JohnLow JohnLow
207
BLOG

Skandaliczna sprawa sądowa - odc. 10 - HISTORIA PRAWDZIWA

JohnLow JohnLow Społeczeństwo Obserwuj notkę 4

#Sądownictwo #przemoc #wymiarsprawiedliwosci

Następny odcinek (11)

Materiał opracowany na podstawie dowodów zgromadzonych w aktach sprawy oraz nagrań dokumentujących zdarzenia będące przedmiotem śledztwa i analizy procesowej na rozprawie sądowej.

Poprzednie odcinki:

Część 1  Część 2  Część 3  Część 4  Część 5  Część 6  Część 7  Część 8  Część 9

Ciąg dalszy:

Dowody zebrane już w pierwszych dniach po zdarzeniu 2 czerwca, dawały podstawy do zweryfikowania wersji podawanej przez media. Trudno zrozumieć to, jakim prawem media publikują niesprawdzone wiadomości? Prokuratura od początku dysponowała pewnymi dowodami niewinności Bartka R, co do rzekomego zarzutu wypchnięcia żony z balkonu, a jednak nie sprostowała tego w mediach i pozwoliła na oczernianie Bartka R.

Warto tutaj spojrzeć też uważnie na fakt tego, że żona Bartka R. zeznawała cały czas, że mąż jej nie wypchnął z balkonu. Dlaczego tak zeznawała? Bo musiała mówić prawdę. Nie mogła tutaj pozwolić sobie na opowiadanie nieprawdy, z uwagi na ryzyko utraty wiarygodności. Z balkonu schodziła o poranku, w porze gdy ludzie idą do pracy. Obok znajdował się urząd skarbowy, więc o tej porze przechodziło tam sporo osób, a także w pobliżu znajdowali się robotnicy. Zapewne żona Bartka R. słusznie zakładała, że ktoś mógł widzieć, jak samodzielnie wychodzi z balkonu. Zresztą sama to zeznała 3 czerwca: nie wiem czy ktoś mnie widział, gdy wychodziłam z balkonu.

Dlatego też, nie chciała ryzykować powielania wersji mediów, aby w jakimś momencie nie wyjść na kłamczuchę, gdyby znalazł się świadek, który zeznałby że widział ją, jak sama wychodziła z balkonu. A może nawet ktoś zrobiłby jej zdjęcie podczas tego karkołomnego wyczynu. Dzisiaj przecież każdy ma taką możliwość, mając telefon komórkowy. Wiarygodność była bardzo potrzebna żonie Bartka R, ponieważ drugim oskarżeniem wobec Bartka R, była przemoc i w związku z tym, że praktycznie nie było dowodów na rzekomą przemoc, więc to oskarżenie mogło być oparte głównie na jej zeznaniach. O tym co się działo za zamkniętymi drzwiami, można opowiadać wszystko, co tylko przyjdzie do głowy i nikt tego nie jest w stanie zweryfikować, ale pod warunkiem że jest się wiarygodnym.

Bartek R. został odcięty od świata. Nie miał prawa do jakichkolwiek kontaktów z bliskimi, nie miał prawa do opuszczenia aresztu, bo według prokurator i sędzi mógł mataczyć. Przedłużanie aresztu było argumentowane tym, że postawiono mu zarzuty zbrodni, próby zabójstwa poprzez wypchnięcie żony z balkonu, co było właśnie przesłanką do zastosowania aresztu. Ale przecież już w pierwszym dniu zebrany materiał dowodowy świadczył o tym, że nie było żadnego wypchnięcia z balkonu. Czytając w aktach te dokumenty będące dowodami niewinności człowieka i jednocześnie widząc, że zupełnie nie mają one znaczenia, autentycznie można się przerazić. To tak to działa? serio? to jest polski wymiar sprawiedliwości?

Żona Bartka R. za to cieszyła się wolnością, publikowała w mediach społecznościowych swoją historię i przygotowywała świadków do procesu, aby wszyscy mogli się dowiedzieć, co też się działo za drzwiami jej mieszkania.

Co rusz donosiła na policję nowe dowody, które miały się przydać do oskarżenia jej męża. M.in po czterech miesiącach przyniosła płytę z kilkoma zdjęciami, na których ma ślady pobicia na twarzy oraz nagranej rozmowy telefonicznej jej z Bartkiem R, a także nagranie video. Warto w tym miejscu zwrócić uwagę na fakt, że data nagrania tej płyty to 3 maja, a więc na miesiąc przed zdarzeniami. Ten fakt potwierdza zeznania siostry żony Bartka R. oraz jej ojca, którzy zeznawali, że szykowała się ona od jakiegoś czasu do odejścia od męża i jak widać zbierała dowody na niego. Dziwne tylko, że skoro Bartek R. został oskarżony o przemoc ze szczególnym okrucieństwem, to trochę mało tych dowodów jak na wieloletnią przemoc. A przecież wszyscy dobrze wiedzieli, że żona Bartka R. świetnie sobie radziła z nagraniami ukryta kamerą. 

