Ludzie pokładali się trochę ze śmiechu słysząc, że Duda załatwił u Trumpa 61 miliardów zielonych dla Ukrainy, ale okazuje się, że to poniekąd może być prawda. W wywiadzie dla PBS Anne Applebaum jednoznacznie stwierdziła, że prezydent Duda spotkał się z Donaldem Trumpem specjalnie po to, by go przekonać, że trzeba pozwolić Mike’owi Johnsonowi, by ten uruchomił w Kongresie proces udzielenia nowej pomocy finansowej Ukrainie, która znajduje się w rozpaczliwym położeniu. Podobnej misji podjęło się podobno kilku innych liderów, w tym David Cameron. Tak że w zasadzie był to kolektywny wysiłek wolnego świata, ale fakt pozostaje faktem: Duda spotkał się z Trumpem w środę 17 kwietnia, a już w sobotę 20 kwietnia Izba Reprezentantów przegłosowała ustawę o pomocy, którą po zatwierdzeniu przez Senat podpisał w środę 24 kwietnia prezydent Biden.
Trump jak wiadomo był przeciwnikiem pomagania Ukrainie i w ogóle miał zamiar wyprowadzić USA z NATO, po czym najniespodziewaniej w świecie wykonał zwrot o 180 stopni; przynajmniej jeśli chodzi o Ukrainę, bo w sprawie uratowania NATO Duda być może będzie musiał w przyszłym roku jeszcze raz pofatygować się do Trumpa, chyba że Donald zamiast do Białego Domu trafi do kicia. Skąd ta niesamowita wolta polityczna byłego - i oby nie przyszłego – prezydenta Stanów Zjednoczonych? Anne Applebaum tłumaczy ją tak:
„W rozumieniu większości ludzi opóźnienie pomocy, opóźnienie uchwalenia tej ustawy, było spowodowane przez Trumpa, przez jego presję na republikanów w Izbie Reprezentantów i w całym Kongresie. Ale Trump został chyba przekonany, że przegranie wojny przez Ukrainę to zły pomysł, że może być obwiniany o to. Pewnie dlatego uznał, że zgoda na pomoc będzie okej i stąd po części mogła wyniknąć decyzja Johnsona w sprawie ustawy”.
Duda jest prezydentem, Cameron tylko ministrem spraw zagranicznych, więc pewnie wystarczyłoby wysłać z misją do Trumpa polskiego ministra spraw zagranicznych, a nie od razu prezydenta. Tak się jednak składa, że obecnie funkcję ministra spraw zagranicznych pełni Radosław Sikorski, który z Trumpem jest na bakier i nie nadaje się na rzecznika Ukrainy. Z tego samego powodu nie nadawał się premier Tusk. Padło więc na wyśmiewanego przy byle okazji przez liberałów Dudę. Jak to jednak nigdy nie wiadomo, z kogo można się śmiać, a z kogo nie warto. Sikorski i Tusk nie mogący się już doczekać przejęcia pełni władzy powinni mieć to na uwadze dorzynając watahę. Jeśli nawet misja Dudy nie miała decydującego znaczenia, to przynajmniej nie przyniosła szkody sprawie.
Światowe komentarze na temat pakietu pomocowego dla Ukrainy były różniste. Anne Applebaum na przykład we wspomnianym wywiadzie daje wyraz swojemu poczuciu ulgi i odpiera zarzut spóźnionej i niewystarczającej pomocy:
„Pomoc oczywiście się opóźniła. Gdyby Ukraińcy otrzymali pieniądze, i co ważniejsze broń, miesiące temu, to ukraińskie miasta nie straciłyby swoich elektrowni, wielu Ukraińców żyłoby do dzisiaj, żołnierze wciąż walczyliby na nieutraconym terytorium. Ale w moim przekonaniu Ukraina będzie trwała nadal bez względu na to, co my robimy. Innymi słowy, może cierpieć porażki albo tracić ziemie, ale nie przestanie walczyć. Toteż mając wsparcie Stanów Zjednoczonych, czerpiąc ufność z przynależności do szerszego sojuszu, Ukraińcy mogą jeszcze odwrócić losy wojny i osiągnąć zwycięstwo. Zawsze istnieje jakaś druga szansa i myślę, że Ukraina teraz ją ma”.
