Jerzy Bielewicz Jerzy Bielewicz
1351
BLOG

Bankierzy grzebią demokrację

Jerzy Bielewicz Jerzy Bielewicz Gospodarka Obserwuj notkę 19

Czy to już bankokracja? Bo niemal trzy lata po załamaniu rynku kredytów hipotecznych i derywat, winni kryzysu postanowili jasno wskazać, kto tu tak naprawdę rządzi!

 

Ultimatum

6 lipca tego roku, korzystając z łamów Financial Times, 6 z najważniejszych stowarzyszeń grupujących banki, banki inwestycyjne, giełdy, rynki długu i instrumentów pochodnych wystosowało ultimatum do Sekretarza Skarbu USA Timothy Geithnera i Komisarza Michela Barnier, wyznaczonego do kontroli rynku wewnętrznego UE. Ostrzegły, że obostrzenia wymierzone w rynek derywat, mogą doprowadzić do „materialnego ryzyka dla globalnej ekonomii”. Oczywiście w październiku 2008 roku podobny manifest pychy i zepsucia  w żadnym przypadku nie przeszedłby. Czy w ciągu niemal trzech lat od wybuchu kryzysu zaszły zmiany w systemie bankowym i na rynku derywat uprawniające do takich wystąpień?

Czy ukarano choć jednego bankowca, brokera, finansistę winnych za setki miliardów dolarów bezsensownych, nieuzasadnionych lub nadmiernych kredytów, czy setki bilionów dolarów derywat zabezpieczonych „na piękne oczy”?

Bo w dzisiejszym świecie finansów tylko prowizje, bonusy i wynagrodzenia w sektorze bankowym mają ciągle realny wymiar. Reszta to wydmuszka. Co gorsza, wydmuszka, w którą wpompowano lekką ręką jakieś 14 bilionów dolarów w postaci bezpośrednich inwestycji, pomocy publicznej, pakietów stymulacyjnych,  luzowania monetarnego, pożyczek z banków centralnych. Bez efektu. Właśnie wróciliśmy do punktu wyjścia. Nikt już nie wątpi, że załamanie w globalnej gospodarce nastąpi, pozostaje tylko pytanie – kiedy?

 

Świat: wojny walutowe, celne, inflacja, ceny żywności

W krajach BRICs (Chiny, Indie, Rosja, Brazylia) stopy procentowe  wynoszą od 6.56 do 12.25%, gdy tymczasem  w USA i UE pozostają na historycznie najniższych poziomach, odpowiednio: 0 i 1.5%. Niski koszt pieniądza w USA i UE, spotęgowany nieograniczoną ekspansją kredytową i monetarną, powoduje brzemienną w  skutkach presję inflacyjną. Coraz więcej pieniędzy goni za mniejszą ilością towarów. W konsekwencji górę bierze spekulacja, która potęguje ryzyko w międzynarodowej wymianie handlowej. Zmienność na rynku walut sięga zenitu. Jednak to przede wszystkim wzrastające w tempie kilkunastu procent rok do roku ceny żywności pokazują dokąd zawiódł nas kryzys finansowy i jego protoplaści. Czy dumnie brzmiąca „Wiosna Ludów” nie zakończy się „rewolucją pustych żołądków”?

Choć kryzys w różnych krajach ma różne imiona, jednak jego wspólnym mianownikiem pozostaje spekulacja, inflacja i gwałtowny wzrost cen żywności prowadzące nieuchronnie ku krawędzi globalnej zapaści gospodarczej.  Inflacja raz wypuszczona z pod kontroli rozprzestrzenia się niczym pożar w lesie podczas suszy. Gdy osiąga poziom hiperinflacji wyznacza koniec pewnego standardu walutowego i zapowiada nowy porządek w systemie finansowym. 

 

Europa po uszy w długach

Czy greckie, portugalskie, irlandzkie, hiszpańskie długi tak naprawdę są… greckie, portugalskie, irlandzkie hiszpańskie? Czy można obwiniać wyłącznie Greków za ich kłopoty? Czy może winni są bankierzy, którzy w poszukiwaniu wyższego ryzyka, zysków i corocznych bonusów zapomnieli o finansowym abc.  Ci sami bankierzy wywierają dziś polityczną presję na rządy Niemiec, Francji i Wielkiej Brytanii mówiąc o ratunku dla Grecji, gdy tak naprawdę, myślą jak przedtem wyłącznie o własnym interesie.

