Strona wykorzystuje pliki cookies.
Informujemy, że stosujemy pliki cookies - w celach statycznych, reklamowych oraz przystosowania serwisu do indywidualnych potrzeb użytkowników. Są one zapisywane w Państwa urządzeniu końcowym. Można zablokować zapisywanie cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki internetowej. Więcej informacji na ten temat.
A tu probka, czym sie one obecnie zajmuja wlasnie w...Rumunii:
http://www.sar.org.ro/conferinta-%E2%80%9Cgovernancegovernment-the-constitutional-semantics-of-autonomy/
Tak sobie czasem rozważam koncepcję wyłaniania kandydatów do najwyższego organu władzy państwowej. Klasyczna droga to społeczny awans, pracownik wspina się na kolejne szcczeble drabiny awansu społecznego - i w którymś momencie, często już jako szef firmy (kierownik, naczelnik, dyraktor, prezes) podejmuje decyzję o kandydowaniu w wyborach do samorządu, do sejmu albo do senatu. Tu trzeba przypomnieć o zjawisku powiązań w hierachii zawodowej jak i w hierarchii partii politycznej.
I tu zaczynają się moje rozterki. Osoba zarządzająca firmą jest dobra wtedy, kiedy umie nie tylko wydać polecenia do wykonania, ale także i wyegzekwować wykonanie poleceń. Taka osoba z reguły nie znosi kompromisów, nie ulega podwładnym a starannie wykonuje dyspozycje SWOJEGO szefa.
Jeżeli tak psychicznie ustawiona osobowość trafi do parlamentu, to tu następuje zderzenie dwóch postaw - z jednej strony osoby apodyktycznie dyktującej zadania do wykonania i absolutna głuchota na głosy - już nie podwładnych, lecz wolnych i równorzędnych członków społeczeństwa.
Natomiast od parlamentarzysty oczekuje się czegoś innego - umiejętności wysłuchania rozmmówcy, zrozumienia go a następnie zdefiniowania problemu. Tak zdefiniowany problem należy ocenić pod kątem wagi sprawwy jako indywidualny przypadek a także jako propozycja prawotwórczego rozwiązania problemu.
Poseł (może, senator, może radny) musi następnie zgłosić ujawniony problem na właściwym forum społecznym - celem przeprowadzenia negocjacji w sprawie utworzenia aktu normatywnego ujmującego interes stron, któych problem może dotyczyć.
W mojej ocenie kandydatami do pracy w organach stanowiących (pozostańmy przy władzy ustawodawczej) powinny wywodzić się bardziej z kręgów społecznych, z administracji, ze środowisk prawniczych, a mniej z zarządu i organizacji przemysłu. Bardziej należy preferować osoby z przygotowaniem humanistycznym, mniej technokratycznym.
Dodam, że "władza" w rozumieniu państwa demokratycznego to przedstawienie problemu dotyczącego LUDZI a następnie negocjacje z wszystkimi zainteresowanymi stronami w zakresie jak najszerszego unormowania, jeżeli zajdzie taka konieczność.
Osoby zarządzające gospodarką są z reguły apodyktyczne a element ryzyka gospodarczego nie pozwala na dywagacje. W zarządzaniu gospodarką liczy się pieniądz, zysk, dyspozycja oraz perfekcyjne wykonanie. Myślę, że te aspekty, które tu poruszyłem, warto podnieść do rangi dyskusji na temat preferencji cech osobowych kandydatów do organu stanowiącego prawo.
Proszę wskazać polityków polskiej sceny politycznej mających wiele do powiedzenia i wywodzących się z "sektora nieuspołecznionego".
Nie zamierzam dowodzić moich racji. To teza. Proszę wykazać, że nie mam racji.
Proszę zauważyć jak wielu dzisiaj parlamentarzystów jest po studiach, w czasie tworzenia się AWS mieli po dwadzieścia parę lat, dzisiaj są to nopbliwi pięćdziesięciolatkowie. Cały ich majątek łatwo wykazać - praca w sejmie i doradztwo w spółkach kapitałowych. Ale mało który z nich samodzielnie prowadził działalność gospodarczą. Mieli uposażonych rodziców, finansowął ich bużet. Teraz rewanżują się.
AWS był już w innej rzeczywistości.
A dlaczegóż-to oponent ma cokolwiek "wykazywać", skoro "stawiającemu tezę" się nie chce? Oponent ma w takiej sytuacji pełne prawo ograniczyć się do zaprzeczenia bez "wykazywania" czegokolwiek. Ot, napisać: "...a ja mam inne zdanie, i skoro tak, to też nie będę go dowodzić".
Moją odpowiedzą na takie dictum jest przykład - otóż na przykład jeden z nas będzie miał 10 euro w kieszeni a dugi nie bedzie miał w kieszeni żadnego euro, to średnią matematyczną każdy z nas będzie miał po 5 euro w kieszeni.
Ale jeżeli każdy z nas wejdzie do baru i napije się piwa, to jeden ugasi pragnienie a drugiemu obiją buzię...
Podobnie jest w polityce. Jeżeli polskie społeczeństwo opowiedziało się za około 1/3 przedstawicieli związanych z PO, za około 1/3 przedstawicieli z PiS i około 1/5 przedstawicieli innych ugrupowań politycznych, to w głosowaniach nad aktami prawnymi posłowie powinni brać udział zgodnie z wolą wyborców. W praktyce lider jednej z dużych partii politycznych porozumiał się z liderami mniejszych partii politycznych i wprowadzono tzw. dyscypline głosowania, to znaczy posłowie mogą opowiedzieć się wyłącznie za stanowiskiem przyjętym przez tych szefów partii politycznej.
W tej sytuacji parlament formalizuje tylko demokratyczną procedurę głosowania nie uwzględniając w ogóle oczekiwań społeczeństwa.
Powoływanie się w takim przypadku na jakiekolwiek zasady jest "udawaniem Greka".
Moje zdanie będzie wtedy uwzględnione w pracy parlamentu, jeżeli w jakiś sposób mój interes będzie wiązał się z interesem dwóch-trzech dyktatorów polityki nawet nie partii politycznych.
To tu: Ten czlowiek ( Jessie) bredzi w trakcie tego wywiadu? (http://piersmorgan.blogs.cnn.com/2012/06/11/exclusive-tonight-jesse-ventura-returns-live/)
Jego pomysl: kombinezony NASCARU dla kandydatow politycznych na dany urzad/miejsce w parlamiencie? Po to, abysmy wiedzieli, kto ich dzisiaj... sponsoruje? Ty ich wybierasz w ich... interesie!
Dlaczego tak sie dzieje? To proste( Jessie to tlumaczyl): media kreujac wiadomosci/opinie..moga na tym swietnie zarobic!
Tlumaczac to inaczej, nie zaprasza sie Gospodarza Tego Bloga do TV/GW/otwartych ogolnopolskich mediow, itp, bo na Nim/na tym co On moze Polakom powiedziec, NIE MOZNA OD REKI NIC ZAROBIC!!!!