Jerzy Bielewicz Jerzy Bielewicz
1097
BLOG

Zmierzch amerykańskiego snu o wielkości?

Jerzy Bielewicz Jerzy Bielewicz Gospodarka Obserwuj notkę 18

Filarami amerykańskiej demokracji były jeszcze nie tak dawno temu: swoboda gospodarcza i wolność słowa. Dzisiaj wartości te idą w zapomnienie po kryzysie i przeciekach z Wikileaks.

 

 

Padają mity

         We współczesnej Ameryce niemożliwa byłaby kariera od pucybuta do milionera. Bowiem „Pucybut” obciążony  kredytem hipotecznym i długiem na karcie kredytowej kombinuje jak przetrwać z łaski państwa na zasiłku. Ma kiepskie widoki na pracę, a parę groszy, które mógłby zainwestować w swój biznes zabiorą mu komornik lub bank.  

 

Jak do tego doszło?

Ameryka idzie na łatwiznę i podejmuje błędne decyzje. Do takich doszło wskutek zwyżki cen ropy na początku lat 70-tych, gdy zrezygnowano z parytetu złota, czy ćwierć wieku później kiedy pod presją lobby finansowego unieważniono zapisy aktu Glass-Seagall. Tak jest i teraz, bo z przymrużeniem oka FED i SEC patrzą przez palce na nadużycia na rynku derywat (instrumentów pochodnych) w systemie bankowym, karmiąc jednocześnie jego niepohamowany głód drukiem pustych pieniędzy.

 

USA dopuszcza do nieograniczonego wzrostu wpływu państwa i administracji na decyzje obywateli i przedsiębiorców. Dzieje się tak pod pretekstem zagrożenia terroryzmem. W systemie bankowym wymuszono na reszcie świata kontrolę przepływów finansowych. W imię bezpieczeństwa zatracono integralność i służebność tego systemu degradując go do roli narzędzia w walce z terroryzmem i terytorium wpływu służb specjalnych.

 

Z przerażeniem patrzę jak pada ostatni bastion - wolność słowa - przy okazji przecieków z Wikileaks. Szczególnie w tym przypadku USA podejmuje przeciwdziałania tyle nieskuteczne, co sprzeczne z systemem wartości, który stanowił do niedawna o wielkości tego kraju. Bo jak zinterpretować ataki hakerskie mające utrudnić przepływ niechcianej informacji, czy presję na kraje i firmy by nie podejmowały współpracy z krnąbrnym Australijczykiem? Czyż nie jest to cenzura: Made in USA? Bo przecież z pewnością przecieków z Wikileaks terroryzmem w cyberprzestrzeni nikt rozsądny nie nazwie.

 

Nadzieja

Z wielką nadzieją i sympatią patrzę na poczynania Tea Party na amerykańskiej scenie politycznej. Wierzę, że ten polityczny ruch tchnie w Amerykanów wiarę i przywróci znaczenie słów i wartości, którymi nie tak dawno temu stała Ameryka.

 

Polski akcent

Komorowski naznaczony wizytą Miedwiediewa ma w ciągu dwóch następnych dni odwiedzić Berlin i Waszyngton. Taki harmonogram spotkań urasta do roli symbolu i Komorowski, tak jak zresztą chce, będzie postrzegany jako rzecznik interesów Rosji w naszym regionie. Cóż, zaserwowany przez Amerykę relatywizm wartości, wróci do niej rykoszetem w osobie polskiego prezydenta.

 

Unicreditshareholders.com

 

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (18)

Inne tematy w dziale Gospodarka