Zaledwie kilka słów na kanwie wywiadu Marine Le Pen dla Rzeczpospolitej, o którym pisałem wczoraj, a konkretnie o stwierdzeniu, że Ukraina jest strefą wpływów Rosji: (https://www.salon24.pl/u/jflibicki/1186985,czy-mateusz-morawiecki-odda-ukraine-za-pieniadze-marine-le-pen).
Bo rodzi się oto zasadnicze pytanie. Czy rząd, my jako państwo i społeczeństwo, jesteśmy gotowi na to, jeśli - nie daj Boże – Rosja zaatakuje Ukrainę?
Tak. Wiem. Zaatakuję ją pewnie od wschodu, a więc nie bezpośrednio przy naszej granicy – no chyba, że z terytorium Białorusi. Ale jednak.
Jeśli więc ten konflikt wybuchnie - i będzie jednak bardziej przypominał wojnę klasyczną niż hybrydową - to z całą pewnością, choć będzie to daleko od naszych granic, w Polsce ilość prawdziwych uchodźców z Ukrainy się zwiększy. Nie tych importowanych przez Łukaszenkę.
Czy jako państwo i społeczeństwo jesteśmy na taki dramatyczny scenariusz przygotowani? Czy rząd wie co wtedy robić? I żeby było jasne – czy opozycja ma też jakieś pomysły, a co ważniejsze - czy będzie gotowa w tej sprawie współpracować z rządem?
Te pytania są ważne także z innego powodu. Kiedy premier Beata Szydło odmawiała przyjęcia imigrantów w ramach unijnej relokacji, to wskazywała, że myśmy już przyjęli imigrantów z Ukrainy. Także z Donbasu. Jeśliby teraz na Ukrainie wybuchnie bardziej klasyczny konflikt zbrojny, to z tych słów trzeba się będzie wywiązać.
Pytam o to czy jesteśmy na to gotowi organizacyjnie? Takie pytania wydają się naturalne po głośnym już, wspomnianym powyżej wywiadzie Marine Le Pen.
Jedno jest pewne. Ona kosztów przyjęcia prawdziwych uchodźców - nie tych sztucznie sprowadzonych przez reżim Łukaszenki – z całą pewnością za nas nie pokryje.
Tu polityka zaczyna swój dzień: www.300polityka.pl
Poznań 2.0 – najważniejsi w jednym miejscu – bo informacja nie musi być nudna
http://miastopoznaj.pl/
Wielkopolski Portal Osób Niepełnosprawnych – www.pion.pl
Inne tematy w dziale Polityka