Południe kraju ciągle zmaga się z skutkami powodzi. Synoptycy zapowiadają kolejne gwałtowne opady z czwartku na piątek. Rząd pomimo katastrofalnej sytuacji i wzrastającego zagrożenia dla ludzkiego życia i mienia nie ogłasza stanu klęski żywiołowej.
W tej sytuacji należy jasno postawić pytanie: "Czy obywatele państwa z terenów nawiedzonych powodzią będą mogli skorzystać z prawa wyborczego, które daje im Konstytucja? Czy zniszczone drogi, imperatyw zadbania o bezpieczeństwo swoje i swoich rodzin nie czyni z tego prawa czystej fikcji?".
Z drugiej strony, wg tej samej Konstytucji p.o. Prezydent miał obowiązek ogłoszenia terminu wyborów w ciągu 2 tygodni i przeprowadzenia ich w ciągu 60 dni.
Opozycje niepokoi nad-aktywność Komorowskiego jako p.o. Prezydenta.
Z całą pewnością gdyby ze względu na okoliczności nie przeprowadzono wyborów w wyznaczonym terminie Marszałek Sejmu powinien utracić swoje prerogatywy jako p.o. Prezydent. To zadanie przejąć powinna powołana niedawno RBN.
Brzmi jak science fiction?
Jednak ta kampania wyborcza i perspektywa wyborów w okolicznościach kiedy nasi współobywatele walczą o byt napawa niesmakiem i budzi wątpliwości. Czy klasa polityczna nie ryzykuje ośmieszenia i wyalienowania ze społeczeństwa dążąc uparcie do wyborów?
P.S. Platforma Obywatelska forsowała ustawę, kóra miałaby umozliwić urlopowiczom głosowanie np. w Egipcie. Jeśli już wybory, to czy nie należałoby przeprowadzić ustawy, która umożliwi głosowanie powodzianom?
Inne tematy w dziale Polityka