Zbliża się koniec roku, czas kiedy państwa, instytucje finansowe oraz banki centralne zamykają okres rozrachunkowy. Oczywiście każdy, kto choć trochę poświęca czas, by śledzić międzynarodowe finanse, świetnie zdaje sobie sprawę, że kilka krajów UE, jak Grecja, Irlandia, Portugalia czy Hiszpania dzieli cienka, cieniutka nitka od stanu niewypłacalności. Gdyby przed końcem roku Euro osłabiłoby się znacznie w stosunku do dolara, yena czy franka szwajcarskiego, sytuacja tych krajów uległaby dalszemu pogorszeniu. Ich zadłużenie na koniec roku wyrażane w Euro powiększyłoby się proporcjonalnie do osłabienia tegoż Euro i ich długu w obcych walutach. To oczywiście tylko wyrywkowy i ogólny obraz niezwykle skomplikowanej sytuacji. Przykładowo, bilanse banków irlandzkich dodatkowo są niezwykle czułe na ekspozycję do funta brytyjskiego, a banków hiszpańskich do walut południowo amerykańskich.
Wydawałoby się, że nikomu nie powinno zależeć na gwałtownych ruchach na rynku walutowym. Nieoczekiwane odchylenie którejś z głównych walut mogłoby uruchomić efekt domina. Chiny zgodnie z tą konwencją podniosły stopy procentowe ostrożnie w … świąteczną sobotę, by dać rynkom czas do namysłu.
Chiny pod chinkę podrzuciły podwyżkę stóp procentowych
Dzisiaj, jak od przeszło tygodnia, panuje dalej pozornie niezmącony niczym spokój na rynku walutowym przy niezwykle niskich obrotach.
W tej sytuacji Polska powinna czuć się jak u Pana Boga za piecem. Zapowiadany przez media maistreamu atak na naszą walutę nie nastąpi.
Hm, chyba, że któryś z graczy nie wytrzyma napięcia. Wtedy mielibyśmy jednak do czynienia od razu z prawdziwą i totalną wojną walutową, końcem finansowego świata, tak jak go obecnie pojmujemy.
Styl gry zmieni się z początkiem roku gdy po nowe finansowanie ruszą wspomniani dłużnicy z Unii Europejskiej. Ich los będzie zależał głównie od zasobności kieszeni Chin i USA. Oba te kraje już zawczasu wyraziły gotowość współfinansowania długów państw nadmiernie zadłużonych ze strefy Euro.
Ktoś powie: zatem wszystko pięknie i pod kontrolą.
Gdzieżby tam!
Obecne napięcia na rynku finansowym można śmiało przyrównać do sytuacji w przeddzień upadku Lehman Brothers nieco ponad dwa lata temu.
Unicreditshareholders.com
Inne tematy w dziale Gospodarka