Jerzy Przystawa Jerzy Przystawa
281
BLOG

List Otwarty do Prof. Jana T. Łopuszańskiego

Jerzy Przystawa Jerzy Przystawa Polityka Obserwuj notkę 31

Jerzy Przystawa

Instytut Fizyki Teoretycznej

Uniwersytetu Wrocławskiego

 

   List Otwarty

Do Profesora Jana Tadeusza Łopuszańskiego

Członka rzeczywistego Polskiej Akademii Nauk 

Kochany Jasiu,

 

 

Dzisiaj wpadła mi w ręce „Gazeta  Wrocławska”,  a w niej tekst Katarzyny Kaczorowskiej zatytułowany „Pseudonim Paget” , z podtytułem „Według Instytutu Pamięci Narodowej dyrektor Instytutu Fizyki Teoretycznej Uniwersytetu Wrocławskiego współpracował ze Służbą Bezpieczeństwa”. Wprawdzie z tego tekstu, opartego na notatkach jakichś funkcjonariuszy SB wynika tylko, że z nachodzącymi Ciebie esbekami uprzejmie rozmawiałeś, zamiast wyrzucić ich za drzwi, to tytuł ten ma uzasadniać wypowiedź  szefa wrocławskiego oddziału IPN, który „nie ma wątpliwości”.

 

 

Piszę ten list do Ciebie, ponieważ jesteś jedyną osobą, co do której mogę mieć pewność, że przyjmie te słowa tak, jak są napisane i uwierzy, że piszę tylko to, o czym jestem głęboko przekonany. Nastały teraz takie czasy, że w Polsce nie ma już ludzi posiadających jakikolwiek autorytet publiczny, dzisiaj nikomu już się nie wierzy, wszystko zostało podważone, wykpione, wykręcone na swoje przeciwieństwo. Dlatego nie przypuszczam, żeby moje świadectwo, miało dla kogokolwiek, poza Tobą i mną, jakąkolwiek wartość. Kłamstwo i plugastwo opanowało życie publiczne w Polsce, jest to prawdziwy triumf zza grobu komuny, która była jednym wielkim imperium kłamstwa i nieprawości. To komunistom chodziło o to, żeby Polacy mieli przekonanie, iż są jedynie mierzwą historii, że nie ma wśród nas ludzi naprawdę godnych szacunku. Twój osobisty przypadek to tylko jedna, drobna ilustracja tego złowieszczego chichotu.

 

 

Poczuwam się do roli świadka w Twojej sprawie, ponieważ znam Ciebie od ponad pół wieku. Byłem Twoim studentem, doktorantem, asystentem, nieznośnym, uciążliwym pracownikiem, który w końcu został przez Ciebie zaszczycony mianem przyjaciela. Jako Dyrektor Instytut miałeś ze mną ustawiczne kłopoty, awantury i kłótnie między nami były na porządku dziennym. Szczególnie wtedy, kiedy ja uważałem za stosowne angażować się w najróżniejsze awantury polityczne, a okazji do tego, przez całe pół wieku, nie brakowało. Wiem, że Ty zawsze starałeś się ochronić Twoich pracowników, szczególnie tych, których uważałeś za dobrych fizyków, a wiem, że i mnie do tego grona zaliczałeś i stale dawałeś temu wyraz. Bałeś się o swój Instytut, bałeś się o los Twoich młodszych kolegów, którzy nie mieli takiego jak Ty doświadczenia lwowskich „Brygidek”, w których cudem uniknąłeś śmierci. Tego lęku, o którym zresztą pisze Kaczorowska w oparciu o relacje funkcjonariusza SB, nigdy przed nami nie ukrywałeś i starałeś się powstrzymywać nasze patriotyczne zapały. Kiedy jednak „karząca ręka sprawiedliwości ludowej” dopadała któregoś z nas, zawsze stawałeś w naszej obronie i robiłeś wszystko, aby ta kara nas nie dotknęła, żebyśmy z tego starcia z bolszewickim Molochem wyszli cało. To dlatego, kiedy „ludowa sprawiedliwość” umieściła mnie na przymusowych wakacjach w więzieniu w Nysie, usiłowałeś przeprowadzić procedurę nadania mi tytułu profesora, a kiedy w sposób niezbyt grzeczny nie zgodziłem się na to, przez wiele lat starałeś się wpłynąć na zmianę mojej decyzji.

