Przez Omlety, Salon 24 i wiele innych forów przewija się dziś temat Konstytucji 3 Maja i kwestii rozbiorów. Oczywiście za rozbiory winna jest Rosja. Wedle mnie to oczywisty fałsz. Po co Rosji były rozbiory? Przecież ambasador rosyjski de facto rządził w Rzeczpospolitej, jak chciał. Byliśmy wtedy praktycznie rosyjskim protektoratem.
Jest coś takiego, jak reguła nienależnego zwycięstwa. Mówi ona, że jeżeli dane państwo wygra wojnę, choć na zdrowy rozum nie powinno, to wpada w swoisty samozachwyt, a mniej więcej do pół wieku dostaje tak po tyłku, że może się już nie pozbierać. Przykłady z historii można mnożyć. Choćby wojna rosyjsko-japońska z początków XX wieku. Na zdrowy rozum Rosja powinna ją wygrać dysponując nieporównywalnie większymi zasobami. Wskutek zaniedbań Rosji w końcu wojnę wygrała Japonia i tak zaczął się militaryzm japoński. Poskutkowało to po czterdziestu latach bombami atomowymi.
W XVIII wieku coś takiego zdarzyło się Prusom. Wygrały wojnę z Rosją. Znowu, to nie powinno mieć miejsca. Armia rosyjska szła, jak taran do przodu. Król Fryderyk (bo formalnie istniała koalicja przeciw Prusom) dwoił się i troił, rozbijał wrogie armie, ale raz, że nie mógł być wszędzie, a dwa, że nec Hercules contra plures,co w swobodnym przekładzie daje: i Herkules d*pa, kiedy ludu kupa. Los Prus wydawał się przesądzony. I nagle stał się cud. W Rosji władzę objął poprzednik Katarzyny, jej mąż, niesamowicie podziwiający państwo pruskie. Natychmiast przerwał wojnę i wycofał swoją armię z powrotem do Rosji. Prusy ocalały. Co prawda, małżonek Katarzyny długo nie porządził, ale mleko już się wylało. Mówiono o cudzie. Tak to weszło w mentalność, że na podobny cud liczył w 1945 roku Hitler, tyle, że się przeliczył.
I Prusy rozpoczęły ekspansję. Chciały połączenia z Prusami Wschodnimi (dawne Prusy Książęce). Jedyna droga to terytorium Rzeczpospolitej. Ta właściwie jest pod panowaniem Rosji, choć nie nominalnie. Rosja nie ma żadnego interesu w rozbiorach, bo po co dawać komuś to, co i tak się już praktycznie ma. Austria też specjalnie w tym interesu nie ma, bo linia Karpat stanowi naturalną granicę państwa. Tym bardziej, że uwaga Austrii była skierowana na Imperium Ottomańskie. Jedynym czynnikiem sprawczym były Prusy. W końcu doszło do I rozbioru. Prusy dostały połączenie, Rosja oparła granicę z Rzeczpospolitą o rzekę (istotne dla ograniczenia uchodźctwa chłopstwa, łatwiej pilnować rzeki, jak lądu), a Austria "przeszła" przez linię Karpat, bo nie leżało w jej interesie, by tylko inni korzystali. Na 20 lat sytuacja była stabilna.
W Rzeczpospolitej dalej rządziła de facto Rosja, jeden z najgorszych naszych królów, Stanisław August Poniatowski (królem został zresztą z nadania Katarzyny Wielkiej jako rewanż łóżkowy) zajął się balami, za przeproszeniem d*pczeniem wszystkiego, co nie zdążyło na drzewo uciec, i marnotrawieniem pieniędzy publicznych.
