Atakowanie ludzi, którzy za chwilę mają podjąć ważną dla nas decyzję, jest przecież w sposób oczywisty krokiem samobójczym. A jednak przedstawiciele PiS w Zgromadzeniu Parlamentarnym Rady Europy to zrobili. Czy są samobójcami? Można powiedzieć że tak. No chyba że jest inne wytłumaczenie.
Wczoraj, Zgromadzenie Parlamentarne Rady Europy, uchyliło immunitet Marcinowi Romanowskimu. Jestem jego członkiem. I także głosowałem za uchyleniem tegoż immunitetu.
Szczerze mówiąc, to w tej całej sprawie, którą uważam za techniczną, zadziwiła mnie jedna kwestia. Zachowanie posłów PiS. I to z dwóch powodów.
Po pierwsze: nie wymieniając nazwisk, bo chodzi mi tu o zjawisko, a nie o osoby, wystąpienia przedstawicieli PiS w obronie Marcina Romanowskiego, to był – w niektórych przypadkach – jeden wielki atak na Donalda Tuska osobiście. To było dokładnie coś takiego, co przez 8 lat PiS z lubością nazywał donoszeniem na Polskę. To było właśnie to, i to w skali niebywałej. W skali, która dorównywała brutalności Antoniego Macierewicza, gdy organizował wysłuchania w Parlamencie Europejskim, gdzie w bezwstydny sposób atakował polski rząd za wypadek komunikacyjny w Smoleńsku. Wczoraj w obronie Marcina Romanowskiego, to była dokładnie taka skala ataków na rząd.
I kwestia druga. Jeszcze bardziej zadziwiająca. Otóż gdy posłowie PiS zorientowali się, że raczej Marcina Romanowskiego nie wybronią, to zaczęli brutalnie atakować samo Zgromadzenie Parlamentarne Rady Europy oraz jego członków.
To już wydawało mi się kompletnym absurdem. Atakowanie ludzi, którzy za chwilę mają podjąć ważną dla nas decyzję, jest przecież w sposób oczywisty krokiem samobójczym. A jednak przedstawiciele PiS w Zgromadzeniu Parlamentarnym Rady Europy to zrobili. Czy są samobójcami? Można powiedzieć że tak. No chyba że jest inne wytłumaczenie. Że dla celów czysto krajowych, dla konsolidacji najtwardszego elektoratu, postanowili pokazać, że są ofiarami wszechstronnego, międzynarodowego spisku. I że w tym spisku biorą udział posłowie z krajów członkowskich Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy, a oni – jedyni sprawiedliwi - po prostu się bronią. No ale wtedy, oznacza to, że sprawę u Marcina Romanowskiego potraktowali po prostu instrumentalnie. W takiej sytuacji, Marcina Romanowskiego jest mi zwyczajnie żal.
I jeszcze jedno. To,że Marcin Romanowski, nie przyjechał na posiedzenie komisji regulaminowej, i nie skorzystał z żadnego z trzech proponowanych terminów połączenia zdalnego z członkami komisji, zrobiło tu bardzo złe wrażenie. Jednak mimo tego złego wrażenia, członkowie Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy zdecydowali się monitorować proces Marcina Romanowskiego. Pierwszego członka Zgromadzenia, któremu przez 75 lat istnienia tej organizacji musiano uchylać immunitet.
Inne tematy w dziale Polityka