Megafony obwieszczają, że Polska jest zielona na czerwonej mapie Europy. W poczekalni jest przyjemnie, siedzimy na wygodnych fotelach zapatrzeni w słupki popularności, które pokazują prawie 50 procent. A kolejne pociągi reform odjeżdżają
Uwierzyliśmy megafonom./ Uprzejmie wszak ostrzegły nas/ Po co stać w deszczu na peronie,/ Skoro przed nami jeszcze czas?”
Refren piosenki Jacka Kaczmarskiego „Poczekalnia” jest mottem mojego felietonu. Polska gospodarka, polscy przedsiębiorcy pokazali wyjątkową siłę podczas kryzysu. Jako jedyny kraj w Unii Europejskiej przeszliśmy finansową powódź suchą stopą. Cieszymy się niespotykanym od lat poważaniem na świecie, szerokim strumieniem zaczynają płynąć inwestycje, w końcu budujemy porządne drogi za pieniądze niemieckich podatników, bo własna kołdra podatkowa jakoś zawsze była za krótka na takie inwestycje. Ale, niestety, większość reform, które mogą umożliwić „złotą polską dekadę”, jest ciągle w poczekalni. Przypomniał o tym bardzo dobitnie ostatni raport OECD oraz oceny procesu reform w Polsce sporządzone przez Komisję Europejską i Międzynarodowy Fundusz Walutowy.
Polska pozostaje najbardziej przeregulowaną
gospodarką w Unii Europejskiej i wśród krajów OECD, a w niektórych obszarach zarządzanych przez polityków wręcz się cofamy. Dotyczy to wydajności pracy w administracji publicznej, która silnie spadła w ostatnich latach, podczas gdy w innych krajach rośnie. Dotyczy to także jakości otoczenia regulacyjnego biznesu. Na przykład według opracowań Banku Światowego, w 2003 r. założenie firmy w Polsce zajmowało średnio 31 dni, a w 2009 r. 32 dni, i było to jeszcze przed uruchomieniem słynnego jednego okienka, które tę procedurę wydłużyło. W tym czasie w Czechach liczba dni potrzebna na uruchomienie biznesu spadła z 88 do 15, na Słowacji z 98 do 16, na Węgrzech z 65 do 4, w Malezji z 31 do 11, w Peru ze 100 do 41, a w Afryce Południowej z 38 do 22. Ponadto w Polsce uruchomienie biznesu jest bardzo drogie, dwukrotnie droższe niż na Węgrzech i ośmiokrotnie droższe niż na Słowacji.
Powyżej opisałem bariery rozwoju gospodarczego, które można łatwo usunąć, zmieniając regulacje i usprawniając metody pracy administracji publicznej. Ale czekają nas przecież znacznie poważniejsze wyzwania. Ostatnio największy producent energii w Polsce – Polska Grupa Energetyczna, ostrzegł inwestorów, że w latach 2013–2015 czekają nas regularne blackouty, czyli częste okresy wyłączeń prądu w czasie szczytowego poboru mocy. Kraj nie może się rozwijać, gdy brakuje energii. A nie ma działań, które prowadziłyby do ograniczenia tego ryzyka, poza przyjmowaniem kolejnych strategii, których już mieliśmy prawie 500. Cóż, papier wszystko wytrzyma, tylko inwestorzy się spakują i wyjadą tam, gdzie będą bezpieczne dostawy prądu.
Po 2020 r. czeka nas apokalipsademograficzna, gdy obecne, bardzo liczne pokolenie 50-latków odejdzie na emerytury. A nie widać żadnych skutecznych działań, które pozwoliłyby na wydłużenie okresu aktywności zawodowej seniorów, w szczególności nie ma potrzebnych zmian dotyczących wydłużenia wieku emerytalnego lub takich, które zwiększą aktywność zawodową kobiet. Za to megafony obwieszczają, że Polska jest zielona na czerwonej mapie Europy.
W poczekalni jest przyjemnie, siedzimy na wygodnych fotelach zapatrzeni w słupki popularności, które pokazują prawie 50 procent. Kolejne pociągi reform odjeżdżają, ale nie wychodzimy na perony, bo tam pył, deszcz i ziąb. Nadchodzą kluczowe lata dla przyszłości Polski. A czas mija nieubłaganie, inne kraje, na różnych kontynentach ruszyły w drogę reform.
Gdyby nieodżałowany Jacek Kaczmarski żył, być może zaśpiewałby tak: „Nie wierzcie megafonom. Ich wrzask mugoli czyni z nas. W polskiej historii panteonie. Dziś czarodziejów nadszedł czas”.
Forbes
Inne tematy w dziale Gospodarka