Jacek Kobus Jacek Kobus
493
BLOG

"Gra o Tron" - aspekty ekologiczne

Jacek Kobus Jacek Kobus Rozmaitości Obserwuj notkę 3

 Nie pisałem ostatnio dużo, gdyż:

 
  • mieliśmy gości i nie było czasu,
  • dalej męczę się z małą klawiaturką, a odpalanie komputera to cały rytuał,
  • byłem w piątek w bibliotece i udało mi się dopaść dalszy ciąg "Gry o Tron" (dwa tomy "Nawałnicy mieczy").
Wciągnęło mnie to RACZEJ z uwagi na to, co autor przepisał z autentycznej historii "wojny stuletniej" i "wojny dwóch róż", niż z uwagi na smoki, Innych, olbrzymy i temu podobne dziwactwa.
 
Przy tej okazji jednak, nasunęły mi się pewne refleksje natury ogólnej.
 
Oczywiście, świat przedstawiony przez p. Jerzego R.R. Martina cechuje dziwna nieregularność i czas trwania pór roku - w zasadzie, bardzo trudno sobie wyobrazić planetę o takich cechach. A jeszcze trudniej przyjąć, żeby tę planetę porastały takie same rośliny jak naszą Ziemię, o takich samych okresach wegetacji i cyklach owocowania. No ale, jak się domyślam, ta właśnie właściwość "świata przedstawionego" odegra zapewne, razem ze smokami i "Innymi" - decydującą rolę w ostatecznym rozwikłaniu wątków fabularnych. Trzeba się zatem z tym pogodzić i "zawiesić niewiarę", jak to powiadają literaturoznawcy.
 
 
 
Co jednak mnie uderzyło i co uważam za autorskie niedbalstwo, to... zestaw roślin uprawnych w Westeros!
 
Uprawiają tam rośliny, które na Ziemi udomowiono zarówno w Starym, jak i w Nowym Świecie. Pszenicę obok ziemniaków, rzepę obok pomidorów i owies obok kukurydzy.
 
OK. Niech i tak będzie. Koniec końców, obie Ameryki też kiedyś, w nader odległej przeszłości, tworzyły jedną całość z Eurazją i Afryką - nigdzie nie jest powiedziane, że cywilizacja koniecznie MUSIAŁA powstać dopiero wtedy, gdy oddaliły się od siebie na tyle, że wymiana roślin uprawnych (i patogenów...) między zasiedlającymi je ludami - stała się aż tak trudna...
 
Tylko jedna rzecz mi tu nie gra. Ta kukurydza!
 
Zboża "Starego Świata", czyli przede wszystkim pszenicę, udomowiono gdzieś pomiędzy 12, a 8 tysięcy lat p.n.e. - prawie natychmiast po ustąpieniu ostatniego lodowca. Poszło to, relatywnie, bardzo szybko.
 
Indianie and kukurydzą biedzieli się przez czas co najmniej trzykrotnie dłuższy. I rezultaty, przynajmniej początkowo, a właściwie - przez całe tysiąclecia - były nader skromne. Jakąś poważniejszą karierę kukurydza, wciąż jeszcze niezbyt imponująca w stosunku do swych obecnych kształtów, zaczęła gdzieś tak pomiędzy 2500 a 1100 rokiem p.n.e.
 
Ktoś by sobie tym głowę zawracał, gdyby miał dostęp do pszenicy, ryżu i całej masy innych zbóż..?
 
Indianie udomowili, a właściwie - stworzyli - kukurydzę, bo zwyczajnie: NIE MIELI INNEGO WYJŚCIA. Nowy Świat posiadał "na starcie" o wiele mniej traw rodzących duże, jadalne ziarna, niż Stary (jeszcze mniej takich traw posiadała, w stanie dzikim, Australia - toteż Aborygenom, mimo że eksperymentowali jakieś 30 tysięcy lat - żadnego zboża nie udało się wyhodować...). Trzeba sobie było radzić w tym ubóstwie. Kto i dlaczego jednak, miałby oddawać się takim żmudnym i wcale nie obiecującym rychłego sukcesu eksperymentom, gdyby nie musiał tego robić, mając inne, łatwiejsze do wyhodowania i udomowienia zboża..?
 