Powracając do zdjęć z płyty, to daty ich utworzenia jakie widnieją w dokumentacji, to: 14.08, 16.08, 19.08, 20.08 oraz 23.02. Zdjęcie z 14.08 przedstawia żonę Bartka R. z córką na kolanach, której nakłada spodenki. Patrzy w dół, ponieważ kontroluje ubieranie małej. To jest bardzo ważne, ponieważ później to zdjęcie, a właściwie jego fragment, żona Bartka R. wykorzystała na swoim profilu na FB. Na tym fragmencie jest wycięta jej córka, widać tylko twarz żony Bartka R. To spojrzenie w dół na córkę, bez córki na zdjęciu, wygląda tak jakby kobieta widoczna na zdjęciu miała spuszczony wzrok, poprzez co wymowa tego zdjęcia jest zupełnie inna niż w oryginale. Na tym zdjęciu ma ona bardzo mocno podbite prawe oko, prawie czarne, z opuchlizną pod okiem. Uraz ten wygląda bardzo nienaturalnie, tak jakby został domalowany flamastrem. Następne zdjęcie, jest wykonane 5 dni później i na nim żona Bartka R. ma ślady zasinienia wokół lewego oka i zaczerwienie białka oka. Na prawym oku już nie widać urazu. I kolejne zdjęcie z dnia 20.08, na którym już prawie nie widać żadnych urazów. Patrząc zupełnie obiektywnie, trudno uwierzyć, że taki poważny uraz jaki jest widoczny na zdjęciu z dnia 14.08, zupełnie się wygoił przez 5 dni. Biegły informatyk opisał te zdjęcia następująco: zdjęcia przedstawiają żonę Bartka R. oraz jej córkę. Na przedmiotowych zdjęciach żona Bartka R. jest z widocznymi obrażeniami na twarzy w postaci podbitego oka - zasinienia wokół oraz zaczerwienie białka oka. Rodzi się pytanie: dlaczego biegły informatyk opisuje uraz tylko jednego oka, a nie oczu? Skoro zdjęcie z dnia 14.08 przedstawia żonę Bartka R. z poważnym urazem oka prawego, a 5 dni później na zdjęciu widoczny jest uraz oka lewego, to myśląc logicznie, żona Bartka R. na zdjęciu z 19.08 powinna mieć urazy obu oczu. Taki mocny uraz nie mógł się wygoić w 5 dni. Poza tym na zdjęciu z 19.08 obrażenia lewego oka są już podgojone, ponieważ zasinienie ma już kolor żółty, więc na zdjęciu z dnia 14.08 powinny być widoczne urazy obu oczu. Biegły informatyk opisuje tylko jedno zdjęcie, i nie to z największymi obrażeniami. Pomija zdjęcia na których kobieta ma duże podbite na czarno oko. Dlaczego? Czyżby tak samo jak my spostrzegł, że podbite oko wygląda na nim jak namalowane flamastrem?

Żona Bartka R. od samego początku, od 2 czerwca nie była wiarygodna. Tak, jak zeznała że mąż ją bił metalową rurką, której nikt nigdy nie znalazł, tak jak zeznawała, że rodzice jak byli u niej w pracy w Biedronce, to widzieli jej podbite oko (sprawa prowokacji opisana wcześniej), pomimo nagrań, z których wynika coś zgoła innego, tak samo jak dostarczyła dziwne zdjęcia, które informatyk pobieżnie opisał, pomijając jedno bardzo wątpliwe zdjęcie. Na procesie wielokrotnie kłamała, co było łatwe do wyłapania, gdy się zna treść nagrań, jakie sama realizowała na spotkaniach z rodzicami. Chociażby to, gdy na pytanie dlaczego nie zawiadomiła rodziców o przemocy ze strony męża zeznała, że wstydziła się powiedzieć rodzicom o przemocy, że obawiała się, że jej nie pomogą i bała się, że zostanie sama z dzieckiem. A przecież jest nagranie, na którym oszukuje swoich rodziców, że chce się rozwieźć z mężem i otrzymuje od rodziców pełne zapewnienie wsparcia i pomocy. Więc kłamała na procesie.

Mąż również przyłapał ją, że kłamie. Zadał jej pytanie, że skoro spodziewała się, że zostanie pobita, to dlaczego wróciła do domu 2 czerwca. Wtedy żona Bartka R. odpowiedziała, że nie spodziewała się pobicia, że te pobicia nie zdarzały się tak często. Ale przecież zeznawała wcześniej, że dokonywała się na niej drastyczna przemoc, w połowie minionego roku w stosunku do dnia wypadku, mąż miał ją rozebrać, przypalać papierosami i nakłuwać igłą. Adwokat słyszą to, zapytał – to ile razy mąż panią pobił? Wtedy odpowiedziała, że taka faktyczna przemoc zaczęła się z początkiem 2016 czyli zupełnie podważyła swoje wszystkie poprzednie zeznania odnośnie wcześniejszej przemocy.

