#Sądownictwo #przemoc #wymiarsprawiedliwosci
Materiał opracowany na podstawie dowodów zgromadzonych w aktach sprawy oraz nagrań dokumentujących zdarzenia będące przedmiotem śledztwa i analizy procesowej na rozprawie sądowej.
Poprzednie odcinki:
Część 1 Część 2 Część 3 Część 4 Część 5 Część 6 Część 7 Część 8 Część 9 Część 10 Część 11 Część 12 Część 13 Część 14 Część 15 Część 16
Następny odcinek
Ciąg dalszy:
Jak to zostało wcześniej opisane, wszystkie zawiadomienia, jakie zostały wysłane do Prokuratury o możliwości popełnienia przestępstw podczas prowadzenia procesu przez osoby zaangażowane, zostały odrzucone, ale stało się coś bardzo dziwnego. Prokurator oskarżająca BR, napisała list do rodziny, przekonując w nim, że proces był prowadzony prawidłowo i wszystkie ustalenia zostały opracowane w sposób zgodny z przepisami. Ale Prokurator tylko napisała, że wszystko było w porządku, ale nie przytoczyła ANI JEDNEGO ARGUMENTU, który miałby potwierdzać stanowisko Pani Prokurator. W piśmie jej były zawarte same ogólniki. Rodzina w ciągu dwóch dni przygotowała merytoryczną i popartą dowodami odpowiedź do pani prokurator i przesłała ją do Prokuratury Krajowej. Poniżej jest to pismo, z pewnymi skrótami i parafrazami wypowiedzi, które są w aktach. Zastosowano taki zabieg, aby nie publikować dosłownie akt, aby nie narazić się na kłopoty ze strony wymiaru sprawiedliwości.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------
Dnia 15.06.RR rodzina Bartka R otrzymała pismo od Prokurator prowadzącej sprawę Bartka R, będąc stroną oskarżającą w sprawie XXX K NNN/RR prowadzonej w Sądzie Okręgowym w ZZZ. Pismo Pani Prokurator z dnia 10.06.nr PR 3 Ds.NNN.RRRR; PO XX KO NNN.RRRR, załączam do niniejszej korespondencji. Pragnę wskazać, że pismo to, wzbudziło moje wielkie zdziwienie, ponieważ Pani Prokurator pomimo przywołania w nim moich zawiadomień do Prokuratury, w ogóle nie odnosi się do ani jednego dowodu, jakich wiele zostało podanych w zawiadomieniach o możliwości popełnienia przestępstw przez osoby zaangażowane w ten proces.
Pragnę również poinformować, że bardzo skrupulatnie zostały zbadane przez rodzinę Bartka R całe akta sprawy XXX KNNN/RR i rodzina Bartka R twierdzi na podstawie zebranego z akt materiału dowodowego, że uzasadnienie wyroku, jakie napisała sędzia prowadząca proces, nie ma nic wspólnego z materiałem jaki jest w aktach. Stan faktyczny, jaki przedstawiła w uzasadnieniu wyroku sędzia, nie odzwierciedla prawdy materialnej, jaka wynika z dowodów zebranych w aktach sądowych tej sprawy. Rodzina nie odważyłaby się składać zawiadomień o możliwości popełnienia przestępstw, gdyby nie dysponowała bezsprzecznymi dowodami na swoje twierdzenia. Dowody i fakty zebrane w materiale dowodowym tejże sprawy, w konfrontacji z uzasadnieniem wyroku i wyrokiem, przeczą sformułowaniom Pani Prokurator zawartym w piśmie z dnia 10.06, jakoby sąd prawidłowo procedował w tej sprawie. Chcę mocno podkreślić, że wszelkie moje komentarze co do prowadzenia tej sprawy, nie ingerują w niezawisłość sądu, ponieważ ta była nienaruszona zarówno podczas prowadzenia procesu w Sądzie Okręgowym w ZZZ, jak i w Sądzie Apelacyjnym w ZZZ. Lecz trzeba wskazać, że po wydaniu wyroku, niezawisłość zamienia się w odpowiedzialność za wydany wyrok. Moje komentarze wskazują na łamanie prawa podczas ustalania stanu faktycznego, a co za tym idzie ustalenie nieprawdziwego stanu faktycznego, na podstawie którego nie mógł być wydany sprawiedliwy wyrok.
Pozwolę sobie ustosunkować się do twierdzeń zawartych w piśmie Pani Prokurator z dnia 10.06.RRRR:
- Na stronie 2 pisma Pani Prokurator napisała: „W toku procesu Sąd rozpoznał każdy wniosek dowodowy stron i swoje stanowisko każdorazowo rzeczowo uzasadnił”.
Mój komentarz: Z przykrością muszę stwierdzić, że to twierdzenie Pani Prokurator nie jest prawdą. Bartek R w piśmie k. nnn wniósł o dołączenie do akt sprawy (czyli – w jego rozumieniu – przeprowadzeniu dowodu) z nagrań audio i video z udziałem żony Bartka R i jej ojca, pana Marka R. Wniosek ten nigdy nie został ani przyjęty, ani oddalony (na co także wskazuje skarga kasacyjna wniesiona 11.03.RRRR przez obrońcę Bartka R).
- Na tej samej, drugiej stronie Pani Prokurator napisała: „wskazany imiennie sędzia w ramach swoich kompetencji dokonała oceny wszystkich dowodów zgodnie z dyrektywą 7 kpk tj, z zasadami prawidłowego rozumowania, wskazaniami wiedzy i doświadczenia życiowego. Tak też zostały ocenione zeznania świadka AP, czy opinia biegłego z zakresu informatyki”.
