Co kazało Bielanowi, Kamińskiemu i Pocyliuszowi wystąpić z PiS w przeddzień wyborów? Co było ich motywacją? Jakie będą ich dalsze losy?
Cóż, po aferze hazardowej, okazało się pozornie, że dobre imię i wiarygodność nie mają znaczenia w krajowej polityce. Pozornie, bo dziś wiemy, że przewodniczący Komisji Hazardowej pan Sekuła przegrał z kretesem w Zabrzu. Jego wyborczy występ trudno określić inaczej jak poniżająca kompromitacja.
Otóż, dobre imię i wiarygodność ciągle liczą się w życiu publicznym.
Nie tak dawno temu Pan Migalski upublicznił swój list otwarty do Prezesa Kaczyńskiego. Jego intencje były więcej niż oczywiste: „Nasz drogi politolog z pewnością stanie się teraz gwiazdą licznych wywiadów, a szczególnie stałym gościem TVN. Poprzez swój list otwarty ostatecznie zgłosił chęć wstąpienia w szeregi establishmentu III RP. Na razie jako praktykant i aspirant. Zobaczymy czy się sprawi w praniu na antenie. Wstęp na salony przecież kosztuje”.
Podobną drogą idą teraz Bielan, Kamiński, Poncyliusz, Jakubiak i Kluzik-Rostkowska. Mówiąc oględnie: chcą do żłobu, chcą być częścią establishmentu. Będą oczywiście trzymani na krótkiej smyczy w przedpokoju TVN. Dopóki pławią się w hipokryzji i atakach na PiS, mogą liczyć na zainteresowanie. Nie znajdziecie w nich choć drobiny zdrowej wrogości wobec PO. Przeciwnie w dniu, w którym okażą zniecierpliwienie lub choćby cień niezależności, stracą swój czas antenowy.
Bowiem dla chorych spolegliwością nie ma ratunku i miejsca na scenie politycznej.
Unicreditshareholders.com
Inne tematy w dziale Gospodarka