Gdyby Prezydent, tak jak chce Tusk, wybierany był przez Sejm RP, pozbawiono by nas okazji by poznać maniery, potencjał intelektualny i stopień wyrobienia społecznego Hrabiego Spłynie-Komorowski, kandydata do najwyższego urzędu w państwie.
Liczne powiedzonka czcigodnego kandydata rzucają nas, poddanych na kolana. On wszak szlachetnym urodzeniem naznaczony, by przekazywać swe roztropności różnorakie. Niewłaściwym wszelako żadna krytyka i nam niegodnym jeno czoło chylić. Ostaje przydomek mu nadać by potomnym skalę dokonań jego uzmysłowić. Może Śmiały, Odważny, Mądry. Nie, nie Spłynie-Komorowski to brzmi dumnie.
A za oknem ciągle pada. Lecz cóż to, spłynie, jak mawia Spłynie-Komorowski. A co zabierze niech martwią się obywatele, żeby nie powiedzieć pospólstwo.
Pozostaje pytanie czy marszałek byłby marszałkiem, ba, posłem nawet, gdyby obowiązywała ordynacja bezpośrednia w wyborach do Sejmu RP? I choć on toż (bożyszcze nasze) już na urzędzie, pytania takie zadawać należy. Okazję dają wybory, co tu dużo gadać, bezpośrednie.
Inne tematy w dziale Polityka