No to jeśli to jest pojedynek bokserski, mówię tu o kampanii prezydenckiej, to były bokser w zderzeniu z mówiącym po francusku intelektualistą, wydaje się mieć jednak pewne przewagi. I Dlatego Rafał Trzaskowski nie powinien lekceważyć Karola Nawrockiego. Powinien się go obawiać.
Walcz, walcz, walcz – mówił podczas ogłaszania prezydenckiej kandydatury Rafała Trzaskowskiego jego rywal w prawyborach w Platformie Obywatelskiej, Radosław Sikorski. Ten cytat z Donalda Trumpa uważam za niezwykle trafny.
Dlaczego? Bo paradoksalnie uważam, że Rafał Trzaskowski powinien się poważnie obawiać Karola Nawrockiego. Czemu?
Oczywiście. Nawrocki ma bardzo wiele słabych punktów, ale jest bokserem. Co to ma do rzeczy?
Otóż prezydencka kampania wyborcza jest naprawdę ciężką walką. Walką, którą można by było właśnie porównać z walką bokserską. Dostaje się ciosy z różnych stron i samemu się je wypuszcza. To naprawdę nie jest bez znaczenia.
No to zróbmy takie ćwiczenie intelektualne. Z jednej strony, do tej ciężkiej walki staje prawdziwy bokser, a z drugiej strony - dyskutujący po francusku o polityce europejskiej, z profesorem Geremkiem, przedstawiciel warszawskiej elity. A w tej prezydenckiej walce, głosy uczniów profesora Geremka i kolegów z ringu Karola Nawrockiego są warte dokładnie tyle samo.
No to jeśli to jest pojedynek bokserski, mówię tu o kampanii prezydenckiej, to były bokser w zderzeniu z mówiącym po francusku intelektualistą, wydaje się mieć jednak pewne przewagi. I Dlatego Rafał Trzaskowski nie powinien lekceważyć Karola Nawrockiego. Powinien się go obawiać. I na serio wziąć sobie do serca hasło Donalda Trumpa, które po wygraniu prawyborów zadedykował mu Radosław Sikorski.
Inne tematy w dziale Polityka