Wszyscy wiemy, że Jarosław Kaczyński uwielbia koty. I chociaż ja zdecydowanie wolę psy, to jednak tę jego pasję uważam za coś pozytywnego. Może nawet, lubi te koty bardziej niż ludzi. Ale o tym musieliby się już wypowiedzieć bardziej członkowie i parlamentarzyści jego partii.
Nie myślałem jednak, że ta miłość do kotów ma u prezesa, aż takie rozmiary. Oto bowiem – na kongresie PiS – mówił on o tym, że partię dotknął syndrom „tłustych kotów”. Dodał jednak zaraz, że nie jest to zjawisko szerokie, ale szkodliwe, bo korzysta z niego opozycja.
Ciekawe... Bo oto wczoraj rzecznik prasowy PSL – Koalicji Polskiej, Miłosz Motyka, przedstawił listę 357 działaczy PiSu i ich rodzin, zasiadających w radach nadzorczych i zarządach spółek skarbu państwa. A przecież do tego trzeba dodać podobne zjawisko w administracji państwowej oraz na niższych stanowiskach w tych samych spółkach, których ten spis nie obejmował.
Jeśli więc dla Jarosława Kaczyńskiego jest to zjawisko niewielkie, oznaczać to może tylko tyle, że naprawdę bardzo kocha koty. Kocha je wszystkie. I tłuste i mniej tłuste. I chce mieć ich jak najwięcej.
Trochę się o prezesa obawiam. Czyy ta miłość do kotów nie ma już jednak pierwszych znamion choroby?
Tu polityka zaczyna swój dzień: www.300polityka.pl
Poznań 2.0 – najważniejsi w jednym miejscu – bo informacja nie musi być nudna
http://miastopoznaj.pl/
Wielkopolski Portal Osób Niepełnosprawnych – www.pion.pl
Inne tematy w dziale Polityka