Są takie poranki, gdy ciało już się obudziło, a zdolności intelektualne (o ile dany osobnik takowe posiada) jeszcze śpią. Wtedy należy wypić podwójne espresso i czekać kiedy się obudzą, a nie lecieć do jednej z największych rozgłośni radiowych, by pochwalić się swoja głębią intelektu. Niestety, sekretarz generalny Platformy Obywatelskiej uznał, że rozum nie śpi i postanowił udać się do radia ZET, by w rozmowie z red. Rymanowskim udowodnić słuchaczom tej rozgłośni, że są idiotami i można im wcisnąć każdy kit. Wątków w rozmowie było wiele poczynając od „pożyczonej” bez zgody właścicieli piosenki Lombardu na wiecu Tuska, poprzez powtarzane już do znudzenia groźby rozliczania przed „niezależnymi sądami”.
Dostało się też innym liderom opozycji, ze szczególnym uwzględnieniem Konfederacji i posła Brauna, bowiem rosnące słupki w sondażach tej partii mocno PO niepokoją. Jednak nad dwoma fragmentami tej rozmowy warto się pochylić, bo one są kwintesencją nie tylko „zdolności intelektualnych” sekretarza Kierwińskiego, ale także mają drugie dno – świadczą o kompletnej bezradności i pijarowskiej impotencji całego sztabu PO, łamiącego sobie głowy nad tym, jak skutecznie, bezlitośnie i efektywnie zaatakować Jarosława Kaczyńskiego, żeby wreszcie przestał ignorować ze stoickim spokojem Tuska i jego kompanię i wszedł w agresywne, słowne zwarcie, w którym musiałby polec. Bo co, jak co, ale w chamstwie i bezczelności z Tuskiem nikt nie ma szans wygrać.
Otóż Kierwiński zarzucił prezesowi Kaczyńskiemu, że w wywiadzie, którego udzielił Krzysztofowi Ziemcowi, wyemitowanym w sobotę, nie odniósł się do marszu Prigożyna. To samo zresztą zarzucał Kaczyńskiemu Tusk, co by świadczyło, że w konkurencji na najgorszego idiotę rywalizacja w PO jest ostra. - Ale wie Pan, że to był wywiad nagrany w piątek, a o marszu jeszcze wtedy nikt nie słyszał? - zapytał Rymanowski. - A co to, co to ma za znaczenie… - odparował bez namysłu Kierwiński, na co Rymanowskiego aż zatkało, bo wyglądało, że Kierwiński tak jakby wierzył w to, że prezes ma zdolność przewidywania przyszłości.
I druga sprawa, wcale nie śmieszna, obnażająca brak zwykłej, ludzkiej przyzwoitości to zarzut, iż Jarosław Kaczyński nie biega, tak jak Tusk. - Donald Tusk jest normalnym facetem, który rano po śniadaniu idzie pobiegać, biega bardzo regularnie. Popatrzmy na pana Kaczyńskiego on nie jest w stanie przejść stu metrów bez pomocy ochroniarzy, a co dopiero przebiec. Mówię o filozofii życiowej… - oznajmił Kierwiński. Wychodzi na to, że każdy kto nie biega po śniadaniu jest nienormalny. Ciekawe, czy liczy się też bieg do pracy, jaki z rana urządza sobie wielu Polaków, bo Tusk, jako emeryt, przecież nie musi?
Pomijając nawet różnicę wieku obu panów, a wiedząc o operacjach ortopedycznych Kaczyńskiego i jego kłopotach z poruszaniem się stosowanie takiego porównanie jest po prostu obrzydliwe i niegodne. I do tego podlane jeszcze sosem filozofii życiowej, w interpretacji Kierwińskiego polegającej na codziennym bieganiu. Polska potrzebuje polityków , którzy myślą, mają wizję rozwoju kraju, program działania na najbliższe lata. Bieganie, nawet w maratonie, tego nie zastąpi.
Inne tematy w dziale Polityka