Ale żona Bartka R. najbardziej podważyła swoją wiarygodność, gdy na ostatnim procesie rozprawy głównej została zapytana, czy potwierdza w całości oskarżenie. Potwierdziła. Pomimo, że przez cały proces zeznawała, że mąż jej nie wypchnął z balkonu, to na końcu, po dwóch latach procesu, nagle potwierdziła, że mąż ją chciał zabić wypychając z balkonu. 

Pomimo bezspornych dowodów na to, że nie było żadnej próby zabójstwa, pomimo tego, że żona Bartka R. zeznała, że sama wyszła z balkonu, człowiek zostaje oskarżony o coś czego w żadnym razie ani nie zrobił, ani nie mógł zrobić. Sędzia i prokurator znając dowody, powinny w tym momencie zdać sobie sprawę z tego, że żona Bartka R. to kłamczucha. Fałszywie zeznaje i oświadcza. Można założyć z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością, że i sędzia i prokurator doskonale wiedziały, że ta kobieta kłamie. Jak w takim razie mają się do tego jej zeznania na temat rzekomej przemocy?

W styczniu, na pół roku przed rozpoczęciem rozprawy głównej, żona Bartka R. umieściła na portalu społecznościowym opis drastycznej przemocy, sugerując że tego doświadczała od swego męża. Pomijam już fakt tego, że publikowanie czegokolwiek z postępowania przygotowawczego przed procesem jest przestępstwem, to tym opisem szkoliła swoich przyszłych świadków. Opis ten oczywiście znalazł się później w aktach sprawy. Sędzia zapytała jej ile razy mąż tak okrutnie się nad nią pastwił,  żona Bartka R. odpowiedziała, że akurat tak, to tylko raz. A gdy sędzia zapytała kiedy to było? to odpowiedziała, że na około rok przed wypadkiem, co umieściło to zdarzenie w czerwcu poprzedniego roku. I w związku z tym zeznaniem, w aktach sprawy są dwie okoliczności, które zupełnie poddają w wątpliwość to, co zeznała o drastycznej przemocy żona Bartka R:

  • pierwsze, to nagranie video, które żona Bartka R. doniosła do sądu jako dowód przeciwko mężowi. Na nagraniu tym Bartek R. próbuje przekonać swoją żonę, aby ona zadeklarowała, że część ze sprzedaży mieszkania powinien dostać on. Argumentuje to tym, że utrzymywał przez długi czas i mieszkanie i rodzinę. To nagranie zostało zrealizowane dokładnie w czasie, na który wskazała żona Bartka R, że miała się dziać wobec niej okrutna przemoc (około rok przed wypadkiem). Na nagraniu tym Bartek R. jest zupełnie bezradny w przekonaniu swojej żony, aby coś mu przekazała, jego żona swobodnie mu odmawia, w żadnym razie nie obawia się tego zrobić.  A przecież miał się on nad nią właśnie wtedy sadystycznie znęcać i torturować.
  • drugie, to zeznanie na kolejnej rozprawie, gdy na (wspomniane już) pytanie o to, od kiedy zaczęła się przemoc wskazuje okres od początku roku 2016. Wcześniej - zeznała - to była przemoc psychiczna i krzyki. Jak to możliwe, że żona Bartka R. zapomniała o tak drastycznej przemocy, jaką opisała w mediach, a później zeznała o niej na procesie? i jakoś umknęły jej te interwencje policji, które podobno były wzywane z powodu przemocy? i zapomniała o tej wizycie rodziców w Biedronce, gdy zauważyli podobno że ma podbite oko? i te zdjęcia które doniosła z podbitymi oczami z sierpnia poprzedniego roku przed wypadkiem? Oczywiście puszczono to mimo uszu, chociaż to zeznanie podważyło wszystkie jej wcześniejsze.

Zeznania żony Bartka R. są pełne niespójności, niekonsekwencji, ogólników. Sędzia w ogóle nie zwracała na to uwagi. Jak chociażby to, gdy żona Bartka R. zeznała, że w dniu wypadku miała w torebce telefon i zaraz dodała, że zawsze jej mąż go zabierał. Dlaczego nikt jej nie zapytał, czemu nie skorzystała z telefonu, by wezwać pomoc? dlaczego sędzia przyjmowała jako pewnik takie absurdalne zeznania? Kobieta w ciąży mając telefon, gdy podobno jest zagrożone jej życie, zamiast zadzwonić po pomoc, to wychodzi z domu przez balkon, twierdząc, że to był jedyny sposób ratunku. Obok są ludzie, nawet nie musiała wołać, mogła tylko poprosić ich o pomoc. Aż trudno uwierzyć, że nikt nie miał wątpliwości co do tych zeznań. I zdaje się, że sędzia miała właśnie wątpliwości, ale zamiast je wyjaśnić, to postanowiła zmienić przebieg zdarzeń tak, aby miały one bardziej realny przebieg. Ale o tym już w następnym odcinku. 

 CIĄG DALSZY


  

   

 

JohnLow
O mnie JohnLow

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (4)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo