Nie zdziwiło mnie wystąpienie Tuska i Kidawy - Błońskiej na dzisiejszej sesji plenarnej parlamentu n/t zbrodni łódzkiej. Banałem powiedzieć, że obie przemowy stanowiły całość, a i sposób narracji żywcem wyjęto z Opery za trzy grosze, Bertolta Brechta. Tusk od afery stoczniowej, hazardowej poprzez katastrofę smoleńską gra w myśl zasady wszystko albo nic i za każdym razem podwaja stawkę. Wie, że taktyka wyparcia, kłamstwa, odwracania kota ogonem, szantażu i oparcia na korupcji politycznej, pozwala mu dalej rządzić.
Nie zaskoczyły mnie wystąpienia Kalisza, Borowskiego czy Żelichowskiego. W ten czy inny sposób odnaleźli się w tej sytuacji.
Jednak wypowiedź Napieralskiego, każe się zastanowić, czy wiedział co mówi (?). Czy, aby świadomie ustawił się w roli przybocznego Tuska? Czy ma dostateczną wrażliwość, której należy wymagać od przywódcy partii opozycyjnej? Czy narzekania na dwie partie prawicowe w tej sytuacji były na miejscu?
Bo przedstawianie w roli ofiary stawiło po prostu niesmaczny żart, wobec rzeczywistej i jakże namacalnej zbrodni.
O ile Tuska z Kidawą-Błońską nie wyszedł poza scenopis Mackie Majchra z Opery za trzy grosze, to Napieralski zdawał się mówić, że jako zdolny uczeń, gdy będzie trzeba, gotów jest tę rolę odegrać.
Wypada zapytać: „Do kogo i po co to przesłanie?”
Unicreditshareholders.com
Inne tematy w dziale Gospodarka