Strona wykorzystuje pliki cookies.
Informujemy, że stosujemy pliki cookies - w celach statycznych, reklamowych oraz przystosowania serwisu do indywidualnych potrzeb użytkowników. Są one zapisywane w Państwa urządzeniu końcowym. Można zablokować zapisywanie cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki internetowej. Więcej informacji na ten temat.
Obawiam sie, ze jest nas malo. No moze potecjalnie jest duzo, ale niemal wszyscy (!?) nawet nieszeregowi Polacy nie rozumieja tego, ze nie posiadaja biernego prawa wyborczego, albo ze polskie wybory to wybory, a nie "glosowanie" czy "oddanie glosu" albo nawet "uczestnictwo w akcie wyborczych", jak to stalo w PRLowskiej nowomowie.
Niedawno bylem w Polsce na konferencji i przetestowalem dyskretnie kilkanascie osob niamal z elit obecnej RP. I co ? - I nic. Oni tego "tematu" w ogole nie rozumieli ani go znali jako jakis problem. Kilku bylo nieco moze zawstydzonych, ze ja, niby zamorski bywalec, cos tam mowie, a oni jakby z jakiejs prowincji. Ale to nic nie dalo. Olewaja, bo chyba sa zmieczeni zbyt czestymi wyzwaniami historycznymi.
A o naszym pisaniu czy o blogach politycznych nigdy nawet nie slyszeli. Ktoredy wiec droga ?
To ja się nie dziwię, że Pan tak bezpośrednio przenosi sytuację w Australii na sytuację w Polsce - ale zwracam uwagę, że sensu w tym nie ma żadnego. Pan po prostu przestał orientować się w polskich realiach - co nie jest z mojej strony zarzutem, tylko wyjaśnieniem, dlaczego w Pana postach widać to, co widać.
Napisałem, którędy droga; "godnością osobistą" nie wystarczy, pozostaje więc:
1. Siłą (górnicy).
2. Jeśli zaś "na spokojnie" i całkowicie zgodnie z obowiązującym prawem, to pozostaje jeszcze jakiś kandydat na prezydenta, który zobowiązałby się przeprowadzić to referendum. Jeżeli prof. Przystawa nie chce - to ktokolwiek "kto się nada".
Można jeszcze liczyć na cud - no, mówiąc ściślej, że wydarzy się coś, czego jeszcze w tej chwili nie możemy przewidzieć, a co ułatwi sprawę. To i tak większe szanse, niż daje nam pogląd, że "jak będziemy dużo o tym pisać w Internecie, to oni się w końcu zmęczą, i pójdą sobie precz sami".
"Start Stanisława Mikulskiego, słynnego Hansa Klossa z serialu "Stawka większa niż życie", z list wyborczych SLD nie jest jeszcze przesądzony. - Będziemy przekonywać pana Mikulskiego – powiedział w "Graffiti" Tomasz Kalita, rzecznik SLD." (całość: http://tinyurl.com/69gd7rj )
"Katarzyna Łaniewska, aktorka znana m.in. z serialu "Plebania", ma startować w Warszawie jako kandydatka PiS do Senatu - dowiedziała się PAP od polityków tego ugrupowania." (całość: http://tinyurl.com/63fxzf8 )
A więc jednak "szewcy bez butów chodzą"?
A na powaznie, to moze zaskarzyc niekonstytucyjnosc ustawy o ordynacji do Trybunalu Konstytucyjnego, bo przeciez nie spelnia ona przepisow konstytucji. A moze formalnie spelnia i to wszystko jest jedna wielka "lipa" i polski Trybunal sprawe oleje tak jak i trybunal europejsko-sztrasburski. Czasem nekanie formalne moze jednak byc skuteczne.
Oczywiste jest, że obecnie takie zaskarżanie skończyłoby się właśnie tak, jak Pan to opisał, więc byłoby to zmarnowaniem takiej szansy (jeśli to w ogóle jest szansa, co nie jest takie pewne) na przyszłość, bo - zdaje się - po negatywnym orzeczeniu nie można byłoby się odwołać. Tak więc IMHO na dziś "w ten sposób się nie da".
Naprawdę Pan nie widzi, że innych sposobów, niż te wymienione przeze mnie, po prostu nie ma? "Porzućmy wszelką nadzieję", że ci "wybrańcy narodu" sami, dobrowolnie, doznają oświecenia, "ukorzą się", i odrzucą przywileje, dzięki któremu czują się paniskami pośród rzesz chłopstwa pańszczyźnianego.
Wie Pan, czytałem u Suworowa, że było dość sporo przypadków, kiedy oficerowie sowieccy, którzy "wybrali wolność", nie byli wcale usatysfakcjonowani warunkami, które im zapewnili Amerykanie. Czemu? Otóż mieli swój własny dom (z basenem!), kawałek ziemi, wysoką pensję, żyło im się całkiem dobrze i beztrosko - ale... innym, w tym zwykłym Amerykanom, TEŻ tak się żyło! Też mieli domki z basenem, i dobre samochody! I często zdarzało się, że taki rozczarowany Sowieciarz wręcz wracał do Sojuza, gdzie czekał go szybki sąd i "rozwałka".
Otóż jestem święcie przekonany, że i w przypadku obecnej Polski tego rodzaju "współczynnik" wchodzi w grę. "Nasi władcy" CHCĄ BYĆ KIMŚ pośród rzeszy upodlonych ludzi - a nie, żeby się wyróżniali jedynie tym, iż są np. posłami. I to jeszcze takimi, których wiążą instrukcje wyborcze... o, nie! Oni muszą być paniskami, do których inni nieśmiało podchodzą nerwowo miętoląc w dłoniach czapkę zerwaną z głowy. Wtedy czują, że żyją; że coś znaczą!