Mój komentarz: Być może sędzia oceniła zeznania świadka AP zgodnie z dyrektywą 7 kpk, ale przywołując je w uzasadnieniu wyroku zupełnie zmieniała je (wręcz sfałszowała) tak, aby obciążyć nieprawdziwą okolicznością Bartka R. Świadek AP zeznała, że w przeddzień wypadku żony Bartka R przyszła do niej, jakoś wieczorem i była taka bardzo zamyślona. Wspomniała, że ta firma średnio idzie, że może ją zamkną. To była krótka wizyta. Świadek powiedziała, że musi dużo rozmyślać, trochę uciekała wzrokiem i poszła do domu. Dalej świadek zeznała także, że raz też przyszła do niej pod wieczór i od razu na korytarzu świadek zauważyła, że ma podbite oko. Świadek określiła czas tego, że było niedługo przed urodzeniem tej drugiej dziewczynki. Żona Bartka R, zapytana przez AP o to, co się stało, opowiedziała, że ktoś ją zaatakował na ulicy i wyrwał torebkę i uderzył. Świadek zeznała, że torebkę miała, bo nie dała sobie jej wyrwać. W dalszej części zeznań, świadek AP zeznała, że o wypadku dowiedziała się w formie smsa od żony Bartka R. To był bardzo długi sms. Żona Bartka R napisała w nim, że nie była ze mną szczera, że bardzo mnie przeprasza, że wypadła z drugiego piętra, jest poobijana, ma rozdartą czaszkę i że jest w szpitalu, że stan jest chyba stabilny i że dziecku nic się nie stało. Co do rozmowy telefonicznej świadek AP zeznała, że po pracy zadzwoniła do żony Bartka R, gdzieś koło godziny 16:00. Żona Bartka R była bardzo rozmowna. Świadek bała się zadzwonić, bo myślała, że żona Bartka R będzie płakać, że trochę inaczej to wszystko usłyszy. Żona Bartka R mówiła, żeby się nie martwiła, że ona jest już bezpieczna, że jest w szpitalu, że rodzice przyjadą czy już byli. Wtedy świadek się zapytała, czy może odwiedzić żonę Bartka R i za jeden lub dwa dni była u niej razem ze swoją mamą.
A jak sędzia przytoczyła te zeznania w uzasadnieniu wyroku? Można to przeczytać na 12 stronie uzasadnienia wyroku na dole:
W okolicach godziny 23.00 żona Bartka R udała się do swojej koleżanki AP, której nie podała jednak prawdziwej przyczyny tak późnej wizyty. AP zauważyła u żony Bartka R podbite lewe oko. Żona Bartka R, nie chcąc ujawnić prawdy, powiedziała jej, że została zaczepiona przez mężczyznę, który chciał zabrać należącą do niej torebkę, a gdy szarpała się z napastnikiem, została uderzona w twarz. Już później, podczas pobytu w szpitalu, żona Bartka R napisała sms-a, w którym przeprosiła koleżankę za to, że dzień wcześniej ją okłamała, a potem w trakcie rozmowy telefonicznej opisała koleżance, co zdarzyło się dnia poprzedniego, między innymi to, że została pobita przez męża.
Warto dodać, że świadek AP konsekwentnie tak zeznawała, zarówno na procesie, jak też w postępowaniu przygotowawczym. Więc świadek AP widziała dzień przed wypadkiem żonę Bartka R i wcale nie zeznała, jakoby widziała u niej jakiekolwiek obrażenia. Zeznała, że wizyta była krótka, a żona Bartka R była zamyślona. Świadek zeznając o treściach sms i rozmowie telefonicznej nic nie mówi o tym, że żona Bartka R ją poinformowała, że dzień wcześniej została pobita przez męża. Ponadto świadek zeznała, że pobitą żonę Bartka R widziała niedługo przed urodzeniem tej drugiej dziewczynki, a to był czas, gdy Bartek R już dawno był w areszcie, więc on nie mógł być w żadnym razie sprawcą tego pobicia. Dziwne, że na procesie nikt na to nie zwraca uwagi, a sędzia (lub Prokurator) nie poszukuje winnego tego pobicia. Koniecznie trzeba zaznaczyć, że świadek AP wyraźnie oddziela te dwie wizyty, zeznając: „W przeddzień wypadku żony Bartka R przyszła też do mnie” oraz „Raz też przyszła do mnie pod wieczór i od razu na korytarzu zauważyłam, że ma podbite oko. To było niedługo przed urodzeniem tej drugiej dziewczynki..” Porównując to, co zeznała świadek AP z tym, jak to przedstawiła w uzasadnieniu wyroku sędzia, nasuwa się tylko jeden wniosek: zeznanie świadka AP zostało w uzasadnieniu wyroku sfałszowane przez sędzię i stało się jednym z wielu nieprawdziwych elementów, na podstawie których sędzia budowała „stan faktyczny”. Jeśli dodać, że sędzia aż siedem razy (strony: 12, 25, 52, 60, 64, 78, 83) powoływała się w swoim uzasadnieniu wyroku na to sfałszowane przez siebie zeznanie świadka AP, wykorzystując do wzmacniania oskarżeń i dyskredytowania obrony, to twierdzenia Pani Prokurator o sformalizowanym postępowaniu sądowym adekwatnym do zasad procedury karnej budzi olbrzymie wątpliwości.
Co do biegłego informatyka, to trudno jest dyskutować z faktem, że biegły informatyk w swej opinii napisał, że poddane przez niego badaniom nagrania, nie były możliwe do przesłuchania z uwagi na ich obszerność, ponieważ ich długość to 573,5 godziny. Podczas gdy po zliczeniu czasów nagań okazało się, że ich całkowity czas to: 69h:19min:22sek, a nagrania można było przesłuchać w zupełnie rozsądnym czasie: 31h:13min:24sek, ponieważ nagrania były realizowane przez dwa urządzenia jednocześnie, więc się powtarzały. Jeśli dodać, że porównując treść nagrań z zeznaniami świadków, jakie składali na procesie, można zidentyfikować wiele rozbieżności między tym, co zeznali świadkowie, a tym co jest udokumentowane na nagraniach, co bezspornie wskazuje na to, że świadkowie rodzice żony Bartka R oraz ona sama, składali podczas procesu fałszywe zeznania. Więc można przyjąć, że nagrania te były jednym z najważniejszych dowodów w sprawie i należałoby skierować pytanie do sędzi i prokurator: dlaczego te nagrania nie zostały przesłuchane zgodnie z wnioskiem Bartka R? Pytanie to, jest ze wszech miar zasadne, a odpowiedź na nie – bardzo ważna.