 

To dlatego, kiedy naszego kolegę Zbyszka Oziewicza, członka Rady Solidarności Walczącej, zamknięto w więzieniu, umożliwiłeś mu gładkie przeprowadzenie przewodu habilitacyjnego. Wiedziałeś doskonale, że Twój Instytut to gniazdo os, w którym bez mała co drugi pracownik działa w podziemiu, że podziemna bibuła i książki są jawnie kolportowane, bo nikt z nas nie miał obaw, aby z nimi do Ciebie przychodzić i namawiać Cię do ich czytania. Pomimo tego, de facto, nikomu z nas „włos z głowy nie spadł”, przeszliśmy suchą nogą przez „Morze Czerwone”, zachowując dla siebie wzajemny szacunek i uznanie. I przez pół wieku nie usłyszałem nazwiska kogokolwiek, kto by powiedział, że został skrzywdzony przez Jana Łopuszańskiego, który przeszkodził w jego karierze, w wyjeździe za granicę, w zdobyciu stopnia czy tytułu naukowego. Dla Ciebie miarą wartości Twoich kolegów była przede wszystkim ich wartość naukowa, ich talenty w rozwiązywaniu zagadek przyrody, tolerowałeś więc także i tych, z którymi nie zgadzałeś się także ideowo czy politycznie.

 

 

Dzięki Twoim osobistym talentom szybko zająłeś wybitną pozycję w polskiej fizyce teoretycznej i Twoje nazwisko jest chyba jednym z najbardziej znanych w świecie nazwisk polskich fizyków. Twoje prace należą do najczęściej cytowanych. To przede  wszystkim Ty, w najcięższych czasach, przyczyniłeś się do nawiązania kontaktu z fizyką światową, to dzięki Twoim osobistym znajomościom z największymi fizykami, możliwe były nasze wyjazdy zagraniczne i nasze osiągnięcia. Np. to dzięki Tobie miałem zaszczyt zapoznać się i pracować w Instytucie kierowanym przez Laureata Nagrody Nobla Chen Ning Yanga w USA czy w Instytucie innego noblisty, Abdusa Salama, których zresztą, obok wielu innych, sprowadziłeś do Wrocławia, promując ich na Doktorów Honoris Causa naszego Uniwersytetu, na wykładowców Twoich Szkół Zimowych i przy innych okazjach.

 

 

Dla zilustrowania Twoich działań pozwolę sobie przytoczyć epizod, który dzisiaj może się wydawać jedynie zabawny. W roku 1975, po kolejnej Szkole Zimowej Fizyki Teoretycznej, przyszła mi do głowy szalona myśl, żeby wykłady wygłoszone na tej szkole wydać w jakimś prestiżowym zachodnim wydawnictwie naukowym. Mój wybór padł na Plenum Press. Ukryłem się przezornie za granicą, żeby spokojnie przeprowadzić ten zbrodniczy zamysł. Żeby zapewnić sobie jakieś „alibi”, wpisałem Twoje nazwisko jako współredaktora tego tomu, bo zdawałem sobie sprawę, ze tylko Ty jesteś w stanie uchronić moją skórę przed przykrymi konsekwencjami! Mój podstęp się udał, musiałeś wysłuchiwać gorzkich wymówek o „zdradzie” polskich wydawnictw naukowych itp., ale od tamtej pory każda szanująca się biblioteka fizyczna na  świecie ma długą półkę zarezerwowaną dla materiałów szkoły karpackiej, wydawanych w najbardziej prestiżowych domach wydawniczych.

 

 

Drogi Przyjacielu! Kiedy kolejny raz odmawiałem zgody na „uprofesorzenie”, a „Kultura” Paryska publikowała mój list do Rady Wydziału w tej sprawie, napisałeś mi, w odpowiedzi, że jest takie niemieckie przysłowie „Vater werden ist nicht schwer – Vater sein  dagegen sehr”. W przypadku profesorów jest odwrotnie: „         Professor sein ist nicht schwer, Professor werden dagegen sehr.” Dzisiaj, masz okazję przekonać się, że to nie całkiem tak jest. Dzisiaj, właśnie dlatego, ze jesteś sławnym polskim profesorem fizyki teoretycznej, najbardziej znakomitym, jakim może się poszczycić Nauka Wrocławska, spotyka Cię publiczna potwarz, próba zniesławienia i oplucia Twego życia.  Nie namawiam i nie zachęcam Cię do podjęcia jakichkolwiek kroków w celu „rehabilitacji”, w celu skłonienia oszczerców do odwołania, do przeproszenia Ciebie. Zignoruj to. Posłuchaj, co pisał poeta z Twojego ukochanego miasta, Lwowa:

 

 Gdy miecz i pióro z ręki ci wytrącą,

Gdy cię przemocą osaczą bezprawną,

 Gdy cię „odprawią”, jak z domu służącą,

By tylko śmierć ci zostawić niesławną –

Odpowiedz wzgardą. Ale w łzach nie mięknij!

Im trudniej być Polakiem – tym bądź piękniej!

  

Trzymaj się mocno, Jasiu,

 

Twój uczeń i oddany przyjaciel,

 

Jurek

  

Wrocław, 15 września 2007

 

 

 PS. Zwracam się z prośbą do Prof.dra hab. Henryka Cugiera, Dziekana Wydziału Fizyki i Astronomii Uniwersytetu Wrocławskiego, o zapoznanie z treścią tego listu członków  Rady Wydziału na najbliższym posiedzeniu.

Strona Ruchu JOW Pomóż wprowadzić JOW

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (31)

Inne tematy w dziale Polityka