Nasz być może już tegoroczny noblista Adam Zagajewski użył następujących określeń mówiąc we wczorajszym wywiadzie dla Onetu o Beacie Szydło:
„Nie zna języków, okropnie się ubiera, mówi głosem przedszkolanki w depresji.”
Takiej hejterskiej odzywki nie powstydziłby się najgorszy troll. Ale Zagajewski umieścił powyższą frazę w otoczeniu słów zbyt kunsztownych, by nie uznać, że wywiadu jednak udzielał wielki poeta:
„Pani Szydło jest ideałem człowieczeństwa dla pół miliona osób. Nie zna języków, okropnie się ubiera, mówi głosem przedszkolanki w depresji, najwyraźniej nie uprawia sportu i nie czyta rozpraw Carla Schmitta, jak jej tajemniczy szef – ale podoba się. Myślę, że tylko Gombrowicz mógłby nam to wytłumaczyć.”
Można by się upierać, że pani Szydło niekoniecznie jest ideałem człowieczeństwa wyłącznie dla tych, co zagłosowali na nią w jednym okręgu wyborczym. Podobnie jak pan Cimoszewicz niekoniecznie jest ideałem człowieczeństwa jedynie w oczach 200 tysięcy głosujących na niego warszawiaków. Tylko jaki sens ma upieranie się przy prawdach oczywistych? Znacznie bardziej frapujące jest pytanie, czym Grzegorz Schetyna aż tak zauroczył ludzi miary Adama Zagajewskiego, a nawet Tomasza Lisa, że gotowi są oni złożyć w jego ręce los Rzeczpospolitej i swój własny? Czy tylko tym, że nie jest on Jarosławem Kaczyńskim i ma ładniejsze zęby? Nie wierzę. Musi istnieć jakiś głębszy powód tej fascynacji, ale jaki, pojęcia nie mam. Nie każdemu dane jest dostąpić wyższego wtajemniczenia.
Inne tematy w dziale Polityka