Nawet małe dziecko w Polsce wie, że Niemcy chcieliby nas i nam urządzić państwo, jakiego po 1945 r. u siebie urządzić nie mogą. Donald Tusk jest dla Niemców zwykłym popychlem, tyle że ma jedną fundamentalną zaletę. Zrobi wszystko, czego od niego zażądają. Konkretnie Manfred Weber dla „Frankfurter Allgemeine Zeitung” rzekł był, iż zadaniem, jest „zbudowanie zapory ogniowej dla Prawa i Sprawiedliwości”. Niemcy mają doświadczenie. W kwestii zapory ogniowej też mają, np. w 1939 r. i 1944 r. w Warszawie. W sierpniu i wrześniu 1944 r. zapora była dosłowna, bo miotaczami ognia dopalano wszystko, co jeszcze dawało jakiekolwiek oznaki życia. Gdy zatem niemiecki polityk mówi w odniesieniu do Polski o „zaporze ogniowej”, można mu zakomunikować to, co Marta Lempart wyraziłaby jednym słowem na „w”.
Jak już Weber powiedział, co trzeba zrobić, to ujawnił też, dlaczego trzeba to zrobić. Otóż dlatego, że „jesteśmy jedyną siłą, która może zastąpić Prawo i Sprawiedliwość w Polsce, poprowadzić ten kraj z powrotem do Europy”. Zdaje się, że w latach 1939-1943 Niemcy też uważali się za jedyną siłę zdolną „poprowadzić ten kraj do Europy” – niemieckiej Europy. To mamy już zatem przerobione. Banalne jest też rozumienie oferty Webera jako ingerencji w wybór Polaków i Polski. Można by przecież zapytać, kiedy Niemcy nie chcieli ingerować w to, co się w Polsce dzieje. To byłaby wyjątkowa rzadkość, coś jak Donald Tusk robiący coś dobrego dla Polski. Banalne jest też traktowanie Polaków jak dzikusów i niewolników, bo to Niemcy ćwiczyli przez wieki.
Słowa Manfreda Webera nie są wcale miodem dla uszu Donalda Tuska, choć na pierwszy rzut ucha tak by się mogło wydawać. Można oczywiście być pierwszą naiwną i uważać, że po prostu lider europejskiej partyjnej federacji oferuje pomoc koledze z tej samej grupy. I to nie byłoby nawet dla Tuska i ferajny takie złe. Tyle tylko, że w tym wypadku jest znacznie gorzej. Przede wszystkim gorzej dla Donalda Tuska. Oferta Manfreda Webera oznacza mniej więcej tyle, że Tusk i ferajna to patałachy i niedojdy, które nie są w stanie wygrać wyborów w Polsce. Ale skoro te sieroty i ofermy należą do tej samej frakcji, co macierzysta Unia Chrześcijańsko-Społeczna (CSU) Webera, trzeba za nich wykonać robotę. Trudno sobie wyobrazić bardziej druzgocącą recenzję umiejętności, oraz możliwości Tuska i ferajny.
Weber komunikuje Tuskowi, że gotów jest wykonać za niego część brudnej roboty, skoro szef PO to taki patałach. Bo inaczej sobie nie poradzi. To jest też komunikat kierowany do wyborców Tuska i ferajny, że wprawdzie mają za lidera osobę mierną, ale Polska jest dla Niemiec i ich satelitów tak ważna, że trzeba pomóc niezależnie od lidera i ewentualnego oporu Polaków. Mimo wszystko niemieccy politycy nie powinni tak cynicznie, bezczelnie i bezwzględnie traktować Donalda Tuska, jako własnego popychla, bo on się denerwuje i na swoich wiecach, oraz marszach, coraz bardziej goni w piętkę. Miejcie litość dla swego wasala, niewolnika i sługusa też trzeba umieć prowadzić.
Inne tematy w dziale Polityka