Ksiądz Kazimierz był przez parę lat wikarym w mojej parafii. Pełnił funkcję katechety w szkole zawodowej. Dziś pracuje z niektórymi jego uczniami. Chętnie go wspominają. Powtarzając, że to był zarąbisty Ksiądz. Ksiądz Kazimierz miał dwie charakterystyczne cechy: pierwszą była wielka czarna teczka na ramie w której miał zawsze drożdżówki oraz święte obrazki ale tylko takie gdzie na odwrocie były modlitwy w intencji Ojczyzny. I jedne /drożdżówki/ i drugie rozdawał swoim uczniom. Te pierwsze, tym co pochodzili z biedniejszych domów, te drugie wszystkim…. Drugą cechą ks. Kazimierza było to, że nie ważne o czym traktowało kazanie, czy wykład na katechezie kończył zawsze apelem o bycie dobrym dla bliźnich i modlitwę w intencji Ojczyzny. Nigdy nie mówił, za jaką opcją się wypowiada traktował zawsze Ojczyznę jako wielki dar Boży o który mamy obowiązek dbać. Często dowodził, że szczęście Ojczyzny da szczęście wszystkim obywatelom. Może to było trochę demagogiczne, ale każdy widział że ks. Kazimierz po prostu kochał Polskę. Wielką namiętnością księdza był też sakrament spowiedzi. Godzinami przesiadywał w konfesjonale udzielając tego sakramentu. Sam też parę razy się u niego spowiadałem. Za każdym razem odchodziłem jakoś podbudowany, oczyszczony i z planami jak radzić sobie z diabłami które się we mnie tłuką. Dwa lata temu przeniesiono go do M. gdzie pełni funkcję spowiednika, jest na to jakaś kościelna nazwa, ale jej nie pamiętam. Czasami przyjeżdża do naszej parafii swoim rozklekotanym Cienkasem…..dwa razy nawet mnie odwiedził. Nic się nie zmienił.
Lenka to ośmioletnia dziewczynka, śliczna, rezolutna , trochę smutna ale nie wtedy gdy odwiedza mnie ze swoimi rodzicami. Mówi, że wujek jest jej przyjacielem. O początku naszej „przyjaźni” też będzie trzeba kiedyś napisać, bo to ciekawa historia. Ale wracając…. Mama Lenki pochodzi z M. Najkrótsza droga z Krakowa do M prowadzi przez moje miasteczko, a z obwodnicy widać mój dom. Jeżeli by nie wstąpili Lenka urządza ryk.
Tata Lenki w biznesy ruszył i nieźle mu się wiedzie. Mama robi karierę w banku. Piękny dom, dobry samochód, prywatna szkoła, balet, konna jazda, języki…… szkoła, ma wadę bo dzieci nie mogą przychodzić w soboty i w niedziele,…… ale przecież nic nie jest idealne……
W poniedziałek Wielkanocny wracali z M. Wstąpili. Lenka z moim synem /tym dwudziestoletnim/ bawili się z Tygrysicą : półroczną biało-czarno-rudą kotką. Lenka uwielbia zwierzaki / „Wies – powiedziała kiedyś – jak będę gzecna to tata kupi mi rybkę w akwarium”. Widać nie była grzeczna, bo nie ma jeszcze rybki/.
Zrobiłem kawę, widziałem, że mama Lenki jest podminowana… Te klechy to już całkiem świrują – zaczęła ostra – Nawet w konfesjonale prowadzą pisowską kampanie wyborczą……
- Nie rozumie ???
- W sobotę poszłam do spowiedzi w M. Taki starszy ksiądz….. niby sensownie mówił….. ale ty sobie wyobraź, jako pokutę kazał mi się modlić w intencji ojczyzny.
- No i ???
- Przecież, wiadomo, modlić się za ojczyznę to tylko pisowiec…..
Gdy chodziłem do szkoły popularnym był dowcip o facecie co to mu się wszystko z d…. kojarzyło, nawet biała chusteczka. Ale tu to chyba nie dowcip, raczej paranoja.
Inne tematy w dziale Rozmaitości