Wszelkie głosy nawołujące np. do równości małżeńskiej trudno odbierać inaczej niż jako próbę obchodzenia bądź też naginania Konstytucji. Dość to zaskakujące, skoro przez ostatnie 8 lat szczerze żeśmy – także ze zwolennikami uregulowania kwestii związków partnerskich – tej Konstytucji bronili. Jeśli ktoś chce coś zmieniać w tej sprawie, to najpierw powinien znaleźć większość do zmodyfikowania tego właśnie artykuł Konstytucji, zamiast go obchodzić.
Ponieważ trwa coraz bardziej intensywna dyskusja o ustawie o związkach partnerskich,to od razu się zadeklaruję. Nigdy nie zagłosuje za ustawą o związkach partnerskich. Myślę że dla nikogo, kto mnie zna nie jest to zaskoczeniem. Dlaczego nie zagłosuję?
Po pierwsze: artykuł 18 Konstytucji wyraźnie mówi: „Małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny, rodzina, macierzyństwo i rodzicielstwo znajdują się pod ochroną i opieką Rzeczypospolitej Polskiej”.
Wszelkie głosy nawołujące np. do równości małżeńskiej trudno odbierać inaczej niż jako próbę obchodzenia bądź też naginania Konstytucji. Dość to zaskakujące, skoro przez ostatnie 8 lat szczerze żeśmy – także ze zwolennikami uregulowania kwestii związków partnerskich – tej Konstytucji bronili. Jeśli ktoś chce coś zmieniać w tej sprawie, to najpierw powinien znaleźć większość do zmodyfikowania tego właśnie artykuł Konstytucji, zamiast go obchodzić.
Po drugie: zgadzam się tu całkowicie z moim kolegą klubowym, marszałkiem seniorem Markiem Sawickim. Że mianowicie każda zmiana w tej sprawie jest – jak to celnie ujął marszałek senior – otwarciem autostrady do adopcji dzieci przez pary jednopłciowe. Że nie mamy racji? Że się mylimy? No to pozwolę sobie przywołać wywiad Roberta Mazurka z Pawłem Rabiejem dla Dziennika Gazety Prawnej z 2019 roku. Paweł Rabiej mówił w nim tak:
„Nie jestem zwolennikiem zmieniania społeczeństwa na siłę, więc jestem za etapowaniem: najpierw wprowadźmy związki partnerskie, potem równość małżeńską, a na koniec przyjdzie czas na adopcję dzieci.
Potwierdza pan czarny sen konserwatystów – jakiekolwiek ustępstwo wobec związków partnerskich skończy się adopcją.
Najpierw przyzwyczajmy ludzi, że związki partnerskie to nie jest samo zło, że nie niszczą tkanki społecznej i polskiej rodziny. Potem łatwiej będzie o kolejne kroki, o równość małżeńską z adopcją”. (https://forsal.pl/artykuly/1403274,czy-polska-powinna-pozwolic-na-zwiazki-partnerskie-i-adopcje-lgbt-wywiad.).
Otóż ja dziękuję Pawłowi Rabiejowi za szczerość. Tak. Właśnie tego się obawiam. I właśnie dlatego nie uczynię żadnego, nawet najmniejszego kroku, na tej drodze. Kroku na drodze, na której końcu sam Paweł Rabiej zapowiada adopcję dzieci przez pary jednopłciowe. Zresztą wystarczy prześledzić historię prawodawstwa w krajach, które na taką adopcję zezwalają, by zauważyć, że właśnie regulowanie związków partnerskich było pierwszym ku temu krokiem. Nie zrobię więc tego. Dlaczego tego nie zrobię?
To po trzecie: rozmawiamy tutaj o różnych prawach. Więc w związku z tym ja bym chciał nieśmiało wskazać, że dzieci też mają prawa. Choćby prawo do bycia wychowywanym przez ojca i matkę. Zgodnie z Konstytucją musimy robić wszystko, by im to prawo zapewnić, a nie gimnastykować się by proponować im rozwiązania – nazwijmy to tak łagodnie – alternatywne. Że nie zawsze się udaje? Że czasem dzieci mają tylko matkę albo tylko ojca, albo w ogóle nie mają rodziców? Tak. Tak się niestety zdarza, Ale to nie znaczy że jesteśmy zobowiązani zapewniać im prawo do dwóch ojców bądź dwóch matek. Nie jesteśmy.
I właśnie dlatego, że dzieci mają prawo do ojca i matki – oraz z powyższych powodów – nigdy nie zagłosuje za ustawą o związkach partnerskich.
Inne tematy w dziale Polityka