- Dalej na stronie 2 pisma, Pani Prokurator napisała: „Także rolą prokuratora w niniejszej jak i każdej innej sprawie karnej, było zebranie dowodów i na ich podstawie ustalenie, czy zostało popełnione przestępstwo, a jeżeli tak, ustalenie i postawienie w stan oskarżenia sprawcy i tak też się stało”
Mój komentarz: Zgodnie z przywołaną przez Panią Prokurator rolą prokuratora faktycznie zebrała Pani Prokurator dowody, wykonała oględziny miejsca zdarzenia, przesłuchała świadków i wszystkie te materiały Pani Prokurator podpisała własnym nazwiskiem. Dlatego dziwi, że w uzasadnieniu wyroku nie ma wielu z tych zebranych przez Panią Prokurator dowodów. Można tutaj na przykład przywołać oględziny miejsca zdarzenia (k. nnn), gdzie Pani Prokurator napisała, że: „miejsce zdarzenia (balkon) było miejscem trudno dostępnym nawet dla jednej osoby” oraz wskazała miejsce, w którym mogła znajdować się żona Bartka R tuż przed upadkiem i było to miejsce na końcu balkonu, gdzie nie sięgał banner z ogłoszeniem o sprzedaży mieszkania. Wykonane zdjęcia to potwierdzają. W tym miejscu zostało zamieszczone jedno ze zdjęć z oględzin balkonu, na którym widać, że na balkonie nie ma zupełnie miejsca do swobodnego poruszania się. Zdjęcie to, zostało wykonane podczas oględzin miejsca zdarzenia nadzorowanym przez Panią Prokurator. Na tym zdjęciu zostały udokumentowane warunki na balkonie zaraz po zdarzeniu. Więc zgodnie z dyrektywą 7 kpk, czyli zasadami prawidłowego rozumowania, wskazaniami wiedzy i doświadczenia życiowego, proszę wytłumaczyć, jak Bartek R wypchnął swoją żonę nie naruszając przy tym widocznych na zdjęciu pustych kartonów? Jak mógł się wcisnąć przed swoją żonę, jak to twierdziła w uzasadnieniu wyroku sędzia nie gniotąc tych pustych kartonów? Zresztą sama Pani Prokurator napisała w oględzinach miejsca zdarzenia, że „miejsce to było trudno dostępne nawet dla jednej osoby” oraz „nie stwierdzono śladów walki, czy przemocy”. To zdjęcie wykonane podczas oględzin miejsca zdarzenia nadzorowanym przez Panią Prokurator jest dowodem, faktem, prawdą materialną, która bezspornie świadczy o tym, że Bartek R nie mógł wypchnąć swojej żony z balkonu. Fizycznie było to niemożliwe. Jakakolwiek przepychanka w miejscu rzekomego wypchnięcia żony Bartka R z balkonu, musiałaby spowodować pogniecenie kartonów, czy rozrzucenie ich. I pytanie: dlaczego w uzasadnieniu wyroku brak jest tego dowodu? Przecież zgodnie z 424 kpk, sędzia ma obowiązek wyjaśnić w uzasadnieniu wyroku dlaczego pominęła jakiś dowód, dlaczego go odrzuciła przy ustalaniu stanu faktycznego. Próżno szukać w uzasadnieniu wyroku zarówno tego dowodu jak i wyjaśnienia dlaczego go nie ujęto przy ustalaniu stanu faktycznego.
- Dalej Pani Prokurator napisała w swoim piśmie z dnia 10.06.RRRR: „Faktem jest iż nie zabezpieczono w toku postępowania narzędzia przemocy, jednak powyższe nie stanowiło przeszkody w wydaniu wyroku skazującego na podstawie innego obszernego materiału dowodowego, który potwierdził winę oskarżonego”.
Mój komentarz: Aż się chce zapytać: a jakiego innego obszernego materiału dowodowego? domyślam się, że tym obszernym materiałem dowodowym, są zeznania robotników, którzy jakoby widzieli ręce wypychające kobietę. Faktycznie jednak zeznania te są najbardziej kruchym i wątpliwym dowodem, do czego jeszcze się w dalszej części pisma z uwagą odniosę. Zadziwia bardzo to, że tak lekko podchodzi i prokurator i sędzia do faktu niespójności zeznań żony Bartka R z faktami. Fakt (prawda materialna) jest taki, że żona Bartka R zeznała, iż uciekała przez balkon podobno przed bijącym ją metalową rurką mężem. Policja przeszukała miejsce zdarzenia i nie znalazła metalowej rurki, narzędzia przemocy, a chwilę później mieszkanie zostało sprzedane i opróżnione do ostatniej rzeczy przez ojca żony Bartka R, osobę która nawet nie kryła swojej wielkiej nieżyczliwości w stosunku do Bartka R. Można więc przyjąć z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością, że gdyby pan MR podczas opróżniania mieszkania do sprzedaży znalazł to narzędzie przemocy, to na pewno znalazłoby się ono w aktach sprawy. Fakt jest taki, że metalowa rurka o której zeznawała żona Bartka R nigdy nie została odnaleziona, a gdyby istniała, to powinna się odnaleźć najpóźniej podczas opróżniania mieszkania do sprzedaży. Sędzia na 83 stronie uzasadnienia wyroku napisała:
Przedmiotowa rurka nie została zabezpieczana przez funkcjonariuszy Policji, niemniej jest to zaniedbanie leżące po stronie organów ścigania, a nie mogące obciążać pokrzywdzonej i oceny jej wiarygodności.
Z tego twierdzenia sędzi jednoznacznie można wywnioskować, że brak narzędzia przemocy, o którym zeznawała żona Bartka R, może świadczyć o braku wiarygodności jej zeznań, lecz sędzia winę za brak narzędzia zrzuca na organa ścigania i temat uznaje za zamknięty. Zresztą podobnie jak Pani Prokurator czyni to w swoim piśmie z dnia 10.06.XXXX pisząc, że brak tego narzędzia nie stanowiło przeszkody w oskarżeniu Bartka R. Jednak trzeba mocno podkreślić, że aby rzetelnie przedstawić całą sytuację i zbudować prawidłowy stan faktyczny, to należałoby dodać, że nawet jeśli organa ścigana nie dołożyły należytej staranności w odnalezieniu narzędzia przemocy, to zgodnie prawami fizyki (metalowa rurka nie może wyparować), ten przedmiot powinien się odnaleźć najpóźniej podczas opróżniania mieszkania przed sprzedażą. Sędzia dobrze wiedziała o tym, że mieszkanie zostało sprzedane, a przed sprzedażą opróżnione do ostatniej rzeczy, ponieważ pan MR kilkukrotnie o tym zeznawał na procesie. Na koniec tego punktu pytanie: dlaczego w uzasadnieniu wyroku nie ma słowa o tym, że mieszkanie było gruntownie opróżnione do sprzedaży (jeszcze podczas trwania śledztwa) i pomimo to, metalowa rurka nigdy nie została odnaleziona? Z punktu widzenia wagi tej sprawy, powinna ta kwestia być wzięta pod uwagę jako ważny element ustalania stanu faktycznego i powinna budzić podejrzenia osób prowadzących śledztwo, co do wiarygodności żony Bartka R.