Rośliny, których hybrydyzacja pozwoliła stworzyć znaną nam kukurydzę. Być może...
 
Naturalnie, takie wątpliwości względem literatury par excellance fantastycznej, może mieć chyba tylko czytelnik z Polski - nasi fantaści (na ogół!) wciąż jednak "trzymają poziom". Co zresztą jest chyba przyczyną, dla której (też - na ogół...) tak im marnie finansowo idzie: Hollywood w życiu nie kupi ekranizacji od Dukaja, toż w Stanach takie coś oglądaliby chyba tylko pracownicy MIT, od stopnia doktora wzwyż..!
 
Jest jeszcze jedna rzecz - ale to już cecha, by tak rzec, "gatunkowa", pan Martin raczej za nią nie odpowiada. Wiek jego "świata przedstawionego" i gradient zachodzących w nim zmian "technologicznych". Od wybudowania Muru, broniącego Westeros przed "Innymi" - miało było minąć 8 tysięcy lat.
 
Przez ten czas, jak można by sądzić, dokonał się w skali całego "świata przedstawionego" - technologiczny regres. Zapomniana została większość "wiedzy tajemnej" - łącznie z tą, która, jak się domyślam, wyjaśni na końcu zagadkę dziwnie długich i nieregularnych pór roku oraz "Innych" i samego Muru (a może nie wyjaśni..? Może wciąż jestem zbyt wymagający względem fantastycznej literatury..? Proszę mi tego nie zdradzać..!). Natomiast wiedza techniczna, choć wcześniej następował jakiś jej przyrost (broń kamienną zastąpiły noże i zbroje z brązu, a potem z żelaza i stali...) - zatrzymała się, lub nawet uległa upadkowi (zależy, czy "valyriańską stal" zaliczyć do skutków działania technologii, czy magii - inna rzecz, że magia to też technologia, tylko na innych zasadach działająca...).
 
 
Otóż - takiego zjawiska w prawdziwych dziejach powszechnych NIGDY na tak wielką skalę nie było! W każdym razie - nie w warunkach stałej lub rosnącej gęstości zaludnienia i - co wcale nie mniej istotne - ciągłych wojen.
 
Jeśli dochodziło do technologicznych regresów (bodaj cementu tak dobrego jak rzymski - do tej pory nie nauczyliśmy się z powrotem robić...), to miały one niedomiennie charakter lokalny i PRAWIE NIGDY nie dotyczyły - technologii wojennej. Ta RACZEJ ulegała stopniowemu, choć wcale nie zawsze tak do końca oczywistemu (przed 1648 rokiem Polacy używali broni rakietowej, sądząc po zachowanych opisach i traktatach - bardziej zaawansowanej od tych prymitywnych rac, przez które Bem został kaleką w latach 20-tych XIX wieku...) - rozwojowi.
 
W zasadzie jedyny znany mi przypadek dość głębokiego regresu w technologii uzbrojenia, to Japonia w czasach Tokugawów - ale to wynikło z 200-letniej, dobrowolnej izolacji i braku zewnętrznego zagrożenia. Takich warunków w Westeros jako żywo - nie ma (choć "świat przedstawiony" pana Martina, tak przesadnie bogaty to nie jest...).
 
Nie jest to pomysł tego akurat autora, tylko raczej - gatunkowa konwencja. Skądinąd, wielce szacowna. Dawno, dawno temu, gdy ludzie żyli bliżej natury i samych siebie - "lepsze czasy" lokowane były nie w przyszłości, tylko w przeszłości. Nawet Platon, twórca utopizmu, swoją Atlantydę, ulokował w odległej przeszłości - i tak się działo w sporej części innych utopii, nawet całkiem nowożytnych.
 
Lokowanie "lepszych czasów" w przyszłości - to bardzo niedawny wynalazek. Bodaj czy nie XVIII-wieczny..? A XVIII wieku, jak już Państwo doskonale wiedzą - czegoś nie lubię...
Jacek Kobus
O mnie Jacek Kobus

bloguję od 2009 roku, piszę od 1990 - i ciągle nie brak mi nowych pomysłów...

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (3)

Inne tematy w dziale Rozmaitości