Nie jest prawdą, że sędziowie Trybunału Konstytucyjnego są "niezawiśli" w znaczeniu "kompletnie oderwani od poglądów i sympatii politycznych". Nie jest również prawdą, że są oni tylko przedłużeniem partii politycznej, która ich na to stanowisko zaproponowała i wybrała. Z tych dwóch twierdzeń wynika prosty wniosek: ani obecny, ani przyszły skład Trybunału (jaki by nie był) nie przesądza jednoznacznie o tym, jakie orzeczenia w nim zapadną. To zawsze jest trochę niewiadomą i to sprawia, że Trybunał pełni w polskim systemie władzy rolę szczególną - nie jest ani całkiem apolityczny, ani całkiem upolityczniony. Jest "trochę polityczny", a właściwie "meta-polityczny": sędziowie mają swoje poglądy i swoje sympatie, które moga dojść do głosu, ale nie muszą. Nie muszą, bo nakłada się na nie specyficzna cecha tego środowiska: przywiązanie do niezależności i zamiłowanie do jej demonstrowania - a na demonstrowanie niezależności od polityków, którzy ich wybrali, sędziowie TK mogą sobie pozwolić dzięki ogromnym gwarancjom instytucjonalnym. 9-letnia kadencja, zakaz ponownego wyboru (i związany z nim obyczaj, że po stanowisku sędziego TK w zasadzie nie ma już żadnej funkcji, którą wypadałoby objąć), last but not least wysokie (i dożywotnie!) uposażenie materialne, to wszystko sprawia, że sędziów TK rzeczywiście stać na niezależność od polityki. Demonstrowali to zresztą wielokrotnie.
To są oczywiście wyliczenia nie uwzględniające 3 sędziów wybranych przez PO "rzutem na taśmę" 8 października br. Tak, pamiętam, wybrano ich łącznie pięciu, ale co do dwóch niekonstytucyjnośc wyboru w zasadzie nie budzi wątpliwości i ich los jest przesądzony (gdyż kadencje ich poprzedników kończą się dopiero w grudniu); zasadnicza kontrowersja dotyczy trzech sędziów, wybranych na miejsce kończących kadencję 6 listopada br, a więc 12 dni po wyborach, ale przed pierwszym posiedzeniem nowego Sejmu. Kwestia konstytucyjności nowelizacji dokonanej przez PO i "nowelizacji nowelizacji" dokonanej przez PiS 19 listopada ma bowiem gigantyczne konsekwencje dla opisanego powyżej pluralizmu Trybunału jako ciała orzekającego:
Otóż, jeżeli sędziami TK pozostałoby tych trzech sędziów wybranych przez Platformę 8 października, oznaczałoby to rzecz bez precedensu: przez całą obecną kadencję Sejmu, 10 sędziów TK pochodziłoby z wyboru jednego obozu politycznego. Jest to większość bezwzględna (niezbędna do wyboru Prezesa TK) i o 1 sędziego więcej niż wynosi pełny skład orzekający w sprawie zgodności ustaw z Konstytucją.
Jeżeli natomiast trzech "spornych" sędziów wybierze PiS, wówczas w połowie kadencji (czerwiec 2017) liczba nominatów tej partii w TK wyniesie 8 i już się nie zmieni. Oznacza to przewagę liczbową (8 sędziów wybranych przez PiS wobec 7 sędziów wybranych przez PO), ale brak większości bezwzględnej. Co za tym idzie - TK pozostanie ciałem pluralistycznym i zmuszonym do wypracowywania w swoich decyzjach kompromisu, kierując się środowiskową hierarchią i upodobaniem do demonstrowania niezależności.
Postscriptum: muszę zastrzec, że powyższe przemyślenia nie są do końca moje, gdyż zawdzięczam je niezwykle inspirującej rozmowie, odbytej w ubiegłym tygodniu z dr Tomaszem Zukowskim, który - mam nadzieję - opublikuje niebawem większy tekst na ten temat.
______________________________________________________________________
* ściśle rzecz biorąc, kadencja prof. Wronkowskiej-Jaśkiewicz upłynie w maju 2019, czyli do maja 2019 siedmiu sędziów TK będzie obsadzonych przez PO, a do samego końca obecnej kadencji Sejmu, czyli do października 2019 dotrwa ich sześciu.
Komentarze
Pokaż komentarze (200)