O sprawie "Przystawa na prezydenta" pisałem wiele razy i czas, żeby to zrozumieć. Facet, na którego wezwanie nie przyjdzie na Krakowskie Przedmieście , czy gdzie indziej, minimum 10 tysięcy, startując na prezydenta może się tylko ośmieszyć. A ja mam już tyle lat, że chciałbym umrzeć nieośmieszony, żeby moim wnukom nie wytykano, że to są wnuki takiego gościa, który nie rozumiał czego wymaga zostanie prezydentem, a bardzo chciał. Formułuję bardzo prosty i wymierny warunek: przyjdźcie 8 października do Warszawy, wtedy pogadamy.
Wielokrotnie pisałem: politycy rozumieją tylko argument siły. Pisanie pism do ich trybunałów jest daremne, jak długo za tymi pismami nie stoi wymierna siła (owe 10 tysięcy), z którą muszą się liczyć.
Dlatego nieustannie apeluję: chcecie JOW w wyborach do Sejmu? Musicie ponieść na ten cel jakąś widoczną ofiarę: na przykład zrezygnować z jednego piwa na miesiąc. Kiedy owe 10 tysięcy zrezygnuje z jednego piwa na miesiąc wtedy powstanie element siły, który bedzie załącznikiem odpowiednim do pism kierowanych do trybunałów.
> cudem od tamtego.
Nie przekonam - bo nie będę przekonywał. To jest właśnie jeden z takich wypadków, o których pisałem powyżej: "coś, czego w tej chwili nie możemy przewidzieć". A co może zajść. No, ale przecież nie musi... a nawet, jeśli jednak zajdzie, to nie wiemy, kiedy to mogłoby być, ani co to może być.
> Facet, na którego wezwanie nie przyjdzie na Krakowskie Przedmieście , czy
> gdzie indziej, minimum 10 tysięcy, startując na prezydenta może się tylko
> ośmieszyć.
Nic podobnego.
Facet, na którego wezwanie te 10 tys. nie przyjdzie - tylko mniej - po prostu ma większe szanse nie zostać wybranym na prezydenta. Wszakże w dalszym ciągu będzie miał zapewniony czas antenowy w ogólnopolskim paśmie TV, i dzięki temu będzie miał większe szanse przekonać wszystkich do swoich racji, niż kiedykolwiek przedtem. I nawet, jeśli nie wygra - to jednak znowuż "coś więcej zostawi".
Paręnaście lat temu kandydował na prezydenta Pietrzak. Nie wygrał - ale czy uważa Pan, że faktycznie się ośmieszył, startując? A z "innej beczki": z wielu Pana postów wnoszę, że darzy Pan estymą postać Piłsudskiego. To niech Pan zwróci uwagę, czy uczylibyśmy się o nim w szkołach, gdyby czekał na zebranie "przynajmniej paru dywizji" - zamiast po prostu ruszyć z "pierwszą kadrową"?
To wszystko utrudnia naszą pracę. Ale jej logikę wyłożyłem w tekście "Ruch JOW jako przykład inżynierii społecznej". Robimy swoje na przekór wszystkim przeciwnościom.Uderzamy w tę jedną nutę i wysyłamy ten sam sygnał, uparcie. Gdyby do tego dołączyć sygnał, że jakiś Przystawa chce zostać prezydentem, mimo, że wszyscy wiedzą, że nie ma na to najmniejszych szans, to byłoby to poważne zakłócenie tego przekazu. Tak jak całkowicie niekompetentny start w wyborach do Senatu w roku 2005. Według inicjatorów tej akcji miała ona przynieść słynny "czas antenowy" i rzesze nowych zwolenników. Przyniosła w efekcie zniechęcenie i wycofanie się z pracy dla Ruchu wielu oddanych woJOWników i sparaliżowała nasze działania na parę lat. Co komukolwiek przyniósł start Pietrzaka w wyborach prezydenckich? On w ten sposób jedynie uwiarygodnił układ polityczny, z którym jakoby nieustannie walczy. Co komu przyniósł start tego od wkładek do butów? Czy ktoś choćby pamięta jego nazwisko? Czy wkładki do butów lepiej się sprzedają?
Powinniśmy zrozumieć jedną rzecz: normalni ludzie idą głosować po to ŻEBY WYGRAĆ! I głosują na tych kandydatów, którzy - ich zdaniem - taką szansę dają. To jest to "głosowanie strategiczne", o ktorym tyle hałasu, zeby ludzi zniechęcić do JOW. Kiedy zagłosują na kogoś, kto przegrywa, wtedy wracają sfrustrowani i zniechęceni i mają pretensje do faceta, który wprowadził ich w błąd, udając kogoś, kim nie jest. Taka jest, moim zdaniem, logika wyborcza normalnego, przeciętnego człowieka.
spes@spes.wroc.pl
Pozdrawiam świątecznie
Nie rozumieją tego Grecy, którzy mają również partyjniacki system wyborczy, nie rozumieją, że trzeba te skorumpowane, kompradorskie gangi partyjne rozbić zanim się podejmie jakąkolwiek sensowną reformę kraju.Idę o zakład, że tam też problem ordynacji wyborczej nie jest poruszany. To jest ostatnia rzecz, jaką by sobie życzyli nasi (i ich) europejscy "patroni".