Cóż, choć formalnie zadłużone są Grecja, Portugalia, Irlandia, Hiszpania i Włochy inny kraje jak Niemcy i Francja są równie wystawiene na ryzyko, jako żyranci strefy Euro i gigantycznego zadłużenia jej najsłabszych członków (skumulowany dług Irlandia, Portugalia, Grecja, Hiszpania i Włoch sięga 3.8 biliona Euro),.

 

Studium przypadku: Włochy

W zeszłym tygodniu rynki finansowe zawzięły się na włoskie banki. Dziennik Il Sole 24 Ore zawyrokował w sobotnim wydaniu, że „ktoś” za granicą spekuluje na akcjach włoskich banków.  Mają rację.. Jednak Włosi powinni także spojrzeć na stan własnych finansów publicznych, deficyt budżetowy, zadłużenie, a przede wszystkim dążyć do naprawy własnych instytucji finansowych.

Od trzech lat uczestniczymy w zwyczajnych i  nadzwyczajnych zgromadzeniach włoskiego banku Unicredit. Oceniamy zmiany, które zaszły w tym banku na przestrzeni ostatniego półrocza za pozytywne i wielce obiecujące. Poprzedni zarząd wpędził tę instytucję finansową w poważne kłopoty finansowe, poczynając od kryminogennych związków z sektorem deweloperskim, przejęć i nieuprawnionego drenażu przejmowanych firm, jak choćby Telecom Italia, czy banki, zwłaszcza te w regionie Europy Środkowej i Wschodniej, po uwikłanie w sprzedaż derywat we Włoszech, czy unikanie podatków i naruszające prawo operacje w rajach podatkowych.

Według nas nie ma wątpliwości, że ostatnie spekulacje na akcjach Unicredit to efekt wpływy interesów długo reprezentowanych przez Alessandro Profumo, ciągle na tyle dużych, że hamują zmiany. Dotychczas nie pozwolono na audyt zastanej przez nowy zarząd sytuacji. Podobnie jak w USA, czy Wielkiej Brytanii - błędów nie było, a i winnych nie ma.  Czy tędy droga? Czy „cashes”- egzotyczne derywaty- jako kapitał akcyjny, nie stanowią ciężaru, który spowodował spadek cen akcji w ciągu czterech ostatnich dni o ponad 20 procent? Czy ukryte zobowiązania wobec Pirelli w Polsce i innych krajach nie ciążą na rzeczywistym bilansie i reputacji?

Dość nam finansowych magików jak Profumo, jak kania dżdżu łakniemy powrotu do kupieckiej uczciwości i konserwatyzmu w bankowości.

 

Grecki dylemat

Dylemat i stan zawieszenia Grecji powinien zostać jak najszybciej przerwany. Skoro niemal wszyscy obserwatorzy zgadzają się, że Grecja nawet po udzieleniu kolejnych 110 miliardów Euro kredytów (przedstawianych jako „pomoc”) będzie zmuszona prędzej czy później ogłosić niewypłacalność i zrestrukturyzować swoje nadmierne zadłużenie, należy już teraz dorosnąć do wyzwania i nie powiększać kosztów.

Czym szybciej Grecja ogłosi niewypłacalność i odmówi spłaty nadmiernego zadłużenia tym rychlej nowi inwestorzy wyłożą pieniądze na naprawę gospodarki i inwestycje rozwojowe w interesie całej Europy.

Windykacja aktyw pozostających w posiadaniu państwa greckiego przed restrukturyzacją zadłużenia Grecji byłaby zwykłą nieuczciwością i mamy nadzieję, że Grecy nie dopuszczą do tego pod żadnym pozorem. Grecji należą się uczciwe negocjacje, których celem musi być eliminacja nadmiernego zadłużenia.

 

Banki contra demokracja

Ultimatum wystosowane do polityków przez stowarzyszenia sektora finansowego pokazują słabość i niemoc  tych pierwszych. Skoro hegemonem na rynkach finansowych pozostają amerykańskie giełdy i instytucje finansowe to właśnie Ameryka winna dać przykład do naśladowania w reformowaniu systemu finansowego. Czy spektakularny nacisk ze strony kół finansowych spotka się z właściwą odpowiedzią? Czy nie okaże się skuteczną próbą spychania winny poza własny krąg - kolejnym szantażem, który tym razem może skutkować niekontrolowanym załamaniem gospodarki światowej?