- Dalej w piśmie z dnia 10.06.XXXX Pani Prokurator pisze: „Nie zasługuje na aprobatę także stanowisko dotyczące ukrywania przez sąd czy prokuratora dowodów niewinności. Zarówno oskarżyciel jak i sąd mają obowiązek wziąć pod uwagę całokształt materiału dowodowego przy ustalaniu stanu faktycznego… „
Mój komentarz: Oczywiście, że oskarżyciel jak i sąd mają obowiązek wziąć pod uwagę całokształt materiału dowodowego przy ustalanie stanu faktycznego, więc w tym miejscu należy zadać pytania: gdzie w uzasadnieniu wyroku jest mowa o oględzinach balkonu (k. nnn), w których prokurator napisała, że było to miejsce trudno dostępne nawet dla jednej osoby? Zdjęcia wykonane podczas oględzin, potwierdzają te oględziny. Gdzie jest w uzasadnieniu wyroku wyjaśnienie dlaczego te oględziny zostały pominięte przy ustalaniu stanu faktycznego? Gdzie w uzasadnieniu wyroku jest napisane, że wynik badania DNA żony Bartka R (k. nnn) na jego dłoniach jest ujemny? Skoro Pani Prokurator twierdzi, że „brak ujawnienia śladów DNA pokrzywdzonej na rękach oskarżonego sam w sobie nie wyklucza faktu wypchnięcia jej z balkonu przez Bartka R”, to dlaczego nie zostało to ujęte w uzasadnieniu wyroku zgodnie z art., 424 kpk? W uzasadnieniu wyroku nie ma słowa o wyniku badań DNA. Dlaczego sędzia przemilczała ten fakt? Czy to nie pozwala na wyciągnięcie wniosku o ukrywaniu dowodów niewinności Bartka R?
- Dalej Pani Prokurator napisała w swoim piśmie: „zaznaczyć należy iż podstawą ustaleń w zakresie usiłowanie zabójstwa były nie tylko relacje pracowników, układających w chwili zdarzenia kostkę brukową, ale także wyniki oględzin miejsca oraz opinia biegłego z zakresu upadków z wysokości”.
Mój komentarz: Tak, biegłych oceniających sytuację i dowodzących, że żona Bartka R została wypchnięta z balkonu było wielu… dziwne tylko, że żaden z tych ekspertów, nie zauważył, że żona Bartka R nie ma śladów na plecach po tym rzekomym fikołku, jaki zrobiła przez balustradę balkonu po rzekomym pchnięciu jej przez Bartka R. Zdarzenie miało miejsce latem, a więc żona Bartka R nie była na pewno grubo ubrana i nawet samo silne pchnięcie na balustradę balkonu powinno pozostawić poprzeczny ślad na jej plechach. Krawędź balustrady jest szeroka i ma ostre krawędzie, uderzenie o nią, a następnie przewinięcie się wokół niej, powinno spowodować poranienia na plecach żony Bartka R. Wysokość balustrady balkonu, według oględzin miała 98 cm, a więc krawędź balustrady znajdowała się około 15,5 cm powyżej środka ciężkości żony Bartka R, która w tamtym czasie ważyła około 70kg. Według tych parametrów, podczas rzekomego fiknięcia przez krawędź balustrady, nacisk na plecy żony Bartka R powinien być na tyle silny, że na plecach jej musiałyby się pojawić zranienia i sińce. Zdjęcie z obdukcji żony Bartka R pokazuje, że żona Bartka R jest poobijana po bokach, ponieważ wzdłuż jej drogi zsuwania się z balkonu, był na całej długości wystający na 20 cm murek, o który na pewno kilka razy uderzyła, a po uderzeniu nogami o parapet straciła pion i uderzyła drugim bokiem i na pewno głową już upadając na ziemię. Ale na samych plecach nie ma żadnych urazów będących skutkiem kontaktu z barierką balkonu, a według wersji sędzi i prokurator żona Bartka R powinna mieć ślady kontaktu z szeroką i ostrokrawędziastą barierką balkonu. Sędzia napisała w uzasadnieniu wyroku (str. 14):
Kiedy żona Bartka R znajdowała się już na balkonie przy barierce po lewej stronie balkonu, odwróciła się tyłem do barierki, a Bartek R, sytuując się z nią twarzą w twarz, położył jej ręce na górnej części klatki piersiowej w okolicy barków i wypchnął ją przez barierkę balkonu.
W tym miejscu pragnę wypunktować dowody z akt, które świadczą o tym, że wersja, jaką przedstawiła sędzia i prokurator nie mają zupełnie uzasadnienia w faktach. W aktach sprawy są następujące dowody niewinności Bartka R:
- Oględziny miejsca zdarzenia, które wykonała Prokurator, pisząc w nich że „było to miejsce trudno dostępne nawet dla jednej osoby” (k. nnn). Wykonane zdjęcia (znajdują się w aktach), potwierdzają te oględziny. Patrząc na zdjęcie balkonu wykonane podczas oglęzin i korzystając z racjonalnego myślenia proszę odpowiedzieć, jak Bartek R miał wypchnąć swoją żonę nie gniotąc widocznych na zdjęciu pustych kartonów? Jak żona Bartka R mogła wypaść z balkonu, jeśli zgodnie z wersją sędzi Bartek R stał przed nią, więc przy rzekomym popchnięciu swojej żony, co najwyżej mógł ją docisnąć do balustrady balkonu, skutecznie blokując robienie fikołków w wyniku których jego żona miałaby wypaść głową w dół z balkonu.
