Dla dobra swojego kraju i swoich obywateli – polityk musi czasem siedzieć w szambie i udawać, że siedzi w perfumerii. I rozmawiając z brutalnym kowbojem i pełniącym rolę jego zastępcy świeżo upieczonym salonowcem, udawać, że siedzi na audiencji u królowej angielskiej.
Tak. To co stało się wczoraj w Białym Domu było okropne. Amoralne, obrzydliwe i brutalne. Dodatkowo odrazę budzi fakt, że stało się to publicznie, a jestem wyznawcą reguły, że jednak hipokryzja jest hołdem oddanym cnocie przez występek. Cała ta sytuacja budzi moje współczucie wobec Ukraińców i prezydenta Żeleńskiego. Tyle tylko, że to nie są kategorie polityczne.
Kluczowe pytanie jest inne. Co zawierała słynna umowa surowcowa? Czy przez sam fakt, że Amerykanie wydobywali by surowce w Ukrainie ich obecność byłaby taka, że byliby gotowi jej bronić? Jeśli zapisy tej umowy wskazywałyby, że zaangażowanie na rzecz eksploatacji tych surowców byłoby takie właśnie, to prezydent Żeleński, w interesie narodu ukraińskiego, powinien był ją podpisać. Pomimo, chamstwa i poniżeń ze strony amerykańskich prezydentów.
Jeśli natomiast by tego nie gwarantowała, to powinien był po prostu odmówić. Bo stanął dokładnie przed taką sytuacją, w której – dla dobra swojego kraju i swoich obywateli – polityk musi czasem siedzieć w szambie i udawać, że siedzi w perfumerii. I rozmawiając z brutalnym kowbojem i pełniącym rolę jego zastępcy świeżo upieczonym salonowcem, udawać, że siedzi na audiencji u królowej angielskiej.
Czasem musi to robić, byleby nie zaczął wierzyć – dla własnego komfortu – że tak jest naprawdę.
Inne tematy w dziale Polityka