Żona naszego ministra spraw zagranicznych najwyraźniej przypisuje sobie prawo mówienia tego wszystkiego z podniesionym czołem. Jest przekonana, że strumień gotówki zmieni dynamikę wojny. Na pytanie, jak ta dynamika będzie się zmieniać odpowiada w prostych żołnierskich słowach:
„Oczywiście najpierw mamy tu dynamikę działań miltarnych. Z większą ilością amunicji i większą ilością sprzętu wojennego Ukraińcy przestaną tracić terytorium i będą mogli bronić swoich miast”.
Dalej Anne Applebaum przemawia tonem nauczycielki szkoły podstwowej:
„Ale oprócz tego istnieje bardzo, bardzo ważna dynamika psychologicznego działania. Rosjanie wciąż jeszcze myślą, że zwyciężą przez przetrzymanie nas, że będą wojować dopóki się nie zmęczymy. Dzięki podjęciu tej decyzji, dzięki przekazaniu Ukrainie takiej ilości pieniędzy i szczególnie takiej ilości uzbrojenia zmieniamy tę psychologiczną dynamikę i teraz Rosjanie już nie myślą, że są na drodze do łatwego zwycięstwa. Wiedzą, że jest nowe wsparcie Zachodu, że Ukraina ma za sobą nowy zachodni wysiłek. Jak wszystkie wojny, ta wojna ma ważny psychologiczny element i uchwalenie tej ustawy oznacza dla Rosji, że Stany Zjednoczone nie są jeszcze tak podzielone, tak nastawione na izolacjonizm i tak łatwo ulegające rosyjskiej propagandzie, by pozwolić wygrać Rosjanom bez wysiłku. Tak że teraz Rosjanie mają nagle znacznie bardziej pod górkę”.
W wywiadzie jest jeszcze mowa o dynamice działań dyplomatycznych, w podjęciu których Anne Applebaum nie widzi sensu do czasu, aż Putin zrezygnuje z zamiaru całkowitego ujarzmienia Ukrainy, gdy się przekona, że jej sojusznicy są zbyt potężni, ich determinacja zbyt wielka, ich armie zbyt innowacyjne, by za osiągnięcie swego celu nie musiał zapłacić zbyt wielkiej ceny.
Identyczny optymizm demonstrują sekretarz stanu Antony Blinken i prezydencki doradca od spraw bezpieczeństwa Jake Sullivan, ale oni muszą.
Trochę inaczej na uchwaloną w Kongresie pomoc patrzy Mateusz Lachowski, który z ostrzeliwanego i zagrożonego rosyjską ofensywą Charkowa połączył się ze studiem Igora Janke w Warszawie i nie siląc się na kontrolowanie emocji, powiedział między innymi:
„63 miliardy dolarów to nie są poważne dostawy. Jeden system S-400 kosztuje pół miliarda dolarów, a front ma ponad 1000 km. Co można osiągnąć tymi dostawami? To jest za mało. Rosjanie codziennie zrzucają na froncie 100 bomb półtonowych, a teraz testują już bombę o masie 3 ton.”
Amerykańskich podatników do wydania tych miliardów na broń dla Ukrainy miało przekonać to, że „w większości wrócą one do Stanów, gdzie broń będzie produkowana”, ale politycy zrażeni nieprzychylną reakcją świata już przestali sięgać po ten żelazny argument.
Rosyjscy komentatorzy, ukrywając wściekłość, próbują tłumaczyć swoim współobywatelom, że te nowe miliardy niczego nie zmienią. Wojna z Ukrainą i tak zostanie wygrana, choć może trochę później.
O dziwo, w zasadzie to samo mówi wielu zachodnich komentatorów, a są wśród nich takie amerykańskie autorytety jak John Mearsheimer, Jeffrey Sachs, czy Chas Freeman. Wtóruje im grono mniej znanych postaci, między innymi Andrew Napolitano, Douglas Macgregor, Larry Wilkerson, Scott Ritter, by wymienić tylko Amerykanów. Wśród dysydentów znalazła się również grupa republikańskich kongresmenów, z Johnsonem na czele, który co prawda na końcu wymiękł, ale z przystawionym pistoletem do głowy, czyli z powodu obawy przed utratą stanowiska spikera.
Anne Applebaum autorytetów nie rusza, istnienia mniej znanych komentatorów chyba w ogóle nie jest świadoma, natomiast zbuntowanych republikanów załatwia krótkim stwierdzeniem: Zmanipulowani przez rosyjską propagandę.
Inne tematy w dziale Polityka