- Ujemny wynik badania śladów DNA żony Bartka R na rękach Bartka R. Pytanie: jak robotnicy mogli widzieć wypychające żonę Bartka R ręce, skoro nie stwierdzono śladów jej DNA na rękach Bartka R. I znów, korzystając z racjonalnego myślenia, nie można twierdzić, że przy mocnym pchnięciu, stojąc bardzo blisko drugiej osoby, można to zrobić tak, aby nie zostały pozostawione ślady DNA tej osoby pod paznokciami na rękach wypychającego.
- Brak śladów na plecach żony Bartka R po rzekomym fiknięciu przez krawędź balustrady balkonu: Jak żona Bartka R mogła wypaść przez szeroką i znajdującą się powyżej 15,5 cm jej środka ciężkości krawędź balustrady balkonu, nie pozostawiając przy tym żadnych śladów na plecach po takim wypadku?
- Brak śladów biologicznych na parapecie na parterze, o który rzekomo uderzyła żona Bartka R głową. I jeszcze jedno pytanie: w oględzinach miejsca zdarzenia (k.nnn) Pani Prokurator napisała, że na parapecie na parterze był tylko jeden ślad daktyloskopijny. Jak żona Bartka R mogła uderzyć głową o ten parapet, raniąc się o niego i nie pozostawiając na nim żadnych śladów biologicznych? Na to wskazał także biegły WM w zeznaniach dnia 5 czerwca RRRR r. Sędzia wraz z Prokurator ignorują tę opinię biegłego, która również wskazuje na niewinność Bartka R oraz zupełnie nieprawidłowo ustalony stan faktyczny.
- Zupełnie zniweczony eksperyment procesowy, przeprowadzony z obrazą dla rzetelnych procedur śledztwa: Pani Prokurator napisała, że: „na balkonie istotnie nie było wiele miejsca, jednak przebieg zdarzeń odtworzony przez sąd był możliwy do zaistnienia, czego dowiódł choćby wynik eksperymentu procesowego”.
Mój komentarz: przede wszystkim eksperyment procesowy nie miał żadnego wyniku, ponieważ nie został przeprowadzony do końca. Manekin nie został wyrzucony. A szkoda, ponieważ podczas takiej próby wypchnięcia manekinu, bezspornie okazałoby się, że manekin nie może wypaść, ponieważ osoba wypychająca go, skutecznie go blokuje na tak małej przestrzeni. Poza tym, podczas eksperymentu procesowego balkon był już w zupełnie innym stanie niż podczas zdarzenia (m.in. wskazuje na to skarga kasacyjna złożona do Sądu Najwyższego 11 marca XXXX przez obrońcę Bartka R). Jeśli wziąć pod uwagę wszystkie powyższe FAKTY i korzystając z racjonalnego myślenia należy stwierdzić, że nie jest absolutnie możliwy przebieg zdarzenia taki, jak to przedstawiła sędzia i prokurator co do zarzutu rzekomej próby zabójstwa. Warto w tym miejscu dodać, że oskarżenie Bartka R o próbę zabójstwa zostało oparte o zeznania świadków (robotników układających chodnik), którzy obserwowali zdarzenie około jednej sekundy (opinia biegłego). Gdy prześledzi się ich zeznania, to wyraźnie widać, że wielokrotnie je zmieniali i nie byli pewni tego co właściwie widzieli. Mało tego, ci świadkowie nie chcieli w ogóle zeznawać i trzeba było zagrozić im karą grzywny, jeden prawie mdlał na procesie, i potrzebna była obecność psychologa. Jeden ze świadków wręcz zeznał, że Prokurator domagała się od niego określonych zeznań.
Doprawdy trudno tym zeznaniom przypisać status mocnego dowodu. Więc w tym miejscu nasuwa się bardzo ważne pytanie: dlaczego sędzia i prokurator, mając dowody (wymienione powyżej), wręcz prawdę materialną, świadczącą o tym, że Bartek R na pewno nie wypchnął swojej żony z balkonu, (zeznała to również sama żona Bartka R), przeciwstawiają tym mocnym, bezspornym dowodom, te słabe zeznania robotników, które w oparciu o zebrany materiał dowodowy powinny być sfalsyfikowane, jako zupełnie niewiarygodne?
- I kolejne twierdzenie Pani Prokurator z pisma (str. 3): „Nie zasługuje na aprobatę stwierdzenie, iż sąd niesłusznie przesłuchiwał świadków zamiast przesłuchać nagrania”.
Mój komentarz: moje twierdzenie co do przesłuchań świadków było takie, że wszystko, cokolwiek mogli zeznać ci świadkowie, było zarejestrowane w nagraniach, wiec zamiast przesłuchiwać świadków którzy kłamali, sąd mógł odsłuchać nagrania i ustaliłby wówczas stan faktyczny. Ale nic nie stoi na przeszkodzie, aby uczynić to teraz, ponieważ porównanie zeznań świadków, jakie zostały złożone podczas procesu i w śledztwie, z dokumentacją zdarzeń w nagraniach, pokazuje na duże rozbieżności pomiędzy zeznaniami świadków a treścią nagrań, dotyczących zdarzeń, o których zeznawali świadkowie. Zostały złożone zawiadomienia o składaniu fałszywych zeznań przez rodziców żony Bartka R, a także przez ich córkę, właśnie w oparciu o porównanie zeznań świadków z treścią nagrań, które są bezwpływową i rzetelną dokumentacją. Ponadto żona Bartka R podczas procesu zeznała że nagrała wszystkie spotkania z rodzicami. Można więc na tej podstawie przyjąć, że przesłuchanie tych nagrań w rzetelnym procesie, byłoby wręcz oczywiste.
