Jerzy Bielewicz Jerzy Bielewicz
623
BLOG

Z prasy. Co na wypadek drenażu

Jerzy Bielewicz Jerzy Bielewicz Gospodarka Obserwuj notkę 1

Rekapitalizacja i ewentualna nacjonalizacja europejskich banków oraz groźba zapaści na rynku derywatyw związana z bankructwem MF Global niesie potężne ryzyko dla polskiego sektora bankowego. Ekonomiści alarmują: konieczne jest zwołanie Komitetu Stabilności Finansowej, aby opracować plan awaryjny dla banków na wypadek nadzwyczajnych strat oraz prób drenażu ich kapitału z Polski.

Zaledwie tydzień po triumfalnym przyjęciu na szczycie w Brukseli planu ratunkowego dla strefy euro los wspólnej europejskiej waluty znów zawisł na włosku. Podstawy uzgodnień przetrąciła informacja rządu w Atenach o zamiarze przeprowadzenia referendum w Grecji w sprawie przyjęcia pomocy i związanego z tym reżimu oszczędnościowego, a potem nagły skok rentowności włoskich obligacji dziesięcioletnich do poziomu 6,11 proc. - 6,15 procent. Tylko w pierwszym kwartale 2012 r. Włochy muszą zrolować długi na kwotę 80 mld euro. Jeśli ich obligacje dziesięcioletnie osiągną rentowność 7 proc., kraj będzie bankrutem. Tak właśnie zaczynał się kryzys w Atenach. Notowania włoskich banków gwałtownie się obsunęły i straciły nawet po kilkanaście procent. Rośnie obawa, że straty sektora z tytułu bankructwa Grecji będą większe, niż ustalono, a do tego dojdą straty na obligacjach włoskich. Realny staje się scenariusz nacjonalizacji części banków europejskich w zamian za ich dokapitalizowanie przez macierzyste kraje.
W Polsce sektor bankowy jest w ogromnej większości w rękach banków zagranicznych, które działają na naszym rynku poprzez spółki-córki. Największy - Pekao SA - który posiada ok. 30-procentowy udział w polskim rynku, należy do włoskiego kolosa bankowego UniCredit. Hiszpański Santander przejął ostatnio BZ WBK. Z banków francuskich obecne są w Polsce poprzez swoje spółki zależne - Societe Generale, Credit Agricole, BNP Paribas. Popularny Millennium Bank należy do portugalskiego BCP, Polbank do greckiego Eurobanku, zaś BRE Bank do austriackiego Commerzbanku.
Wszystkie te banki łączy jedno - ich spółki-matki znajdują się w poważnych tarapatach. Pojawia się niebezpieczeństwo, że zachodnie centrale bankowe, które na mocy porozumienia przywódców eurostrefy muszą wzmocnić się kapitałowo, będą ściągały od swoich spółek zależnych w Polsce kapitał potrzebny do rekapitalizacji. Te, które nie zdołają zebrać wystarczającej puli środków, zostaną poddane nacjonalizacji w zamian za dokapitalizowanie przez macierzyste kraje. W takim wypadku polski sektor bankowy może stać się dostarczycielem kapitału na ratowanie zadłużonych krajów euro.
- Należy natychmiast zwołać Komitet Stabilności Finansowej, aby wypracować plan awaryjny dla polskiego sektora bankowego - apeluje Janusz Szewczak, główny ekonomista SKOK. KSF tworzą minister finansów, prezes Narodowego Banku Polskiego i przewodniczący Komisji Nadzoru Finansowego. Celem działania Komitetu Stabilności Finansowej jest, jak mówi ustawa, "zapewnienie efektywnej współpracy w zakresie wspierania i utrzymania stabilności krajowego systemu finansowego poprzez wymianę informacji, opinii i ocen sytuacji w systemie finansowym w kraju i za granicą oraz koordynację działań w tym zakresie". Janusz Szewczak podkreśla, że istnieje poważne ryzyko, iż kryzys eurostrefy i europejskiego sektora bankowego poprzez banki, które są własnością kapitału zagranicznego, rozleje się na polskie banki i gospodarkę.
Nie jest to bynajmniej jedyny powód, dla którego premier Donald Tusk powinien wreszcie pojawić się publicznie i wziąć w swoje ręce sprawy kraju. Równie groźny kataklizm nadciąga zza oceanu i także będzie wymagał planu ratunkowego. Jest nim ogłoszone właśnie bankructwo MF Global okrzyknięte jako ósme największe bankructwo w historii Stanów Zjednoczonych. - Giełdy światowe zamarły, obrót derywatami praktycznie stanął. Wszyscy wstrzymali oddech, nie wiedząc, co dalej - komentuje znaczenie tej upadłości Jerzy Bielewicz, finansista. Wartość globalnego rynku derywatyw oceniana jest na 600 bln dolarów, a jeśli policzyć instrumenty pochodne wmontowane w innego rodzaju umowy bankowe - mówi się nawet o trylionie dolarów. Dla światowych finansów jest to krach porównywalny z upadkiem Lehman Brothers.
- Bankructwo MF Global grozi uruchomieniem łańcuszka bankructw banków, funduszy hedgingowych i firm związanych z rynkiem derywatyw na całym świecie - przewiduje Bielewicz.
MF Global to jedna z najbardziej wpływowych na świecie firm działających na rynku instrumentów pochodnych. Handlowała derywatami na światowych rynkach poprzez dwa swoje ramiona, z których jedno obsługiwało transakcje na własny rachunek, drugie - na zlecenie klienta. W ubiegłych miesiącach MF Global postawiła na złego konia i zainwestowała 6 mld dolarów w spekulacyjne instrumenty pochodne oparte na notowaniach rynku obligacji krajów europejskich. Straciła pieniądze, a chcąc się ratować, sięgnęła po środki klientów, tysięcy traderów, którzy handlowali za pośrednictwem drugiego ramienia MF Global, i... straciła ponownie, tym razem cudze pieniądze. - Ryzyko dla sektora bankowego spowodowane tym bankructwem jest ogromne, ponieważ banki mają instrumenty pochodne ukryte w aktywach pozabilansowych. Na pozór taki bank wygląda na zdrowy, jego bilans pod względem aktywów i pasywów się zgadza. Tymczasem poza bilansem jest trzy razy tyle instrumentów pochodnych, które niosą ryzyko nadzwyczajnej straty - ostrzega Bielewicz, przywołując w tym kontekście głośną sprawę opcji walutowych, które doprowadziły do bankructwa szereg polskich firm. - Podobnie jak na początku obecnego kryzysu bankructwo Lehman Brothers było poprzedzone niewypłacalnością mniejszej firmy Bear Stearns, tak i za bankrutującym MF Global najprawdopodobniej idzie w ślady inny, potężniejszy gracz, np. jeden z globalnych banków inwestycyjnych, który także źle obstawił europejskie pozycje - przewiduje Jerzy Bielewicz.

Małgorzata Goss, Nasz Dziennik

Potrzebne nowe Bretton Woods

Unicreditshareholders.com

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (1)

Inne tematy w dziale Gospodarka