Jerzy Przystawa Jerzy Przystawa
47
BLOG

Polska kontra Partie Polityczne - 6:1 w I rundzie

Jerzy Przystawa Jerzy Przystawa Polityka Obserwuj notkę 6
Bezbronne, manipulowane, oszukiwane, ogłupiane sondażami i atakami mediów, ogołocone z elit społeczeństwo polskie, już w I rundzie wyborów samorządowych 2006 pokazało swoim partyjnym okupantom „gest Kozakiewicza”. Oczywiście „niezależne media”, jak zawsze , karmią nas papką, z której wynikać ma coś dokładnie przeciwnego, że owszem, jak najbardziej, partie polityczne – w szczególności te, które na to zasługują – wybory wszędzie, jak należy, wygrały i teraz już tylko pozostaje im „sprawiedliwy i godny” podział łupów. Pokazują nam nieustannie słupki, z których wynikać ma, to czego rządzący sobie życzą, na dowód czego pokazują nam miny zadowolonych z siebie polityków, dla których teraz jedynym zmartwieniem jest jak się najlepiej ułożyć w koalicyjnych przetargach. Jednakże z danych już opublikowanych przez Państwową Komisję Wyborczą wynika obraz całkiem inny. W najbardziej istotnej części samorządowego konkursu wyborczego, w zmaganiach o to, kto będzie naprawdę rządził polskimi gminami, a więc w wyborach wójtów, burmistrzów i prezydentów miast, partie polityczne poniosły sromotną porażkę, jeszcze głębszą i poważniejszą niż w wyborach roku 2002.

W I turze wyborów wybrano 1633 wójtów, burmistrzów i prezydentów. Na II turę oczekuje jeszcze 843 gminy, ponieważ żaden z kandydatów nie uzyskał więcej niż połowy ważnie oddanych głosów. Przyjrzyjmy się bliżej strukturze tych wyników.

Otóż w I turze zaledwie 282 wybranych wójtów, burmistrzów i prezydentów miast wygrało wybory pod szyldem komitetów partii politycznych. 1351 już wybranych gospodarzy gmin wystąpiło jako kandydaci bezpartyjni.

Do II tury wyborów w 515 gminach przeszli wyłącznie kandydaci bezpartyjni. Oznacza to, że co najmniej 1866 gmin będzie miało bezpartyjnych gospodarzy. Tylko w 47 gminach druga tura odbędzie się pomiędzy kandydatami zgłoszonymi przez partie polityczne. Partie polityczne będą zatem rządziły co najmniej w 282 + 47 = 329 gminach. 329 to zaledwie niecałe 15% z 2195 gmin, w których konkurs partie-niepartie został już rozstrzygnięty.

Pozostało jeszcze 280 gmin, w których do II tury stanie po jednym kandydacie partyjnym i jednym bezpartyjnym. Z opublikowanych danych nie wynika, żeby w tych gminach przewagę mieli kandydaci partyjni. Ale nawet - co jest zupełnie nieprawdopodobne -gdyby we wszystkich tych gminach zwyciężyli przedstawiciele partii, to i tak liczba partyjnych wójtów, burmistrzów i prezydentów miast nie przekroczy 25%. Jest to więc wynik gorszy od tego, jaki te same partie uzyskały cztery lata temu. Nie pomogła nachalna i bezwstydna propaganda partyjna, nie pomogły bilbordy z portretami wodzów rozwieszane na każdym kroku, nie pomogły „otwarte studia” do których dopuszczani są tylko zaufani pracownicy frontu ideologicznego. W jedynym konkursie, w którym społeczeństwo miało jakie-takie szanse, pokazało dobitnie, jaki jest jego stosunek do partyjnego państwa.

Przeglądając wyniki tych wyborów zaskakuje bardzo wysoka liczba wybranych wójtów, burmistrzów i prezydentów, którzy uzyskali ogromną ilość głosów, ponad 70%, a często nawet i ponad 80%. Jest to ciekawe zjawisko i wymaga wyjaśnienia. Moim zdaniem świadczy to o tym, że mieszkańcy łączą się dla obrony lokalnych liderów, którzy się na swoich stanowiskach sprawdzili, bo mają świadomość – albo podświadomość – że są oni jak gwoździe w partyjnych butach i że wodzowie tych partii wiele by dali, żeby te gwoździe jak najszybciej wyrwać.

Bezpośrednie wybory wójtów, burmistrzów i prezydentów miast stanowią dla nas wielki poligon, na którym Polacy przetestować mogą rolę i znaczenie wyborów powszechnych w jednomandatowych okręgach wyborczych. W ten sposób można się przekonać o fałszywości mitów, jakie rozpowszechniają wrogowie takiego systemu wyborczego.

Jednym z tych mitów jest głoszony pogląd, że w JOW wygrać może byle kto, że wystarczy np. 10% głosów poparcia i mandat w kieszeni. Jarosław Kaczyński posługiwał się takim przykładem: zgłosi się 10 kandydatów, każdy dostanie po 10% głosów, jeden z nich o 1 głos więcej i bierze wszystko.

Do wyborów wójtów etc. zgłosiło się 8227 kandydatów. To oznacza, że średnio na jeden mandat wypadło 3,32 kandydatów. A zatem, aby wygrać konieczne jest zdobycie minimum 30% głosów (gdyby wybory były w jednej turze, rzecz jasna).

Te liczby warto porównać z liczbą kandydatów na jedno miejsce w wyborach do rad. Ogólna liczba stanowisk radnych wynosi aktualnie 46790. O te stanowiska ubiegało się 194387 kandydatów. Widać więc, ze gdy w grę wchodzi odpowiedzialność to już tak wielu chętnych nie ma! Dowodzi tego także i to, że w niektórych gminach były spore kłopoty ze znalezieniem kandydatów na stanowiska wójtów, a jest nawet taka, w której kandydata nie znaleziono. Warto zadać sobie zapytanie: dlaczego żadna z partii politycznych nie zdecydowała się tam posłać swoich „oficerów”? Przecież tam można było wygrać praktycznie nic nie robiąc?

Warto takie pytanie postawić i warto poszukać na nie odpowiedzi. Myślę, ze znalezienie tej odpowiedzi pozwoli nam lepiej zrozumieć sens tej klęski jaką partie polityczne w Polsce poniosły na tym kolejnym etapie walki ze swoim społeczeństwem.

Warto też zapytać gdzie są te wszystkie „Stokłosy”, którymi cały czas straszy się dzieci, które jakoby mają wygrywać w jednomandatowych okręgach wyborczych? Gdzie są ci mafiozi i bogacze, którzy za piwo i parówki przekupują wyborców? Zwolennicy takich teorii powinni nam ich niezwłocznie zdemaskować. Mieli na to pełne cztery lata od wyborów w roku 2002 i jakoś nie specjalnie im się to udało.

I warto wreszcie poddać pod rozwagę czy naprawdę konieczna jest druga tura wyborcza? Ale do tego tematu wrócimy, gdy wybory wójtów, burmistrzów i prezydentów miast zostaną zakończone.

Strona Ruchu JOW Pomóż wprowadzić JOW

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (6)

Inne tematy w dziale Polityka