O kompetencjach i zdolnościach do sprawowania mandatu posła, czy senatora nie wspominam. Oni się nawet porządnie po polsku nazywać nie potrafią, tylko jak nie Auksel, to Godson, Thun, Achinger, Arkit, Arndt, Hall, Hoppe, Hok, Lenz, Munyama Killion, Nemś, Neumann, Plocke, Sztolcman, Van der Coghen, Ajchler, Hennig, Hibner, Lieder, Nykiel, czy Tusk. To są naprawdę nazwiska posłów Platformy, można sprawdzić, połowa już niemieckich. Podobne pojawią się na obecnych listach w październiku. Skąd Platforma ich bierze i dlaczego akurat tam taka nadreprezentacja kandydatów z niepolskimi nazwiskami? Co mają w głowach ludzie, którzy na nich głosują? Robią to z przekory, dla jaj, czy ze zwykłej głupoty?
Nawet jak się trafi rodzynek z polskim nazwiskiem, jak Kołodziejczak - najnowszy nabytek, Kościelnik - który nabył kwalifikacje na posła poprzez kontakt z premier Szydło , Mucha - ministra sportu, czy Piotrowska - ministra od samolotów bez głowy, to też taki, że klękajcie narody. Jak się czyta, że Platformę popiera elita, artyści, ludzie wykształceni i z dokonaniami, to trudno nie odnieść wrażenia, że coś się tu kupy nie trzyma. Albo Tusk czuje do nich pogardę i zwyczajnie robi sobie z nich jaja dając im takich przedstawicieli w Parlamencie, albo ta elitarność została im wmówiona przez TVN i Gazetę Wyborczą, aby zebrać tą 30 procentową grupę, która będzie łykać wszystkie absurdalne zagrania i stwierdzenia opozycyjnego guru, niczym bezmyślne pelikany żabę. Akurat przykład z łykaniem żaby w tym przypadku wyjątkowo pasuje.
Inne tematy w dziale Polityka