Co raz, jak bumerang, powraca sprawa nie internowania Jarosława Kaczyńskiego w stanie wojennym 13 grudnia 1981 roku. Co ciekawe, często jest to formułowane jako zarzut przez osoby, których postawa w tamtym okresie może być uznawana za mało patriotyczną. No bo co myśleć, jeśli takie sugestie wysuwają osoby, jak Leszek Balcerowicz, który do PZPR należał od roku 1969, a pracował w Instytucie Podstawowych Problemów Marksizmu-Leninizmu przy KC PZPR będąc tam m.in. sekretarzem partyjnym i szefem doradców Jaroszewicza, czy ostatnio Marek Belka, nie mniej zasłużony towarzysz partyjny i aparatczyk. W tych dniach do tego klubu szyderców dołączył Seweryn Blumsztajn, znany jako "pierd.lę nie rodzę", szef samozwańczego Towarzystwa Dziennikarskiego.
Pamiętajmy: wszelka łączność została jeszcze 12 grudnia 1981 roku przerwana - telefony nie działały. Wyłączyli je towarzysze towarzysza Belki i towarzysza Balcerowicza. W tym czasie Lech Kaczyński, jako szef Biura Interwencji NSZZ „Solidarność”, jest zabierany przez SB z mieszkania w Sopocie. Dlaczego nie internowano drugiego z braci? Jarosław Kaczyński figurował na listach osób przeznaczonych przez SB do internowania w Białymstoku. W chwili, gdy listy te były tworzone, a działo się to już w październiku 1980 roku, tam właśnie pracował. Wykładał w białostockiej filii Uniwersytetu Warszawskiego. Tam też organizował „Solidarność”. W czasie gdy ogłoszono stan wojenny przebywał jednak w Warszawie. W opisie SB osób do internowania czytamy: "Jarosław Kaczyński - doktor - adiunkt na Wydziale Administracyjno - Ekonomicznym Filii Uniwersytetu Warszawskiego w Białymstoku, przyjaciel Jacka Kuronia, aktywnie wspomagał miejscowych działaczy przy tworzeniu Międzyzakładowego Komitetu Założycielskiego NSZZ „Solidarność” w Białymstoku." Drugi dokument wymienia Jarosława Kaczyńskiego jako osobę, której SB w Białymstoku nie zdołała internować. Te dokumenty można znaleźć w białostockim oddziale IPN: Jednostka Gotowość, sygnatura 047/2227, Karta 94.
Do osób, które pozwalały sobie dość często na uszczypliwości względem Jarosława Kaczyńskiego, który "13 grudnia spał do południa" należy też Donald Tusk, którego kariera solidarnościowa jest dość uboga. Rechot wokół tej sprawy jest charakterystyczny dla establishmentu III RP, który dystrybuuje zasługi i biografie w zależności od własnych potrzeb propagandowych. I tak każdy, kto stanął po 1989 roku przy Michniku i Jaruzelskim, może nagle stać się postacią pomnikową, bez względu jak niewiele znaczył w prawdziwej „S”. Jak wygląda to w przypadku byłego premiera Donalda Tuska? On sam próbuje się uwiarygodnić i sugeruje pokrętnie, chociażby w ostatniej odpowiedzi do dziennikarza TVP info Miłosza Kłeczka, że SB go w tamtych czasach prześladowała. – "Jak byłem mniej więcej w pana wieku, byłem przesłuchiwany przez SB. Byłem wtedy aresztowany i wiedziałem, miałem już pewną praktykę, że jedyną metodą jest odmawiać odpowiedzi na zadawane pytania" - powiedział.
Donald Tusk trzynastego grudnia 1981 roku nie był internowany i nie był na liście osób, które Służba Bezpieczeństwa planowała wówczas zatrzymać. Nazwisko Donalda Tuska widnieje tylko w "Książce kontroli osób zatrzymanych w areszcie KW MO Gdańsk 1982-1983", jako zatrzymany na polecenie Naczelnika Wydz. Śledczego KWMO Gdańsk w dn. 22.07.1983 i osadzony w areszcie KWMO Gdańsk, z którego został zwolniony na drugi dzień - 23.07.1983. Ot i cała historia martyrologii, prześladowania przez SB i internowania Donalda Tuska w stanie wojennym.
Jest tylko jeden problem, właśnie 22 lipca 1983 roku stan wojenny został w Polsce zniesiony. Więc, albo Donald Tusk został zatrzymany w związku ze zwykłym wykroczeniem, może jest naprawdę ostatnim więźniem stanu wojennego, a może ktoś sobie przypomniał i w ostatniej chwili postanowił go uwiarygodnić na przyszłość, bo i takie historie się zdarzały? Innej możliwości nie ma. A gdy następnym razem zacznie w swoim stylu zaczepiać Jarosława Kaczyńskiego ten może mu wtedy śmiało odpowiedzieć - "Ty 13 grudnia też spałeś do południa".
Inne tematy w dziale Polityka