Oni naprawdę są głęboko przekonani, że grozi nam dyktatura. Że grożą nam rozbiory. Że to jest Finis Poloniae, jak mawia prezes.
Przedwczoraj w południe, po skończonym wcześniej posiedzeniu Senatu nowej kadencji, usiadłem sobie w barze za sejmową kratą. Chciałem zjeść obiad. I jednocześnie, jedząc go, słuchałem co mówią parlamentarzyści PiS.
Oni naprawdę są głęboko przekonani, że grozi nam dyktatura. Że grożą nam rozbiory. Że to jest Finis Poloniae, jak mawia prezes.
W związku z tym mam 3 refleksje.
Pierwsza. Jeśli naprawdę w to wierzą, to – delikatnie mówiąc – mają poważny problem mentalny.
Druga. Jeśli to mówią, bo przez lata, im się bardziej skrajne mówiło, tym się w partii bardziej zyskiwało, to informuję łaskawie, że kampania wyborcza się skończyła, a do następnej prezes – choćby z racji wieku – już tej partii nie poprowadzi.
I wreszcie trzecia. Ja wiem, że na manifestacjach smoleńskich, byli tacy ludzie, którzy krzyczeli do Jarosława Kaczyńskiego ty jesteś Polską.
I tak. To jest prawda. To jest polityczny koniec Jarosława Kaczyńskiego. Ale na szczęście jeszcze nie jest tak, że koniec prezesa jest równoznaczny z końcem Polski.
Nawet większość w PiS to wie. Tak jest tylko dla ludzi mentalnie chorych, albo absolutnych, mentalnych ekstremistów.
Jesteście tacy, większość parlamentarzystów PiS?
Inne tematy w dziale Polityka