Eksperci wskazują, że byłoby to obejście Konstytucji, i ostrzegają, że mogłoby narazić głowę państwa na odpowiedzialność przed Trybunałem Stanu. Nowa ustawa, jak twierdzą, dyskryminuje SKOK-i względem banków i ogranicza ich rozwój.
Dlaczego Platforma Obywatelska chce uniemożliwić Trybunałowi sprawdzenie, czy ustawa o SKOK-ach nie narusza Konstytucji? - Mogę to tłumaczyć jedynie chęcią ukrycia przez posłów Platformy własnej nieudolności legislacyjnej. Ta ustawa to bubel prawny, który dowodzi kompletnej nieznajomości Konstytucji, prawa wspólnotowego i międzynarodowych zasad spółdzielczości. Jeśli nie zostanie zweryfikowana przez Trybunał, wyrządzi ogromną szkodę w naszym życiu społecznym i gospodarczym - twierdzi rzecznik Kasy Krajowej Andrzej Dunajski.
Prezydent Lech Kaczyński skierował ustawę do Trybunału Konstytucyjnego jesienią ubiegłego roku, tydzień po jej uchwaleniu, Wniosek sformułowany został alternatywnie, tzn. zawierał żądanie zbadania zgodności całej ustawy z dziesięcioma artykułami Konstytucji (z art. 2, art. 20, art. 21, art. 31 ust. 3, art. 32, art. 58 ust. 1, art. 64, art. 92 ust. 1 i art. 93 ust. 1), a w razie gdyby Trybunał nie uznał zasadności tego żądania. - Prezydent wniósł o zbadanie zgodności z Konstytucją 33 najbardziej kontrowersyjnych zapisów nowej ustawy. Zanim Trybunał zdążył przystąpić do rozpatrywania wniosku, na stanowisku głowy państwa nastąpiła zmiana w związku z tragiczną śmiercią prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
Wbrew Konstytucji
- Czy nowy prezydent może po prostu wycofać wniosek poprzednika złożony na podstawie art. 122 Konstytucji o kontrolę prewencyjną ustawy? - zastanawiają się prawnicy. Posłowie PO namawiają Komorowskiego, aby tak właśnie postąpił z wnioskiem swego poprzednika. Czy wolno mu to zrobić? Konstytucja milczy na ten temat. W doktrynie przyjmuje się, iż prezydent jest swobodnym dysponentem weta oraz własnego wniosku do TK opartego na art. 191 Konstytucji (kontrola aktów już obowiązujących), tj. może je wycofać aż do chwili głosowania w parlamencie lub rozprawy przed Trybunałem. Inaczej jest z wnioskiem o kontrolę prewencyjną ustawy. Tu przepisy Konstytucji pośrednio wykluczają możliwość wycofania wniosku przez prezydenta.
Występowanie do TK o prewencyjną kontrolę jest nie tylko uprawnieniem, ale najważniejszym obowiązkiem prezydenta w sferze ochrony Konstytucji. Oznacza to, że podpisanie przez prezydenta ustawy mimo istniejących poważnych wątpliwości prawnych powinno być kwalifikowane jako delikt konstytucyjny, rodzący odpowiedzialność przed Trybunałem Stanu. Tym bardziej, gdy wątpliwości konstytucyjne zostały już oficjalnie zgłoszone przez jego poprzednika - twierdzi w opinii prawnej prof. Dariusz Dudek z KUL, specjalista w zakresie prawa konstytucyjnego. Zwraca też uwagę, że prezydent, jeśli nie zawetował ustawy ani jej nie skierował do TK, zobowiązany jest na mocy Konstytucji podpisać ją w ciągu 21 dni. Gdyby przyjąć, że prezydent może wystąpić do TK w trybie art. 122, a potem wniosek wycofać - prowadziłoby to do obejścia bezwzględnie obowiązujących przepisów Konstytucji w zakresie 21-dniowego terminu na podpisanie ustawy. - Wprawdzie ustawa o Trybunale Konstytucyjnym zasadniczo pozostawia wniosek, pytanie prawne i skargę konstytucyjną w dyspozycji inicjatora aż do chwili rozpoczęcia rozprawy, ale Konstytucja jest aktem nadrzędnym nad ustawą - przypomina prof. Dudek. - Prezydent zobowiązany jest zapewnić jej przestrzeganie, w przeciwnym wypadku sprzeniewierza się swoim ustrojowym zadaniom - uzupełnia.
