Muszę przyznać, że byłem pod wrażeniem niespotykanej ostatnio aktywności Donalda Tuska. Niespotykanej zwłaszcza u niego. Pamiętamy jego pierwsze sejmowe marszałkowanie, gdy na posiedzeniach ograniczał się do oglądania meczów na laptopie. Nie dał się zapamiętać z jakichś wystąpień sejmowych, tylko właśnie z tego bumelowania z laptopem. Nie lepiej było gdy został premierem. W robocie zjawiał się podobno we wtorek, a od czwartkowego popołudnia już szykował do powrotu, w międzyczasie najwięcej uwagi poświęcając harataniu w gałę i piarowskim ustawkom wymyślanym przez Igora Ostachowicza. Przez lata trwała ta sielanka nie zakłócona nigdy przez "niezależne "media i ich równie "niezależnych" dziennikarzy. Nikt się nie interesował, gdzie jest, co robi, czym jeździ/lata do domu co tydzień i po co?
Nie lepiej było podczas unijnego "krulowania". Tu także niczym szczególnym się nie wyróżnił i najbardziej został zapamiętany z zakładania marynarki pijanemu szefowi, a jak mawiają, najlepsze co mu wtedy wyszło, to Wielka Brytania ze struktur unijnych. Nie był też chyba specjalnie lubiany i ceniony w tamtych gremiach, bo zasadą jest, że jak raz tam się wejdzie, to już się zostaje zmieniając tylko stanowiska i zamieniając się z innymi na przemian. On jednak wrócił, jak powszechnie mawiają z konkretną misją, aby dla swoich niemieckich zleceniodawców odbić Polskę z łap okrutnego Kaczora. Żeby znów było, tak jak wcześniej było. Szarpał się więc chłopina niemiłosiernie na tych wiecach nienawiści dzień po dniu, wbrew swoim nawykom, jakby mu ktoś lufę do skroni przyłożył. Podziwiałem i patrzyłem ile jeszcze wytrzyma.
I nagle wszystko dupnęło. W momencie kiedy prezydent Andrzej Duda ogłosił początek kampanii wyborczej i kiedy naprawdę nastał dopiero czas na polityczne igrzyska, nasz bohater, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, zniknął nagle z politycznego firmamentu. Co się stało? Na wczasy nie wyjechał, bo wiemy, że ta chytra kutwa nie lubi jeździć za swoje. Pamiętamy podróż życia dla całej rodziny do Machu Picchu, czy wyjazdy w Alpy na narty podczas premierowania, zwłaszcza jak trzeba było przeczekać kolejną aferę. Zresztą podczas wyjazdu jest dostęp do Twittera, a tu nic, ustała cała aktywność. Czyżby z Donalda Tuska zeszła cała para po tym nadludzkim dla niego wysiłku? A może powód jest zgoła inny? Po ogłoszeniu terminu wyborów i oficjalnym rozpoczęciu właściwej kampanii zmieniają się jednocześnie zasady rozliczania kłamstw wyborczych, a że wcześniejsza prekampania była jedną wielką blagą, więc sztab wyborczy PO, albo próbuje zmienić bieżącą narrację, albo w obecnej sytuacji nie ma Polakom nic do powiedzenia?
Inne tematy w dziale Polityka