potrzeba tylko trochę pieniędzy. Rodziny jeńców pieniądze dawały. Gdy pojawili się dezerterzy wydało się, że /bo było wśród nich 2 czy 3 odbitych jeńców dla których była podobno wysyłana pomoc/ wydało się, że żadna pomoc za pośrednictwem Żydów nie docierała. Jadowniczanie domagali się zwrotu pieniędzy i straszyli, że puszczą domy oszustów z dymem.
Przybyły oddział Legionistów tylko pogorszył sytuację. Zaczęły się kontrybucje i rekwizycje /z żywnością było kiepsko/. Kolejne napięcia to żal chłopów, że oni narażali się i walczyli na froncie a Legioniści cytuje: „chowali dupy w lazaretach i na tyłach”. Dzban animozji podobno przepełniło pobicie mieszkańca Jadownik /11 listopada / który nie chciał oddać zboża.
12 listopada nad ranem nastąpił atak „republikanów”. Legia Żydowska się nie popisała, bo zwycięstwo napastników było błyskawiczne. Rozbroili żydowski oddział i zaczęli grabić, bić i plądrować miasto. Zamieszki trwały dwa dni. Spalono cztery domy. Mediacji podejmował się Komendant miasta rotmistrz Cyga który wszak nie dysponował siłą militarną. Swoją działalność o mało nie przypłacił życiem Dopiero przybyły z Rzeszowa oddział Legionów Polskich oraz pociąg pancerny z Krakowa przywrócił ład i porządek. W Jadownikach przeprowadzono rewizje konfiskując spore ilości broni w tym wspomniany już karabin maszynowy. Prowodyrów osądzono. Otrzymali kary aresztu i chłosty. Trzepano ich na rynku miasta, że kurz leciał razem z głupotą i nieprawością z ich głów / cytując ówczesnego kronikarza/. W zamieszkach zginęło 8 osób. Dwie po stronie umownie to nazwijmy chrześcijańskiej, trzech członków Legionu Żydowskiego i trzech Żydów mieszkańców Brzeska.
Gdy kilka lat temu na murze cmentarza parafialnego umieszczono tablice z nazwiskami Brzeszczan Polaków poległych i zamęczonych w okresie II Wojny Światowej ktoś domagał się aby znalazły się tam nazwiska Żydów mieszkańców Brzeska którzy zginęli. Oraz, aby umieścić tam tablicę pamiątkową która uhonoruje Żydów poległych w pogromie brzeskim. W jakiejś prywatnej dyskusji na ten temat wyraziłem swój do tego krytyczny stosunek. Bo miasto nie dysponuje listą mieszkańców Żydowskiego pochodzenia z lat 30. Mieszkało wtedy w nim około 3 tysięcy chrześcijan i 3 tysięcy wyznania mojżeszowego przy czym liczba tych drugich ciągle się zmieniała. Po drugie nie jestem przekonany, czy Żydzi życzyli by sobie aby nazwiska ich rodaków wypisane były na murze katolickiego cmentarza co wydaje się tym bardziej uzasadnione gdy widzieliśmy jak reagowali na krzyż i Karmel w Oświęcimiu-Brzezince. Co zaś tyczy pogromu. Potępiając przemoc i odpowiedzialność zbiorową zastosowaną przez „Jadownickich republikanów” musimy pamiętać, że społeczność żydowska nie była całkiem bez winy. Jeden z moich adwersarzy, człowiek z którym byłem na ty krzykną wtedy : Pan jest zoologicznym antysemitą !!!!
Inne tematy w dziale Rozmaitości