W polskiej praktyce ustrojowej przeważa pogląd o "dyskontynuacji" prac organu obsadzonego ponownie w trybie wyborczym, co oznacza, że "następca na urzędzie" nie ma obowiązku kontynuowania prac rozpoczętych przez poprzednika w poprzedniej kadencji. Nie byłoby więc konieczności składania do TK wniosku przygotowanego przez poprzednika - czytamy w innej ekspertyzie, przygotowanej przez prof. Andrzeja Bałabana z Uniwersytetu Szczecińskiego. - "Dyskontynuacja" nie może natomiast oznaczać anulowania działań podjętych przez poprzednika w sposób prawomocny - podkreśla autor opinii, zwracając uwagę, że prezydent jest gwarantem ciągłości władzy państwowej, co zobowiązuje go do unikania działań, które mogą być odczytywane jako "upolitycznienie urzędu".
Bezpieczeństwo czy ingerencja
- Nowa ustawa o SKOK-ach dyskryminuje Kasy wobec banków komercyjnych i zamyka im możliwości dalszego rozwoju - ocenia prof. Jerzy Żyżyński, ekonomista z Uniwersytetu Warszawskiego, zwracając uwagę, że SKOK-i są formą spółdzielni, której działalność skierowana jest na wzajemną pomoc, a nie na osiąganie zysku. - Nie powinny być traktowane jako konkurencja dla banków, ponieważ ich oferta jest skierowana do ludzi mniej zamożnych i finansowo wykluczonych, którzy w świetle zaostrzonych przepisów bankowych nie mają zdolności kredytowej - wyjaśnia.
Hasłem, pod którym PO przystąpiła do legislacyjnego ataku na Kasy, było "wprowadzenie SKOK-ów pod nadzór KNF (Komisji Nadzoru Finansowego) w celu zwiększenia bezpieczeństwa systemu". O tym, że była to czysta propaganda, świadczy fakt, że rok wcześniej rządząca koalicja odrzuciła w pierwszym czytaniu projekt prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który wprowadzał do systemu SKOK nadzór KNF. O co więc chodzi Platformie?
Prezydencki projekt pozwalał KNF nadzorować bezpieczeństwo systemu w sposób nienaruszający autonomii Spółdzielczych Kas jako podmiotów niezależnych od państwa, Platforma zaś chciała poprzez nadzór przejąć nad nimi pełną kontrolę i uzyskać prawo do ingerowania w dalszy ich rozwój.
- Nowe uregulowania nie zwiększają bezpieczeństwa środków gromadzonych w SKOK-ach. Te środki były i są w pełni bezpieczne dzięki własnemu systemowi nadzoru i kontroli, opartemu o Kasę Krajową. Żadna Kasa nie upadła od początku funkcjonowania systemu w Polsce, tj. od 18 lat, czego nie można powiedzieć o bankach - mówi Janusz Szewczak, główny ekonomista SKOK.
Dyskryminowane, bo spółdzielcze?
Nowa ustawa, która nie weszła jak dotąd w życie z powodu skierowania do Trybunału, wprowadza surowy, rozbudowany nadzór nad Kasami analogiczny do nadzoru nad sektorem bankowym, uzależnia powołanie Spółdzielczej Kasy od zezwolenia KNF oraz przyznaje tej ostatniej prawo ingerencji w statut i skład organów wewnętrznych Kas, a jednocześnie... zachowuje wszelkie limity i ograniczenia w działalności Kas, które w systemie bankowym nie obowiązują - uważają eksperci. Nie jest tajemnicą, że opracowana przez PO i przyjęta dzięki poparciu SLD nowa ustawa o SKOK-ach została przygotowana pod dyktando lobby bankowego, któremu prężnie rozwijające się Kasy, z 2 mln członków i 11 mld zł oszczędności, są solą w oku, zwłaszcza w chwili kryzysu, jaki wybuchł w sektorze bankowym. Platforma, mocno osadzona w bankach (czołowy polityk tej partii Jan Krzysztof Bielecki był długoletnim prezesem należącego do Włochów Pekao SA), jest nieprzychylna SKOK-om także dlatego, że postrzega je jako domenę konkurencji politycznej z PiS. Ocenia się, że blisko 40 proc. Polaków dotkniętych jest tzw. wykluczeniem finansowym, co sytuuje nas na jednym z ostatnich miejsc w Unii Europejskiej. Kasy gromadzą pieniądze członków i dają im dostęp do tanich, z reguły krótkookresowych pożyczek, których nie otrzymaliby w banku z uwagi na niskie dochody. Dzięki SKOK-om nie muszą w nagłej potrzebie zastawiać pierścionków w lombardzie ani zadłużać się na lichwiarski procent w podejrzanych instytucjach pożyczkowych, od których roi się na naszym rynku. Podobne do SKOK-ów instytucje kredytowania wzajemnego działają w wielu krajach świata, szczególnie prężnie w Stanach Zjednoczonych.
Małgorzata Goss, Nasz Dziennik
Inne tematy w dziale Gospodarka