#Sądownictwo #przemoc #wymiarsprawiedliwosci
Następny odcinek (2)
Materiał opracowany na podstawie dowodów zgromadzonych w aktach sprawy oraz nagrań dokumentujących zdarzenia będące przedmiotem śledztwa i analizy procesowej na rozprawie sądowej.
Sprawa, o której pragnę poinformować Polaków jest tak skandaliczna, że trudno w nią uwierzyć. To, o czym dowiedziało się społeczeństwo w przypadku Tomasza Komendy, to nic w porównaniu z tym, co spotkało Bartka R. Na wstępie pragnę zapewnić, że nie będę opisywać jakichś moich przemyśleń, tylko twarde fakty, jakie wynikają z akt tej sprawy. Osoba pokrzywdzona przez polski wymiar sprawiedliwości dała mi upoważnienie do wglądu do akt sądowych, więc umożliwiło mi to gruntowne zbadanie wszystkich dowodów.
Zapewniam, że cokolwiek napiszę, jest obiektywną prawdą, tzw. prawdą materialną, ponieważ jest oparte o dowody zgromadzone podczas prowadzenia śledztwa i procesu. Po zapoznaniu się z dowodami znajdującymi się w aktach, najbardziej oburzyło mnie to, że stan faktyczny przedstawiony w uzasadnieniu wyroku przez sędzię prowadzącą proces, ma się nijak do dowodów zgromadzonych w postępowaniu przygotowawczym i podczas procesu głównego. Ale o tym później. Stopniowo będę publikować informacje o tej bulwersującej i skandalicznej sprawie.
Media już na samym początku osądziły Bartka R, "wiedziały" co się stało. Rzekoma pokrzywdzona publikuje w mediach społecznościowych swoją wersję zdarzeń, a nawet publikuje zdjęcia z akt procesowych. Udzieliła wywiadu w dość popularnym programie. Nawet posunęła się do tego, że jeszcze przed rozpoczęciem rozprawy głównej, a dokładnie na pół roku przed pierwszym posiedzeniem, opublikowała w Internecie swoją wersję przemocy, jaką podobno wobec niej stosował jej mąż, łamiąc przy tym art. 241§1 KK, który mówi, że: "Kto bez zezwolenia rozpowszechnia publicznie wiadomości z postępowania przygotowawczego, zanim zostały ujawnione w postępowaniu sądowym, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2". Sądzę więc, że przyszedł czas, aby obnażyć te wszystkie kłamstwa, manipulacje i oszczerstwa związane z tą sprawą i dać dojść do głosu faktom. Niech one teraz przemówią. Obecnie adwokat osoby skazanej (czytaj pokrzywdzonej) złożył wniosek kasacyjny do Sądu Najwyższego, lecz zarówno oskarżony (skazany), jak i rodzina z niepokojem oczekują rozstrzygnięcia. Niepokój jest bardzo duży i uzasadniony, ponieważ przeprowadzenie sprawy w Sądzie Apelacyjnym dało poważne podstawy do obaw o to, czy sądy w Polsce działają praworządnie. Ale po kolei.
Sprawę prezentuję bez nazwisk, bez szczegółów. Kto będzie chciał, to znajdzie w Internecie informacje na ten temat, ponieważ tak jak wcześniej zostało wspomniane, była już żona Bartka R, non stop publikuje w tym temacie, a i sąd publicznie komentował wyrok i pozwolił dziennikarzom wejść na salę rozpraw zarówno w Sądzie Okręgowym, jak i Apelacyjnym. Sprawa była na pewnym jej etapie utajniona, ale jak widać nikt się tym nie przejmował i bez żadnych ograniczeń wszyscy upubliczniali swoje wersje zdarzeń.. właściwie nie wszyscy. Biedny Bartek R. odcięty od świata, odcięty od środków komunikacji, nawet na pewnym etapie odcięty od rodziny, nic nie mógł powiedzieć. Oddajmy teraz jemu głos i dowodom.
Zacznę od początku. Pewnego słonecznego czerwcowego dnia, młoda kobieta w piątym miesiącu ciąży wychodzi przez balkon z mieszkania na pierwszym piętrze. Skutkiem czego upada na ziemię pod balkonem. Jest poranek, czas rozpoczynania pracy, więc wokół znajduje się sporo ludzi. Ponadto obok domu, balkonu z którego zsuwała się kobieta pracują robotnicy układający chodnik. Zdarzenie ma miejsce w dużym mieście. Kobieta po upadku poturbowała się, wobec czego wezwano pogotowie i policję, które to służby były na miejscu dosłownie w 5 minut. Kobieta powiedziała, że uciekała z domu przed bijącym ją mężem. Jeszcze tego samego dnia media rozpisywały się o tym, jak to mąż wypchnął ciężarną żonę z balkonu, jak to znęcał się nad nią całymi latami. Pierwsze ważne pytanie: skąd media miały takie informacje? Kobieta zarówno pierwszego dnia, jak podczas postępowania przygotowawczego i całego procesu w sądzie pierwszej instancji zeznawała, że sama wyszła z balkonu i że na pewno nie było przy niej męża, gdy wychodziła z balkonu. Na jakiej podstawie media publikowały informacje, które absolutnie są nieprawdziwe? Są na to w aktach dowody, o których napiszę w kolejnych odcinkach. Tych pytań w dalszych odcinkach postawię więcej, ponieważ niejasności i wątpliwości jest bardzo dużo.
CIĄG DALSZY
Inne tematy w dziale Społeczeństwo