Co do moich zawiadomień o składaniu fałszywych zeznań, jak na razie Prokuratura Rejonowa w ZZZZ odmówiła wszczęcia dochodzenia powołując się na art. 17 par. 1, twierdząc, że opowiadanie na rozprawie o zdarzeniach zupełnie inaczej niż one faktycznie przebiegły, nie ma znamion przestępstwa. Więc warto zapytać: na czym polega składanie fałszywych zeznań, jeśli nie na tym, że świadek zeznaje zupełnie inaczej niż zdarzenie faktycznie przebiegło? Sędzia gdyby zapoznała się z rzeczonymi nagraniami, o co prosił Bartek R, to wiedziałaby także to, że 3.08.RRRR roku, żona Bartka R nie mogła mieć podbitego oka i na pewno nie mogło być tego dnia wykonane zdjęcie, na którym żona Bartka R „ma ślady na twarzy”. Warto zadać pytanie: skąd sędzia wzięła zdjęcia wykonane 3.08.RRRR i 31.07.RRRR., twierdząc w uzasadnieniu wyroku, że w aktach są zdjęcia żony Bartka R ze „śladami na twarzy” wykonane 31 lipca i 3 sierpnia RRRR roku. W aktach nie ma zdjęć żony Bartka R ze „śladami na twarzy, które mają datę wykonania 3.08.RRRR i 31.07.RRRR. A ze zignorowanych przez sędzię i prokurator nagrań, wiadomo z całą pewnością, że nawet nie mogło być takich zdjęć. Dowodzi tego nagranie z dnia 5.08.RRRR, kiedy żona Bartka R grozi ojcu, że zawiadomi policję, jeżeli ojciec jeszcze raz będzie nachodził ją w pracy, i mówi mu: „Nie mam podbitego oka. Żal ci dupę ściska, że jest sprzedawane mieszkanie, dlatego to robisz.”. Ponadto przygotowując się do tego nagrania kamera pokazuje przez chwilę twarz żony Bartka R, z czego została zrobiona stop klatka. W tym miejscu pisma wstawione jest zdjęcie.
- Pod koniec pisma zamieszcza Pani Prokurator takie twierdzenie: „Materiał dowodowy zebrany w niniejszej sprawie nie dał podstawy do zakwestionowania zeznań pokrzywdzonej ani podważenia fachowości i rzetelności opinii biegłej psycholog”.
Mój komentarz: Najpierw przywołam tutaj już wcześniej omówiony brak metalowej rurki, którą podobno użył do bicia swej żony, Bartek R. Gdyby faktycznie rzeczona rurka istniała, to zgodnie z prawami fizyki musiałby się odnaleźć najpóźniej podczas opróżniania mieszkania do sprzedaży przez pana MR, który nie krył się z tym, że bardzo źle życzy Bartkowi R. I znów odwołam się do pominiętych przez sędzię nagrań, o których przesłuchanie złożył wniosek Bartek R, a który to wniosek jak na wstępie zostało napisane, nigdy nie został uwzględniony. Więc gdyby sędzia zapoznała się z tymi nagraniami, to miałaby bogaty materiał, aby nie wierzyć zeznaniom żony Bartka R. W tych nagraniach nawet matka żony Bartka R po tym, gdy została oszukana przez swoją córkę, mówi do niej zdenerwowana, aby jej córka „poszła sobie do szkoły aktorskiej”. Z nagrań jednoznacznie wynika, że rodzice żony Bartka R dobrze wiedzą, że potrafi ona świetnie kłamać, a zatajają to na sprawie. Ponadto w zeznaniach żony Bartka R aż roi się od niespójności, których sędzia w ogóle nie zauważała. Przywołam tutaj jeden tylko przykład (jest ich dużo więcej). Oto fragment z zawiadomienia o składaniu fałszywych zeznań przez żonę Bartka R, jakie zostało złożone do Prokuratury:
Żona Bartka R wskazuje na różne momenty, kiedy w jej życiu rodzinnym z Bartkiem R miała rozpocząć się przemoc, a miesiąc po ogłoszeniu wyroku dodaje kolejny, podczas wywiadu w znanym programie. Gdyby jej zeznania były prawdziwe, to konsekwentnie powtarzałby wciąż tę samą wersję, lecz żona Bartka R ciągle ubarwia i dodaje kolejne „fakty”. W szpitalu zeznała, że wtedy była jakaś kłótnia o kasę fiskalną, mąż chciał ją wziąć, chociaż nie mógł, ja wówczas zadzwoniłam po mojego ojca i że wtedy chyba po raz pierwszy doszło do jakiejś potyczki fizycznej z mężem. Była wtedy u nas Policja i zabrała męża. Przede wszystkim, policja wówczas nie stwierdziła przemocy i nie zabrała Bartka R, więc żona Bartka R nie mówi tutaj prawdy (notatki policji, które są w aktach). Natomiast wskazała ona w tym zeznaniu, że to było pierwsze zdarzenie początku przemocy fizycznej. I pomimo tego, że z notatki policyjnej wcale nie wynika, że podczas tej interwencji miała miejsce jakakolwiek przemoc, to sędzia przyjmuje bezkrytycznie to zeznanie. Mało tego, żona Bartka R zeznając o pierwszej potyczce fizycznej z mężem odwołuje się do interwencji policji w związku z kłótnią o kasę fiskalną (druga interwencja policji), a sędzia pisząc w uzasadnieniu wyroku (str. 27): Pokrzywdzona jako początek stosowania wobec niej przemocy fizycznej wskazała jesień RRRR. i powiązała to z pierwszą interwencja Policji, co pozwala na przyjęcie daty dziennej, która została określona przez Sąd jako początek okresu popełnienia czynu zabronionego. Po raz kolejny sędzia przekręca zeznania świadka. Żona Bartka R powiązała początek przemocy z kłótnią o kasę fiskalną (zeznania w szpitalu), a sędzia wskazuje na pierwszą interwencję policji. Trzeba koniecznie dodać, że żadna interwencja policji nie została zakwalifikowana przez policjantów jako przemoc, na co jednoznacznie wskazują notatki policyjne.
Rok po wypadku (wiosna XXXX), żona Bartka R opublikowała w Internecie opis drastycznej przemocy, która później została wciągnięta do sprawy, jako „fakt”. Sędzia zapytała żonę Bartka R ile razy miała miejsce taka drastyczna przemoc? na co żona Bartka R odpowiedziała, że akurat ta sytuacja była jednorazowa. Gdy sąd zapytał kiedy to miało miejsce, żona Bartka R odpowiedziała, że wydaje jej się, że to było około rok przed wypadkiem. Żona Bartka R umieszcza to zdarzenie w połowie RRRR roku. Warto porównać ten opis drastycznej przemocy z nagraniami jakie żona Bartka R realizowała w tym okresie ukrytą kamerą ze spotkań z rodzicami, to co mówi w nich o swoim mężu, w ogóle nie wskazuje tam na to, aby była ona poddawana wówczas tak okrutnej przemocy. Jednak najważniejsze jest to, że to zeznanie z 30.06.RRRR roku, zostaje poddane w bardzo dużą wątpliwość przez jej inne zeznanie, które złożyła cztery miesiące później. Wydaje się, że żona Bartka R już zapomniała, że kilka miesięcy wcześniej opowiadała o bardzo drastycznej przemocy, która miała miejsce w połowie roku RRRR, zapomniała też o tym, co zeznawała w szpitalu, bo na pytanie obrońcy Bartka R o częstość bicia jej przez męża, zeznała, że na samym początku małżeństwa nie było przemocy fizycznej, później jak córka skończyła gdzieś 9 miesięcy, rok, zdarzało się to bardzo sporadycznie. Częściej były krzyki, przemoc psychiczna. Nie pamiętam, w jakim momencie zaczęło się to nasilać, w okresie od początku XXXX roku (tu podaje rok później niż rok wskazany w kontekście opisu drastycznej przemocy - przyp. autora), nie jestem w stanie tego policzyć. To były takie mocniejsze rzeczy, na pewno raz w miesiącu mocniej, zależy od sytuacji, jakieś popchnięcia, szturchania, uderzenia w głowę. Dokładnie nie jestem w stanie tego policzyć. Nasuwa się pytanie: jak to możliwe, że żona Bartka R zupełnie nie wspomina o tym, że to już w połowie RRRR (rok wcześniej) jej mąż się nad nią tak okrutnie pastwił, jak to opowiadała wcześniej ? Czy można zapomnieć tak sadystyczną przemoc? W szpitalu także żona Bartka R zeznawała, że mąż pobił ją w lipcu RRRR (rok wcześniej) tak, że miała „zdeformowaną twarz”. Jak mogła zapomnieć o takim pobiciu? Wspominała też w zeznaniu w szpitalu o pierwszej fizycznej przemocy, gdy pokłóciła się z mężem o kasę fiskalną i jej ojciec wezwał policję (miało być to przecież 18 listopada RRRR (trzy lata wcześniej) istnieje dokumentacja Policji). I o tym też zapomniała gdy zeznawała? A o rzekomym uderzaniu głową o posadzkę 19 października XXXX roku (czego nie ma w notatce policyjnej z pierwszej interwencji Policji)? W tym zeznaniu (z 20.10.RRRR roku) podaje zupełnie inny okres nasilenia przemocy, mówiąc że wcześniej to były krzyki i przemoc psychiczna, a nasiliło się od początku RRRR roku (czyli w trakcie interwencji Policji przemocy fizycznej w ogóle nie było – jak wynika z jej zeznań). Ale już całkiem można się poczuć zagubionym, gdy żona Bartka R 28 marca RRRR roku, udziela wywiadu i w nim opowiada jakąś zupełnie nową historię, której w ogóle nie ma w żadnych jej zeznaniach z rozprawy i to właśnie tą nową historię wskazuje jako początek przemocy. Więc kiedy właściwie ta rzekoma przemoc się zaczęła?
Dodam jeszcze, że w aktach sprawy jest transkrypcja z nagrania video (k.nnn-nnn), gdzie Bartek R próbuje nakłonić swoją żonę do tego, aby przekazała na jego rzecz część wartości mieszkania. Co ciekawe, to nagranie jest zrealizowane pod koniec czerwca RRRR roku, a więc dokładnie w czasie, na który wskazała żona Bartka R w zeznaniach z 30.06.RRRR roku, że właśnie wówczas Bartek R tak sadystycznie się nad nią znęcał.. a co jeszcze bardziej ciekawe, na tym nagraniu żona Bartka R wcale nie zachowuje się jak ofiara tak drastycznej przemocy, a Bartek R, podobno znęcający się ze szczególnym okrucieństwem jest zupełnie bezradny w przekonaniu swojej żony do przekazania mu części mieszkania.
- I na koniec komentarz do opinii biegłej psycholog: Pani Prokurator twierdzi, że nie można podważyć rzetelności i fachowości opinii biegłej.
Mój komentarz: Więc jak Pani Prokurator wytłumaczy to, że w uzasadnieniu wyroku sędzia przywołała opinię biegłej, która brzmi:
Zgodnie z opinią psychologiczną, żona Bartka R jest osobą sprawną intelektualnie, posiada ponadprzeciętny poziom inteligencji. Możliwości intelektualne i poznawcze umożliwiają opiniowanej dokonywanie, przechowywanie i odtwarzanie spostrzeżeń. Żona Bartka R nie przejawia skłonności do kłamstwa, fantazjowania, zniekształcania rzeczywistości czy uzupełniania luk pamięciowych fałszywymi zmyśleniami. Złożone przez świadka zeznania spełniają kryteria wiarygodności.
I dalej sędzia powołuje się na opinię biegłej:
Sąd wziął pod uwagę opinię biegłej psycholog. Biegła wskazała, iż żonę Bartka R łączyła bardzo silna więź emocjonalna ze sprawcą przemocy. Wskazany przez biegłą mechanizm współuzależnienia rzutował na ogromne przywiązanie do męża, żona Bartka R kochała go, był on dla niej bardzo ważny, dążyła do utrzymania związku i małżeństwa. Wówczas, gdy Bartek R przekroczył pewnego rodzaju granicę, przeszedł od przemocy fizycznej do wypchnięcia swojej żony przez balkon, co skutkować mogło nawet śmiercią, w ocenie biegłej prawdopodobnym jest, że żona Bartka R zastosowała mechanizm obronny, nie pozwalający przyjąć do świadomości, że osoba, która była dla niej tak ważna, dopuściła się wobec niej takiego czynu. Skutkować to mogło zaprzeczeniem i wyparciem z pamięci tej okoliczności, co uzasadniałoby prezentowaną przez pokrzywdzoną wersję zdarzeń. W ocenie Sądu opinia biegłej we wskazanym zakresie jest wiarygodna.
Żona Bartka R opowiedziała ze szczegółami o tym, jak sama zsunęła się z balkonu, opisała każdy swój ruch, nawet opowiedziała o tym, że podczas wychodzenia przez balkon zrzuciła doniczkę z wrzosem, która stała na parapecie balkonu. Podkreśliła, że męża nie było przy niej na balkonie.
Więc Pani biegła psycholog z jednej strony twierdzi, że żona Bartka R nie uzupełnia luk pamięciowych fałszywymi zmyśleniami, a z drugiej strony twierdzi, że żona Bartka R wyparła z pamięci fakt wypchnięcia jej przez męża. Jak w takim razie rozumieć dokładny opis tego, jak żona Bartka R przedstawiła opuszczanie przez nią balkonu? Czy relację tę należy potraktować jako wiarygodną, gdyż wynikającą z braku skłonności „do kłamstwa, fantazjowania, zniekształcania rzeczywistości czy uzupełniania luk pamięciowych fałszywymi zmyśleniami”, czy może jednak faktycznie wyparła z pamięci fakt wypchnięcia jej przez męża, a relacja o wychodzeniu z balkonu, to fantazja i wypełnianie zmyśleniami luk pamięciowych? Jakby na to nie patrzeć, to w opinii mamy tu ewidentną sprzeczność. Świadkowi nie można raz wierzyć, a raz można wierzyć. Opinia biegłej jest sprzeczna wewnętrznie i naprawdę trudno jej przypisać status rzeczowego dowodu. Nie mówiąc już o tym, że biegła stawiając hipotezę o wyparciu z pamięci jakiegoś zdarzenia, powinna wskazać na jakieś uzasadnienie naukowe, czy inne literaturowe poparcie tej tezy (na to również wskazuje skarga kasacyjna). Sędzia wspierając się tą sprzeczną wewnętrznie i niczym nie popartą opinią biegłej psycholog, odrzuciła w części zeznania żony Bartka R o jej samodzielnym wyjściu z balkonu. Co ważne, zeznania żony Bartka R o tym, że sama wyszła z balkonu są w pełni spójne z przywołanymi wcześniej dowodami niewinności Bartka R co do oskarżenia go o próbę zabójstwa.
- Co do ustaleń Sądu Apelacyjnego należy wskazać, że Sąd Apelacyjny powielił błędy Sądu Okręgowego, na które rodzina Bartka R wskazała w korespondencji z dnia 16.02.RRRR z Prokuratorem AS z Departamentu Postępowań Sądowych Prokuratury Krajowej. Pismo to zostało załączone do niniejszej korespondencji. Nie ma zupełnie uzasadnienia dla twierdzenia Pani Prokurator, że: „Ponowna ocena materiału dowodowego nie doprowadziła do odmiennych ustaleń faktycznych i potwierdziła prawidłowość procedowania w niniejszej sprawie.”.
Mój komentarz: Jeśli Sąd Apelacyjny w uzasadnieniu swego wyroku powołuje się na zmyślone przez sędzię Sądu Okręgowego „fakty”, (sfałszowane zeznania świadka AP, daty nieistniejących w aktach zdjęć), to doprawdy trudno jest mówić o rzetelnym podejściu do weryfikacji sprawy przez Sąd Apelacyjny. Sąd Apelacyjny owszem, wskazuje na brak uwzględnienia przez Sąd Okręgowy warunków wewnętrznych na balkonie, ale robi to tak lakonicznie, aby nie wybrzmiała waga tego faktu. W zamian powołuje się na eksperyment procesowy, lecz zupełnie ignoruje zarówno to, że podczas przeprowadzania eksperymentu na balkonie były już inne warunki niż podczas zdarzenia, jak i to, że eksperyment nie został przeprowadzony do końca, więc jego wartość dowodowa jest zerowa. I oczywiście Sąd Apelacyjny zupełnie nie odnosi się do dowodów niewinności Bartka R co do zarzutu usiłowania zabójstwa. Czy można w takiej sytuacji mówić o ponownej ocenie materiału dowodowego? Jeśli Sąd Apelacyjny powiela ustalenia Sądu Okręgowego w ogóle nie zagłębiając się w źródła tych ustaleń, to oczywistym jest, że nie ma wówczas najmniejszych szans na odmienne ustalenia. Po zbadaniu sprawy, twierdzę, że Sąd Apelacyjny w ogóle nie spełnił swojej roli.
- I na koniec: Pani Prokurator napisała w swoim piśmie o tym, że: „Bartek R w toku całego procesu korzystał z pomocy obrońcy, który reprezentował jego interesy, a w postępowaniu międzyinstancyjnym posiadał dwóch obrońców.”
Mój komentarz: cóż z tego, że Bartek R miał obrońców, skoro w sądzie zostało wielokrotnie złamane prawo, a proces był prowadzony wyjątkowo stronniczo, przez co Bartek R został pozbawiony podstawowego konstytucyjnego prawa do obrony i sprawiedliwego procesu (art. 42 i 45 Konstytucji RP). Po zbadaniu akt, zostało złożonych do Prokuratury siedem zawiadomień o możliwości popełnienia przestępstw przez osoby zaangażowane w ten proces i domagam się rzetelnego rozpatrzenia tych zawiadomień. W zawiadomieniach tych, wspieram się dowodami, faktami, prawdą materialną, jaka wynika ze zgromadzonego w aktach sprawy XXX K NNN/RR materiału dowodowego. Pani Prokurator zaś w swoim piśmie z dnia 10.06.RRRR nie podaje żadnego dowodu na swoje twierdzenia, zasłania się dotychczasowymi działaniami, które w ogóle nie mają umocowania w prawdzie i faktach, co zostało wykazane w moich zawiadomieniach i wielu pismach do Prokuratury Krajowej, Ministerstwa Sprawiedliwości, Rzecznika Praw Obywatelskich czy Prezydenta RP, a także w niniejszym piśmie. W aktach są dowody, które w ogóle nie były w toku sprawy brane pod uwagę, a które dają podstawę do zupełnie innego stanu faktycznego niż to ustaliła sędzia i prokurator.
W oparciu o przenalizowany przeze mnie materiał dowodowy, jaki jest w aktach twierdzę, że Bartek R został niesłusznie oskarżony i niewinnie skazany. Na wszystko są dowody w aktach, wystarczy je uważnie przeczytać.
Następny odcinek
Inne tematy w dziale Społeczeństwo