Kiedy jednak w Rzeczpospolitej zaczęło się wyraźne odrodzenie narodowe to komu to najbardziej przeszkadzało? Rosji? Austrii? Nie, Prusom. Te były najbardziej zagrożone. Hipotetycznie załóżmy, że Rzeczpospolita przeprowadza skutecznie reformy. Owszem, dalej jest pod protektoratem rosyjskim, ale to byłaby kwestia czasu. Np. za czasów wojen napoleońskich mogłaby się, będą zreformowana, skutecznie wyzwolić spod dominacji rosyjskiej. Austria, za jakieś odszkodowanie oddałaby tereny I zaboru (przecież w II rozbiorze udziału nie brała, a i nie narzekała na to, że utraciła tereny uzyskane w III rozbiorze). Rosja raczej by nie oddała terenów z I zaboru, ale jakąś formę rekompensaty byśmy dostali. Prusy były w zupełnie innej sytuacji, bo Rzeczpospolita chciałaby odzyskać ich pierwszy zabór, na co sobie Prusy nie mogły pozwolić. Nic więc dziwnego, że na wieść o tym, co się w Polsce dzieje, Prusy ruszyły do akcji. Katarzyna dała się przekonać i tak doszło do II rozbioru, a po insurekcji kościuszkowskiej do III. Oczywiście, król SAP twierdził, że nie podpisze, nie pozwoli, ale podpisał i pozwolił (trochę to przypomina obronę stoczni polskich w wykonaniu Tuska).
Arystokracja rosyjska tego Katarzynie nie wybaczyła. Mówi się, caryca zmarła rok później. No, zaprzeczyć się temu nie da. Zmarła. Ale nie ze starości. Po prostu w carski wychodek (którego elementem był fragment polskiego tronu królewskiego) ktoś wmontował kilkanaście ostrzy i kiedy caryca spoczęła na "tronie" w celu wiadomym, a jak wiadomo, to miała czym usiąść i czym oddychać, te ostrza wbiły się w nią, no i już się nie dało wiele zrobić.
Proszę zauważyć, Rosja wcale nie chciała podziału Polski. Po epoce wojen napoleońskich ówczesny car Aleksander dosłownie wymusił na Kongresie Wiedeńskim utworzenie Królestwa Polskiego w unii personalnej z Rosją. Owo Królestwo miało własny Sejm, własny skarb, nawet własny pieniądz. Car prowadził tylko politykę zagraniczną, natomiast sprawy wewnętrzne regulowaliśmy sami. Nie można porównywać np. autonomii Wielkiego Księstwa Finlandzkiego z autonomią Królestwa. Myśmy mieli nieporównywalnie większy jej zakres. Niech świadczy o tym fakt, że w czasie Powstania Listopadowego Sejm Królestwa zdetronizował cara. I najważniejsze to, że mógł to zrobić i żaden car nigdy nie podważył tej decyzji w sensie prawnym. Przypomnę, że znana pieśń kościelna: "Boże, coś Polskę przez tak liczne wieki..." powstała właśnie wtedy jako hymn dziękczynny dla cara za powołanie Królestwa Polskiego. I nie odczuwano wtedy jakoś jarzma rosyjskiego, bo końcówka brzmi "... Ojczyznę wolną pobłogosław, Panie". Myśmy już od kilku wieków nie mieli "własnych" królów dynastycznych(elekcja) i car na tronie Polski nie był niczym dziwnym w odbiorze ówczesnego Polaka.
A reguła nienależnego zwycięstwa na Prusach się sprawdziła. Mniej więcej w 40 lat po cudzie Napoleon jednego dnia, w dwóch symultaniczych bitwach pod Jeną i Auerstedt, zniszczył potęgę Prus, którym się wydawało, że dadzą radę Francji i wypowiedziały jej wojnę. A Rosja odzyskała w konsekwencji tego kolejny fragment Rzeczpospolitej. Prusy ocalały tylko dzięki wstawiennictwu cara Aleksandra, ale wyszły z tego z dużymi stratami terytorialnymi.
To tak o rozbiorach i Konstytucji krótko.
Inne tematy w dziale Kultura