Tak się przypadkiem złożyło, że to krety Kaczyńskiego ryją w Platformie i podważają zaufanie do jej obecnego przywództwa. Zarówno Ireneusz Raś, jak i Paweł Zalewski należeli wszak wcześniej do PiS. Jakby tego było mało okazuje się, że za sławnym listem parlamentarzystów PO stoi także była prominentna działaczka PiS, szefowa sztabu wyborczego Jarosława Kaczyńskiego Joanna Kluzik-Rostkowska. Była ona jedną z czterech autorek tekstu krytykującego władze PO i kondycję partii, pod którym podpisało się 51 posłów i senatorów.
Zapewne mimo całego kunsztu politycznego nikt nie uwierzy w to, że Kaczyński był aż tak przewidujący i przed laty wstawił tam swoich agentów śpiochów, aby ich uruchomić we właściwym czasie. Należy sądzić, że to raczej do tych ludzi zaczyna coraz bardziej docierać, że źle w owym czasie wybrali, licząc na sowite frukty u boku Tuska i jego przybocznych. Przedłużająca się abstynencja i brak perspektyw w przyszłości na konsumpcję państwowego tortu musi budzić u nich coraz większą frustrację. A przecież obok tych trojga lista pisowców w PO jest jeszcze długa. Wystarczy choćby wspomnieć tych najbardziej znanych, a więc z założenie najżarłoczniejszych, którzy nie czekają bezczynnie, aż im sam kawałek tortu wpadnie, ale robią ruchy i roszady, aby prawdopodobieństwo znacznie zwiększyć : Pawła Kowala, Pawła Poncyljusza, Michała Kamińskiego, Radosława Sikorskiego, Bogdana Borusewicza, czy Antoniego Mężydło. Oni wszyscy bezpośrednio zapewne do PiS nie wrócą, ale przy pomocy choćby Gowina chcieliby się zapewne troszeczkę ogrzać i pożywić w pobliżu Kaczyńskiego? W obliczu przewidywanego wykluczenia z chłeptania państwowego miodku, od którego są przecież uzależnieni, cóż znaczy takie upokorzenie? Jak mawiają, spłynie po nich, jak po kaczce.
Inne tematy w dziale Polityka