Prezydent Andrzej Duda ułaskawił dziś Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika. Obaj panowie wyjdą więc wkrótce na wolność.
Po pierwsze. Prezydenckie prawo łaski z samej swojej natury oznacza, że prezydent ma prawo ułaskawiać przestępców. Wydziwianie więc, że dziś ułaskawił właśnie przestępców jest czymś absurdalnym. Ma do tego prawo i w sposób – dziś po raz pierwszy właściwy – z niego skorzystał. Takie samo prawo ma minister Adam Bodnar by w swojej – niewiążącej prezydenta opinii – sugerować, że nie należy ich ułaskawiać. Nie jestem prawnikiem, ale oba posunięcia wydają mi się – w sposób oczywisty – zgodne z prawem. to jest rzecz prezydenckiego sumienia jakimi motywami się tu kierował i tyle.
Po drugie. Problemem jest tutaj – tak to nazwijmy - labilność pana prezydenta. Najpierw mówił, że ich nie ułaskawi, bo już raz to zrobił. Potem mówił, że ich nie ułaskawi ścieżką jaką zastosował dziś, bo wybrał inną. A za każdym razem zapewniał, że to jest jego ostateczna decyzja. Powiedzieć, że to nie buduje powagi prezydenckiego urzędu, to nic nie powiedzieć.
Po trzecie. Cofając się w czasie, nie do obrony – z punktu widzenia urzędu prezydenckiego – jest pierwsze ułaskawienie. Jest ono moim zdaniem tym bardziej nie do obrony, że prezydent jest prawnikiem. Jeśli bowiem domniemanie niewinności przysługuje każdemu aż do momentu zapadnięcia ostatecznego wyroku, to do tego momentu oskarżony jest niewinny. Trudno w związku z tym ułaskawiać niewinnego, czy jak słusznie ktoś powiedział – dawać rozwód narzeczonym. Zresztą na twitterze, na profilu redaktora Jacka Nizinkiewicza można zobaczyć filmik sprzed lat, na którym Andrzej Duda właśnie to mówi.
Po czwarte. Jest jeden plus tej decyzji. Można ją czytać jako gest na rzecz zamykania rozdzierających nas politycznych sporów. Czy tak będzie?
A to po piąte. Tak nie będzie. Dlaczego? Bo Prawo i Sprawiedliwość szuka po prostu kolejnego – po katastrofie smoleńskiej – narzędzia do konsolidacji twardego elektoratu po porażce. I dwutygodniowa odsiadka obu panów nadaje się do takiego działania po prostu znakomicie. Dlatego – jeśli za prezydenckim posunięciem kryła się nie chęć obrony kolegów, a uspokojenie sytuacji - to mimo pozytywnej intencji, nic z tego nie wyjdzie.
Komentarze
Pokaż komentarze (49)