Jeśli przy okazji kolejnego spotkania G20 dojdzie do propozycji rozwiązania problemów Grecji i innych krajów poprzez zastosowanie podatku od transferów finansowych to znak, że podatnicy powinni szperać po kieszeniach, bowiem bankowcy chcą nam tym razem sprzedać Akropol.
Powoli zbliża się kolejne spotkanie G20. Tym razem w centrum zainteresowania znajdą się kłopoty finansowe państw takich jak Grecja, Portugalia, Hiszpania, Włochy, Ukraina czy Wenezuela. Zgodnie z przewidywaniami MFW kryzys bankowy przekształca się w kryzys finansowy krajów, które w wyniku rozluźnienia polityki fiskalnej i monetarnej gwałtownie zwiększyły swoje zadłużenie. A dotyczy to także takich kolosów gospodarczych jak USA, Wielka Brytania, czy Francja. Budżet niemiecki również trzeszczy z powodu pogarszającej się sytuacji w strefie Euro. Tajemnicą poliszynela jest, że to właśnie niemieckie banki są wystawcą CDS-ów gwarantujących wymagalne w tym roku długi Grecji, które notabene zostały zaciągnięte przez Grecję w znakomitej większości w bankach francuskich. NIc więc dziwnego, że to właśnie te kraje prą z pomocą dla Grecji. Oto mały wycinek globalnych powiązań. Czy Grecja otrzyma pomoc z UE? Musi bo inaczej w kłopotach znalazłyby się Francja i Niemcy.
Czy Polskę stać na udzielenie pomocy Grekom? Z pewnością nie. Potrzeby pożyczkowe Państwa Polskiego sięgną wg oficjalnych danych 155 miliardów złotych w 2010 r. Do tego należy wskazać na wzrost zadłużenia zagranicznego sektora bankowego (wynosiło 63 miliardy Euro, III kwartał 2009r.), i sektora pozarządowego, pozabankowego (123 miliarda Euro, III kwartał 2009 r.). Znakomita część tych długów będzie również rolowana właśnie w 2010 roku.
Oczywiście pod hasłem "pomóżmy Grecji" wspomożemy kolejny raz system bankowy.
W tym kontekście warto przyjrzeć się propozycji Browna, którą nazwano przewrotnie podatkiem Robin Hooda. Wg. mnie premier Wielkiej Brytanii stracił szanse na reelekcję i szuka właśnie sponsorów w sektorze bankowym. Bowiem taki podatek, jak zwał to zwał, to złowieszczy pakt między politykiem a bankierem. Zyski ze spekulacji finansowych będą po prostu wyższe o nowy podatek, a beneficjentem będzie, obok banków, państwo. Da się zrobić? Wystarczy podjąć większe ryzyko. Kilka nowych zawiłych derywat, bez pokrycia w kapitale, no np CDS od upadłości wszystkich krajów jednocześnie. Bowiem CDS-y zabezpieczające przed upadłością wszystkich krajów jednocześnie z finansowego punktu widzenia są równie wiarygodny (lub jak kto woli niewiarygodne) jak CDS-y, które zabezpieczały od upadłości Lehman Brothers. Te kosztowały AIG, rząd i amerykańskiego podatnika 180 miliardów dolarów. Bo przecież ile CDS-ów "zabezpieczających" przed upadłością Grecji, Portugalii, Hiszpanii, Włoch czy Ukrainy znajdziemy w pozycjach poza-bilansowych wielu banków na świecie, a trudno wykluczyć scenariusz, w którym niewypłacalność jednego kraju spowoduje reakcję łańcuchową. Teraz mamy do czynienia z małą Grecją, co jednak gdy przyjdzie ratować Hiszpanię lub Włochy.
Co należy zrobić, aby uniknąć pogłębiania się kryzysu? Podzielić finansowe giganty i uregulować rynek derywat - tyle i aż tyle. Tzw podatek Robin Hooda zwiększy jedynie skalę spekulacji - w żadnym przypadku ich nie ukróci. Bankierzy po prostu podzielą się odpowiedzialnością z politykami i będą mieli jeszcze jeden argument by wspólnie z nimi sięgać po pieniądze podatników.
Jeśli przy okazji kolejnego spotkania G20 dojdzie do propozycji rozwiązania problemów Grecji i innych krajów poprzez zastosowanie podatku od transferów finansowych to znak, że podatnicy powinni szperać po kieszeniach, bowiem bankowcy chcą nam tym razem sprzedać Akropol.
Inne tematy w dziale Gospodarka