724 000. To jest duża liczba, prawda? Zwłaszcza gdy chodzi o ludzi. Liczba ta wydaje się jeszcze większa, gdy mowa o ludziach z wyższym wykształceniem, a już wręcz ogromna, gdy wychodzi na jaw, że są to ludzie, którzy korzystając z kwalifikacji uzyskanych w kraju urodzenia żyją za granicą. Gdy zaś w dodatku okazuje się, że ludzie ci są Polakami, liczba to może wydać się wręcz tragiczna. 724 000 – według portalu Eurostat, na który powołuje się CNN, tylu Polaków z wyższym wykształceniem żyje obecnie w innych krajach i wcale nie jest pewne, że zarabia tam na życie dzięki swym kwalifikacjom, bo jakich uniwersyteckich kwalifikacji trzeba, żeby poświęcić się pracy na zmywaku czy w charakterze sprzątaczki lub śmieciarza.
Żadna praca nie hańbi, ale większość polskich pomywaczy naczyń, sprzątaczek i śmieciarzy może lepiej by zrobiła, gdyby zamiast iść na politologię, europeistykę, czy inną mniemanologię, skoncentrowała się na zdobywaniu konkretnego zawodu, tak jak to zrobiło tysiące Polaków, którzy całkiem nieźle radzą sobie za granicą jako hydraulicy, pracownicy budowlani czy kucharze. Mądrze postąpili emigrując również Polacy, którzy i w kraju byliby pomywaczami, sprzątaczkami, śmieciarzami, wiedząc od dziecka, że coś bardziej ambitnego było poza ich zasięgiem. O wiele łatwiej cieszyć się życiem uniknąwszy dramatu zawiedzionych nadziei.
Nie jesteśmy jedynym krajem, z którego wykształceni ludzie wyjeżdżają w celach zarobkowych za granicę, jednak z Polski wyjeżdża ich najwięcej w Unii Europejskiej. Jak wynika z danych Eurostatu dużo ludzi z wyższym wykształceniem wyemigrowało także z Niemiec. Na obczyźnie żyje obecnie około 610 000 rodaków kanclerz Merkel, co w liczbach bezwzględnych daje im drugie po nas miejsce w Europie. Jednak procentowo niemiecki krwotok demograficzny jest znacznie mniej dotkliwy niż polski, zwłaszcza jeśli się weźmie pod uwagę transfuzję demograficzną z Afryki i Bliskiego Wschodu. Z drugiej strony do nas przyjeżdżają masowo Ukraińcy, więc o katastrofie demograficznej też trudno mówić.
Dodatkowym argumentem na rzecz znikomego znaczenia niemieckiej emigracji jest to, że nikt na świecie się nią nie przejmuje, podczas gdy troska o polską emigrację zmusiła ostatnio zachodnie media do jeszcze głębszego pochylenia się nad naszymi sprawami. Fraza „drenaż mózgów" musiała paść i padła. CNN na przykład tak się zapędził, że drenażem mózgów nazwał całą 1,7-milionową polską emigrację.
Asumptu do nagłego pogłębienia się troski CNN o Polskę dostarczył premier Morawiecki stwierdzając, że zerowy PIT dla pracowników, którzy nie ukończyli 26 roku życia, może zachęcić młodych Polaków do powrotu z emigracji. CNN przytoczył wypowiedzi kilku osób z tej grupy wiekowej, które nie podzielały oczekiwań premiera. Tych, które podzielały, najwyraźniej akurat nie było pod ręką. Może zresztą takich w ogóle nie ma. Młodzi sceptycy stwierdzili, że tu chodzi bardziej o szansę, jaką stwarza emigracja, niż o pieniądze, a gdyby nawet chodziło o pieniądze, to ulga podatkowa przy całym ostatnim awansie ekonomicznym Polski, nie zapełni luki zarobkowej między Polską i Zachodem. Podobnie zresztą jak nie zapełniły jej inne finansowe podarunki rządu, które Morawiecki nazywa inwestycjami w społeczeństwo i gospodarkę.
CNN polemizując z Morawieckim rzuca na szalę autorytet najwyższy. Omawiany materiał został wyemitowany 30 lipca czyli przedwczoraj, a CNN, jakby nadal tkwił w grudniu 2016 roku, i to jeszcze przed słynnym wypadem dwójki polskich posłów na Maderę, nadaje tak:
„Ryszard Petru, poseł do parlamentu z ramienia opozycyjnej partii Teraz, nazwał te finansowe zabiegi oszukańczym populizmem. Według niego nowe kosztowne prawo zamiast polepszyć życie Polaków, najprawdopodobniej zmusi pracodawców do obcięcia im wynagrodzeń przy zachowaniu narzuconych stóp podatkowych. I co się stanie, gdy oni skończą 26 lat? Trzeba będzie ich zwolnić, bo nagle okażą się za drodzy.”
Nawet Ryszard Petru może mieć rację, ale powoływanie się na niego po tym, jak samoobsługowo zakatrupił się politycznie, nie zwiększa szans CNN na zniknięcie z listy fake-newsowych stacji telewizyjnych.
CNN wie doskonale, że nie zachęci Polski do zmiany kursu, mimo to mendzi dalej: Czas, kiedy ludzie podejmują decyzję w kwestii zostać czy wracać, przychodzi najczęściej dopiero po 26 roku życia. Nowe prawo może co najwyżej przekonać planujących wyjazd do pozostania w kraju. Poza tym, gdy nie zadziała ono po myśli rządu, Polacy i tak będą wracać zrażeni załamaniem się kursu funta po referendum w sprawie Brexitu, rosnącą niechęcią do imigrantów i pogłoskami o zmianie polityki imigracyjnej. Wszystko to może okazać się skuteczniejszym argumentem za powrotem do kraju niż podatkowe ulgi.
Zupełnie jakby się czytało GW albo oglądało TVN: Po cooo? Czy to ma seeens? Czy nie lepiej po prostu poczeeekać?
Materiał CNN w ogóle pozostawia przykre wrażenie. Czuje się w nim niechęć do Polski i Polaków. Ale to może dobrze. Za czasów ciepłej wody w kranie zachodnie media pisały o Polsce tylko wtedy, gdy ktoś ugryzł tam psa. Teraz piszą i mówią na okrągło. Najczęściej źle, z nutą wyrzutu. Tak jakbyśmy zajęli jakieś miejsce, które ktoś zaklepał dla siebie. Polska chyba rzeczywiście zaczyna się liczyć.
Inne tematy w dziale Kultura