 

Unia Europejska zadeklarowała, że banki, które nie zdały kolejnego „stress-testu” mogą kolejny raz liczyć na pomoc publiczną! Skąd na to środki?! Nie wystarczyła fala prywatyzacji lat 80 i 90-tych. Czy Grecja będzie musiała sprzedawać porty i wyspy, a Polska swoją miedź? Apetyt banków okazuje się bez granic.

Tymczasem spolegliwość klasy politycznej wskazuje, że politycy nie reprezentują już aspiracji narodowych, lecz przedzierzgnęli się w wygodne role rzeczników lobby bankowego, czego jakże jaskrawym, „europejskim” przykładem jawi się Jan Krzysztof Bielecki, szara eminencja rządu Donalda Tuska.

 

Niezrealizowana recepta

Przed trzema laty pakiety stymulacyjne dały „okno czasu” na wprowadzenie zmian. Nie okiełznano jednak rozpasanego rynku derywat. Nie podzielono instytucji finansowych „zbyt dużych by upaść”. Nie przywrócono zapisów Paktu Glass Seagall - nie podzielono bankowości na inwestycyjną i komercyjną – banki nadal pozostają w permanentnym konflikcie interesów. Za to podtrzymywano system finansowy niespotykanym w historii dodrukiem pustego, taniego pieniądza. Dziś instytucje finansowe są w jeszcze gorszej sytuacji niż jesienią 2008 roku. W ich bilansach poza derywatami siedzą biliony wątpliwych długów Grecji, Irlandii, Portugalii, a od tygodnia Włoch, jutro być może dołączą inni…

Nierównowaga w wymianie międzynarodowej pomiędzy Chinami i USA, Niemcami a resztą Europy pogłębia się z każdym dniem. O ile w 2008 roku świat mógł przejść przez kryzys niemal suchą nogą, to po trzech lat stoimy w przededniu wybuchu hiperinflacji. Mechanizmy ekonomiczne są nieubłagane. Czy i tym razem świat zapomni o reformie systemu finansowego? Jeśli tak  - czeka nas mizeria, wojny i zapaść cywilizacyjna.  Na własne życzenie?  

 

Rewolucja???

Z moralnego i politycznego punktu widzenia, racja leży po stronie młodzieży na ulicach greckich i hiszpańskich miast. Kto bowiem udzielił Grecji kredytów wysokości 160% PKB, prawie 400% budżetu państwa i 800% rocznych dochodów podatkowych? Jaką logiką mają kierować się Grecy, Hiszpanie czy jutro Polacy, by przez kilka następnych pokoleń dobrowolnie oddawać bankierom kwoty odsetek – nie mówiąc o ratach kapitałowych - sięgające 10% PKB, czy 30% budżetu państwa – wielokrotnie więcej niż  przeznaczają na edukację i obronność razem wzięte.

Sanacja finansów Europy nie może być realizowana poprzez ruinę najsłabszych krajach UE, likwidowanie ich podmiotowości, czy emigrację za chlebem i pracą całych narodów! Europa musi grać zespołowo lub straci rację bytu. Dzisiaj bliżej nam do demonstrantów w Grecji czy Hiszpanii niż politycznego i medialnego establishmentu. Bulwersuje  wypowiedź Jean Claude’a Junkersa (minister finansów Luksemburga obecny szef Eurogrupy) z 3 lipca tego roku, o suwerenność Grecji, że będzie mocno ograniczona. Politycy straszą efektem domina. I mają rację, lecz nie do końca. Efekt domina będzie tym dotkliwszy im dłużej trudne decyzje odkładana będą na później.

Historia nie zna wielu przykładów, by kolejne pokolenia godziły się na dobrowolną spłatę starych długów. Czy rzeczywiście chcemy zaznać wojen i rewolucji w dobie internetu? Ufamy w siłę demokracji, i wierzymy, że klasa polityczna, niezależna od banków wybierze młodość, rozwój i przyszłość.

 Jerzy Bielewicz                                                  Michel Marbot

 

Włosi w kłopocie

Więcej na: unicreditshareholders.com

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (19)

Inne tematy w dziale Gospodarka