![image](//m.salon24.pl/4c57cba5e31cb7bf415a666e9a4fbe7b,860,0,0,0.jpg)
Nie maleje kolejka lanserów na granicę polsko-białoruską. Po dwóch kelnerach z PO, rozkosznej i mądrej inaczej posłance Jachirze i pędziwiatrze w trampkach do zacnego grona "gołębich serc" doszlusowała właśnie Marta Wypier****j. Jak się okazuje to jeszcze nie koniec, bo do grona celebrytów postanowił dołączyć także ksiądz. Nie wiem, czy w tym przypadku słowo "ksiądz" nie powinno być użyte w cudzysłowie?
Ks. Wojciech Lemański znany z uporczywego krytykowania obecnej wladzy razem z ewangelickim pastorem przywieźli wodę i prowiant dla koczujących przy polsko-białoruskiej granicy. Nie zostali jednak do nich dopuszczeni. - Usłyszeliśmy tylko "nie, bo nie". To przykre. Chcieliśmy pokazać, że Kościół nie odwrócił się od tych ludzi plecami - powiedział ks. Lemański. Lemański i Kościół, dobre, on się chyba od dawna rozminął już z powołaniem? Ks. Lemański stwierdził też, że "rządzący w naszym państwie traktują tych ludzi jako jakieś pionki w swojej grze". - Te osoby są zakładnikami takiej postawy polskiego rządu "nie, bo nie. My się nie zgadzamy i Unia Europejska jest po naszej stronie". A to ciekawe, nie wiem, co ten celebryta w sutannie rozumie mówiąc po naszej stronie, bo ja mam wrażenie, że Unia mówi coś zupełnie przeciwnego.
- Ci ludzie są pozbawieni praw, bo są za jakąś umowną linią - powiedział. Nikt widocznie biedaczkowi nie wytłumaczył, że ta umowna linia to granica państwa, ani co z tego wynika. Mnie natomiast zaintrygowało co innego, zarówno Franek pędziwiatr, jak i celebryta Lemański swoje dary przytargali na granicę w dokładnie takich samych torbach. Przypadek, czy może zorganizowana akcja i prezent bezpośrednio od Baćki z Białorusi?
![image](//m.salon24.pl/cea5a744f3ab7830e46df106179d49f0,860,0,0,0.jpg)
Inne tematy w dziale Polityka