Była zimna wojna, gorąca, światowa, futbolowa, teraz pora na walutową, czy może papierową. Papierową (?), tak na papiery wartościowe. Reguły pozostały te same – wojenne: propaganda, decepcja, zmasowany atak, obrona na wykrwawienie przeciwnika. Podobnie jak wcześniej chodzi o terytorium, wpływy i zasoby. Główni przeciwnicy to Euro i dolar amerykański. Trofeum wojenne stanowi dostęp do finansowania przy jak najniższym koszcie.
W ciągu kilku lat konfliktu, Euro niczym barbarzyńca, uzurpowało sobie szybko coraz większe terytorium w handlu międzynarodowym i zasobach rezerw walutowych krajów na całym świecie. Czy były ku temu powody? EU przewyższa Stany Zjednoczone zarówno jeśli chodzi o liczbę ludności jak i PKB. Dolar znalazł jednak najmniej oczekiwanych sojuszników: Chiny i Brazylię. Kiedy mogło się wydawać, że „mighty dollar” upadnie na kolana, oto, ci właśnie nowi pretendenci do supremacji gospodarczej podsunęli mu pomocną dłoń.
Dziś, po kryzysie w Grecji i porażce na rynku, Euro nie rezygnuje z planów podboju. Naprzeciw siebie stają dwie najpotężniejsze instytucje finansowe: amerykański FED i Europejski Bank Centralny. ECB zadeklarował właśnie, podobnie jak FED wcześniej, że wykupi obligacje państwowe i korporacyjne o wątpliwej wartości w razie ataku na któryś z sojuszniczych krajów. Prasy drukarskie obu banków centralnych aż furczą by nadążyć z drukiem pieniądza, współczesnej amunicji.
Przebieg działań wojennych stanowi pełne zaskoczenie dla obserwatorów. Amerykanie, pomimo ofensywy, bezsprzecznie utracili kontrolę nad swoją walutą, a tym samym gospodarką. I choć wydawać by się mogło, że odcinają i będą odcinać kupony od supremacji dolara, to jednak ich bilans handlu zagranicznego osiągnął właśnie przedkryzysowe rekordy, a dług zarówno publiczny jak i kraju rośnie w zastraszającym tempie.
Europa uczy się szybko brutalnych reguł gry wojennej. Chce własnych agencji ratingowych, instytucji kontroli, wskazuje na fakt, że tym czym dla Europy są Grecja, Portugalia, Hiszpania i Włochy tym dla Ameryki jest Kalifornia, Floryda i inne stany na progu bankructwa. Jednak żołnierze Euro stanowią ciągle jeszcze pospolite ruszenie, źle zorganizowane, narażone na dezercję.
Kto wygra tę wojnę? Jak to zwykle bywa obie strony wykrwawią się we wzajemnych zmaganiach. I choć pozornie jedna z nich ogłoszona zostanie zdobywcą, prawdziwy mocarzem okażą się dostawca obu zwaśnionych konkurentów. Może juan (?) wraz z regulacjami skrojonymi na miarę nowego Bretton Woods?
Gdzie nasza rola? Tak na poważnie, Polska znajduje się w niezwykle korzystnej sytuacji. Neutralność, przywództwo z wyobraźnią i strategia godna wyzwań czasu wojny. Z tym przywództwem mamy oczywisty kłopot. Niestety, zachowuje się jak pies szukający pana, czyta sytuacje na świecie na opak, dba jedynie o własne przetrwanie. To się jednak bardzo szybko zmieni. Pierwszy krok już 20 czerwca.
US trade deficit widens
unicreditshareholders.com
Inne tematy w dziale Gospodarka