Rząd przymierza się do przejęcia przez budżet reszty środków emerytalnych z II filara, dowodząc, że OFE i tak je utracą na giełdzie wskutek globalnej dekoniunktury. Ale ekonomiści związani ze SKOK-ami proponują inne rozwiązanie, które ma uratować nasze emerytury i finanse państwa. Jednym z jego głównych założeń jest sprzedawanie obligacji rządowych tylko na krajowym rynku, tak jak robi to od wielu lat Japonia, której nie grozi bankructwo, choć państwo ma ogromne długi.
- Gdyby 200 mld zł środków OFE wystawionych na ryzyko spekulacyjne zainwestować w rozwój kraju, przyszłe emerytury byłyby i pewniejsze, i wyższe - powiedziała minister pracy Jolanta Fedak po zeszłotygodniowych głębokich spadkach na warszawskiej giełdzie, które w ciągu kilku godzin obniżyły wartość aktywów emerytalnych zgromadzonych w otwartych funduszach o blisko 4 proc., czyli o prawie 3 mld złotych. Środki OFE można by przeznaczyć, zdaniem minister Jolanty Fedak, np. na rozwój infrastruktury. Fedak opowiedziała się za wprowadzeniem zasady dobrowolności oszczędzania w OFE oraz uzupełnieniem systemu o gwarantowaną przez państwo tzw. emeryturę obywatelską, czyli jednakowe dla wszystkich świadczenie w minimalnej wysokości. Sprzeciwiła się natomiast podniesieniu ustawowego wieku emerytalnego, wskazując, że obecny system zawiera dostatecznie dużo bodźców finansowych, aby ci, którzy mogą, z własnej woli pracowali dłużej. Fedak powiedziała, że zmiany nastąpić mogą za dwa lata, gdy przygotowany zostanie raport na temat wpływu OFE na poziom długu publicznego i wysokość przyszłych świadczeń. Jeśli ocena wypadnie niepomyślnie, to - według pani minister - nie można wykluczyć całkowitej likwidacji OFE.
- To balon próbny przed wyborami pod adresem elektoratu PO, żeby uspokoić go, że oto "jest kasa do wzięcia" - tak o propozycji minister pracy mówi Jerzy Bielewicz, szef Stowarzyszenia "Przejrzysty Rynek", dodając, że za tym pomysłem z pewnością stoją minister finansów Jacek Rostowski i szef Rady Gospodarczej przy premierze Jan Krzysztof Bielecki. - Ponieważ państwa i banki na całym świecie są zadłużone, oszczędności emerytalne stały się jedyną pulą pieniędzy, którą jeszcze można zagarnąć - komentuje Janusz Szewczak, główny ekonomista SKOK. Sięganie przez rząd po te środki to kolejny dowód na to, że finanse publiczne balansują na krawędzi bankructwa, zaś propozycja przeznaczenia ich na rozwój infrastruktury ma stanowić, zdaniem ekonomisty, wygodne alibi.
Obligacje tylko w kraju
- Należy wrócić do idei unarodowienia polskiego długu publicznego - proponuje Grzegorz Bierecki, prezes SKOK. Ma to polegać na przesunięciu ciężaru zadłużenia państwa z zagranicznych rynków w ręce jego obywateli. Bierecki podaje przykład Japonii, która jest dziś zadłużona na 200 proc. PKB, a więc bardziej niż Grecja, ale mimo to jen trzyma się mocno i Japonii nie grozi bankructwo. - Dlatego że zadłużenie kraju jest w rękach obywateli i firm japońskich, a nie zagranicznych rynków - twierdzi prezes SKOK. Przyjęcie takiego rozwiązania, w ocenie Szewczaka i Bielewicza, wyzwoliłoby Polskę spod presji zagranicznych rynków finansowych i zlikwidowało groźbę ataku spekulacyjnego i bankructwa finansów publicznych. - Dług państwowy powinien być oferowany wyłącznie w kraju - ujawnia szczegóły propozycji Szewczak. - Nie może być dalej tak, że Polacy trzymają środki walutowe w zagranicznych bankach w Polsce na 1 proc., a równocześnie państwo polskie pożycza walutę w drodze emisji zagranicznych w Tokio, Londynie czy Berlinie, płacąc za nią 4,5 proc. - podkreśla. - To jedna z wielu sztuczek finansowych, które zwiększają zadłużenie kraju i wypływ z Polski kapitału - dodaje. - Na spłatę zadłużenia zagranicznego można przeznaczyć część środków zgromadzonych w OFE - proponuje Bielewicz. W ten sposób obniżylibyśmy koszty finansowania długu publicznego, które dziś stanowią 40 mld zł rocznie, i zmniejszylibyśmy presję inflacyjną, chroniąc dochody polskich rodzin. - Jednorazowe cięcie długu zagranicznego pozwoli nam dołączyć do krajów tak stabilnych i wiarygodnych jak Szwajcaria - uważa finansista.
Wedle tych koncepcji należałoby utworzyć bank emerytalny, który powinien uzyskać nie tylko prawo lokowania i zarządzania składkami emerytalnymi odzyskanymi z OFE, ale także prawo ekspansji kredytowej czyli kreacji pieniądza, tak jak czynią to banki komercyjne. Musiałby być jednak uprzywilejowany poprzez niższe wymagania odnośnie do rezerw obowiązkowych. Bank emerytalny mógłby też zająć się, zdaniem Szewczaka, odzyskaniem majątku narodowego z rąk zagranicznego kapitału. Główny ekonomista SKOK zastrzega, że nie oznacza to renacjonalizacji, lecz odkupienie majątku poprzez odpowiednie inwestowanie składek emerytalnych przez bank emerytalny działający jako państwowy urząd powierniczy.
Małgorzata Goss, Nasz Dziennik
Unicreditshareholders.com
Inne tematy w dziale Gospodarka